Robert
Minęło już kilka dni odkąd do Dortmundu wprowadziła się Lena i Klaudia. Cieszył mnie fakt, że mogę widywać ją codziennie, ale jednocześnie byłem zły na siebie, że jesteśmy 'tylko' przyjaciółmi. Wojtek wrócił do Londynu i teraz tylko rozmawiamy przez Skype. Po dzisiejszym długim treningu, palnąłem się na kanapę w salonie i włączyłem telewizję, ale jak zwykle nic szczególnego mnie nie interesowało, dlatego tak szybko jak ją włączyłem, tak samo wyłączyłem. Przyniosłem laptopa z sypialni i mając nadzieję, że mój przyjaciel będzie dostępny, zalogowałem się na Skype. Kiedy zobaczyłem zielony obrazek przy jego imieniu, nie wahałem się tylko od razu zadzwoniłem.
-Cześć dzióbku!-zaśmiał się Wojtek. Jak bardzo on lubi żartować?
-Siema, siema.
-Co ty taki nieobecny? Niemrawy? Coś się stało?
-No właśnie w tym sęk, że nic się nie dzieje-spuściłem głowę w dół
-Jak to? Nic nie rozumiem, stary. Weź zacznij mówić w moim języku, bo wiesz, że mam zbyt mały mózg by pojąć niektóre sprawy-znów się zaśmiał, próbując mnie rozweselić.
-Chodzi o to, że Lena... Ona chce być tylko przyjaciółmi. A ja po prostu nie potrafię. Jak ma nas łączyć przyjaźń, skoro ja czuję coś więcej?-spytałem lekko zrezygnowany.
-Po pierwsze to co ty tu robisz jeszcze?! Skoro ją kochasz, to bierz dupę w troki i walcz o nią, a nie ty jak zawsze się poddajesz! Jeśli chce być 'tylko'-zaakcentował to ostatnie słowo, podnosząc leciutko brwi-przyjaciółmi, to ok. Bądźcie nimi. Ja tam myślę, że między wami jeszcze zaiskrzy-pocieszył mnie.
-Wiesz, co? Dzięki stary! Zawsze wiesz co mi powiedzieć-uśmiechnąłem się. Po chwili pożegnaliśmy się i bramkarz Arsenalu rozłączył się. Postanowiłem, że wezmę sobie jego słowa do serca i nie poddam się tak łatwo. Ubrałem się i wsiadłem do samochodu. Jadąc ulicami Dortmundu, postanowiłem, że zajadę jeszcze do kwiaciarni. Byłem wręcz naładowany pozytywną energią. Kupiłem bukiet tulipanów i pojechałem na "Tulpenstrasse". Podszedłem do drzwi i lekko zapukałem. Nie czekałem długo, bo po kilku chwilach w drzwiach stała ta śliczna, ciemnowłosa dziewczyna, której widok zawsze przyprawiał mnie o dreszcze.
-Robert!-ucieszyła się, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie po jej ślicznym uśmiechu
-Dzień Dobry!-uśmiechnąłem się i zza pleców wyciągnąłem bukiet kwiatów
-Przyniosłeś kwiaty! Jej, dziękuję. Wejdź.-zaprosiła mnie do środka-Idź do salonu. Ja tylko wstawię kwiaty do wazonu. Napijesz się czegoś!?-ostatnie pytanie wypowiedziała już z kuchni.
-Może wody, jeśli masz-uśmiechnąłem się sam do siebie-Klaudii nie ma?-krzyknąłem cicho, ale na tyle, że Lena mnie dosłyszała.
-Nie ma. Pojechała rozejrzeć się za jakąś dobrą ucz...-przerwała nagle po czym usłyszałem głos rozbijającego się szkła. Bez zastanowienia pobiegłem do kuchni i zobaczyłem setki odłamków kryształowego wazonu a nad nimi Lenę z ręką we krwi. Była lekko wystraszona, dlatego podszedłem do niej.
-Co się stało?
-Wazon wyślizgnął mi się z ręki-wymamrotała
-Nic Ci nie jest?
-Chyba nie. To tylko zadrapanie-uśmiechnęła się niechętnie. Wziąłem jej dłoń w swoją rękę i delikatnie rozprostowałem jej zaciśnięte palce. Rana była dość duża i z pewnością bolało.
-Tylko zadrapanie?-spytałem ironicznie-Chodź, opatrzę Ci to. Siadaj!-podprowadziłem ją do salonu i poszedłem szukać czegoś co pomogłoby mi zdezynfekować ranę-Gdzie masz apteczkę albo cokolwiek podobnego?
-W kuchni. Górna szafka, pierwsza od okna.
-Czekaj chwilkę-kilka minut później siedziałem już przy niej i znów chwyciłem jej lewą dłoń a ona spojrzała na mnie tak, jakby prosiła, żeby tego nie dotykać.-Spokojnie. Nie będzie tak źle! Uwierz-uśmiechnąłem się w jej stronę i przetarłem jej rękę wacikiem. Polałem ranę wodą utlenioną i zawinąłem ją czymś, czego nazwy nie pamiętam.-Powinno być już lepiej
-Miejmy nadzieję-na jej twarzy znów zagościł skromny uśmiech-Dziękuję...-wyszeptała cicho patrząc mi w oczy. Jeju, jak ja kochałem jej ciemny wzrok, który za każdym razem przenikał mi wgłąb kości i zawsze powodował przyjemne motylki w brzuchu.
-Drobiazg. Wybierasz się gdzieś dziś?
-W sumie, miałam zamiar poszukać jakiejś uczelni.
-Więc zdecydowałaś się już na konkretny kierunek?
-Tak. Postawiłam na dziennikarstwo sportowe-uśmiechnęła się
-Może Cię gdzieś podwiozę?
-Najpierw coś zjemy. Na co masz ochotę?
-W sumie, z chęcią coś bym z Tobą upichcił-spojrzałem, uśmiechając się lekko-Co powiesz na kurczaka po prowansalsku?
-Och, Robercie, żebym ja chociaż wiedziała co to takiego...-zaśmiała się.
-Jeśli masz ryż, filet i przyprawy to uda nam się to zrobić.
-Wszystko powinno być w kuchni.
-Więc chodźmy!-uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją za rękę do kuchni.
-Ok. Co mam robić, szefie?-zaśmiała się zakładając fartuch
-Ty ugotuj ryż-rzuciłem jej torebkę z zawartością
-Ale to tylko polega na wrzuceniu do wrzącej wody, Robert. Żadna robota.
-Na razie zrób to, a ja pokroję filet.
Lena nie pozwoliła sobie, żebym to ja wszystko ugotował i byłem zmuszony przydzielić jej pewną pracę, więc kiedy już wykonała pierwsze zadanie, dzielnie przystąpiła do krojenia warzyw.
-Nie tak. W kostkę-podszedłem do niej
-Jak?-zaśmiała się
-O tak-zbliżyłem się jeszcze bardziej i złapałem ją od tyłu za ręce, delikatnie chwytając za dłonie i demonstrując jak ma dalej pracować. Ona delikatnie drgnęła czując mój oddech na swojej szyi.
-Sprawdź ryż-powiedziała kiedy zbliżałem się do niej coraz bliżej. Zrozumiałem, że to 'przykrywka' i odsunąłem się zrezygnowany.
_______________________________
Ok, jest 9. Taki nudnawy. Jakoś przechodzę przez chwile braku weny, pomysłów i przede wszystkim braku czasu. Mam nadzieje, że was nie zanudziłam. Rozdział krótki i sporo dialogów, ale postaram się napisać coś dłuższego na środę o ile wgl, w środę dodam rozdział z powodu meczu LM. Dobra, zobaczymy. Buziaki i do następnego ;*
-Jeśli masz ryż, filet i przyprawy to uda nam się to zrobić.
-Wszystko powinno być w kuchni.
-Więc chodźmy!-uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją za rękę do kuchni.
-Ok. Co mam robić, szefie?-zaśmiała się zakładając fartuch
-Ty ugotuj ryż-rzuciłem jej torebkę z zawartością
-Ale to tylko polega na wrzuceniu do wrzącej wody, Robert. Żadna robota.
-Na razie zrób to, a ja pokroję filet.
Lena nie pozwoliła sobie, żebym to ja wszystko ugotował i byłem zmuszony przydzielić jej pewną pracę, więc kiedy już wykonała pierwsze zadanie, dzielnie przystąpiła do krojenia warzyw.
-Nie tak. W kostkę-podszedłem do niej
-Jak?-zaśmiała się
-O tak-zbliżyłem się jeszcze bardziej i złapałem ją od tyłu za ręce, delikatnie chwytając za dłonie i demonstrując jak ma dalej pracować. Ona delikatnie drgnęła czując mój oddech na swojej szyi.
-Sprawdź ryż-powiedziała kiedy zbliżałem się do niej coraz bliżej. Zrozumiałem, że to 'przykrywka' i odsunąłem się zrezygnowany.
_______________________________
Ok, jest 9. Taki nudnawy. Jakoś przechodzę przez chwile braku weny, pomysłów i przede wszystkim braku czasu. Mam nadzieje, że was nie zanudziłam. Rozdział krótki i sporo dialogów, ale postaram się napisać coś dłuższego na środę o ile wgl, w środę dodam rozdział z powodu meczu LM. Dobra, zobaczymy. Buziaki i do następnego ;*
Świetny mam nadzieje ze bd razem i zycze weny
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie ♥
UsuńZajebisty! <3 czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńMasz talent :3
Zapraszam do mnie
sylwunia09.blogspot.com
bvbstory.blogspot.com dopiero na tym zaczęłam, jest pierwszy rozdział :3
Mile widziane komentarze :) pozdrawiam!
Dziękuję! Na pewno wpadnę ;* !
UsuńO Boże, Boże! Miałam już nadzieję, że się chociaż pocałują jak on ją tak złapał. Świetny rozdział. Buziaki ;**
OdpowiedzUsuńDzięki! No co jak co, ale zachować zimną krew to Lena potrafi (:
UsuńSuper rozdział! Pisz często i jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńBOSKIE *.* kocham to, wiesz? jesteś niesamowita i dzięki temu ten blog również jest zabójczy! ja tam cały czas mam nadzieję, że ona jednak przejrzy na oczy (no bo jak nie chcieć być z Lewandowskim?) i wróci do niego! :D ta, odwala mi, mniejsza o to. kochana, czekam na kolejny i żyję normalnie nadzieją, że jednak dodasz w środę! dzień będzie szczęśliwszy :> buźkaaa! :**
OdpowiedzUsuńOjej, tak miło to słyszeć! Tak bardzo Ci dziękuję za te wszystkie słowa ;* ♥
Usuń