poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 7

   Nic w tamtej chwili do mnie nie docierało. Nie słyszałam już żadnego głosu. Ani Wojtka, płaczącego do komórki, ani psa państwa Jaworskich, szczekającego w sąsiedztwie, ani dzieci krzyczących na podwórku. Nic. Pustka. Cały czas ją czułam. Ból myśli, straconych osób piętrzył się. Przez głowę przelatywała mi każda osoba, którą straciłam-jej wizerunek, charakter, nasza znajomość. Nie czułam się dobrze z myślą, że te wszystkie osoby zniknęły. Nic nie trzymało mnie w Polsce. Otrząsnęłam się. Znów wyjęłam moją walizkę, którą trzymałam w szafie i zaczęłam wrzucać do niej wszystkie ubrania jakie miałam. Nie patrzyłam co wpakowuję, o ile można to było nazwać pakowaniem. Przez łzy nie widziałam nic. W jednej chwili cały świat zawalił się totalnie. Zapięłam do końca swój bagaż, narzuciłam na siebie sweter, wzięłam torebkę i wszystkie pieniądze jakie odkładałam na wyjazd do Hiszpanii z... Klaudią.

-Wstawaj śpiochu! NIESPODZIANKA!-na łóżko rzuciła się ciemnooka, wysoka dziewczyna.
-Klaudia?!-oniemiałam. Boże, co się dzieje?
-No tak kochanie, to ta Twoja głupiutka, przyszywana siostra Klaudia, wróciła wcześniej z Londynu, żeby zrobić Ci niespodziankę a ty patrzysz na nią jakbyś zobaczyła ducha!
-Ale... Jak to? Przecież ty....-nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Jezu, co się dzieje?
-Coś ci się stało? Śniło ci się coś?-wtedy to do mnie dotarło. Te całe zdarzenie było tylko głupim koszmarem nocnym i na szczęście moja przyjaciółka żyje i ma się bardzo dobrze. Nic nie mówiąc, rzuciłam się jej na szyje i uścisnęłam ją tak mocno, jakbym nie widziała jej paręnaście lat. Widać, że była zdziwiona, ale odwzajemniła mój uścisk i oczywiście postanowiła spytać co się stało. Wypytywała mnie spory czas, ale nie chciałam jej o tym mówić. Chciałam po prostu zapomnieć o tym śnie i nigdy więcej go nie przeżyć, o ile takowa rzecz jest możliwa.
-Czemu wróciłaś wcześniej?-spytałam niepewnie uśmiechając się do przyjaciółki
-Dostałam cynk od Wojtka, że pewna pani złamała serce jego przyjacielowi i o to jestem! Przybywam z odsieczą!
-Jezu, będziesz mi prawiła teraz kazania? Przecież wiesz, że nie zmienię swojej decyzji-popatrzyłam na Klaudię a ta szczerzyła się, jakby chciała powiedzieć "Jeszcze zobaczymy!".-Chcesz mi coś powiedzieć kochanie?-spojrzałam na nią pytająco-Albo lepiej nie kochanie, bo Wojtuś będzie zazdrosny!-zaśmiałyśmy się obie.
-Ależ skądże, skarbie! Wojtek?! Oj proszę cię! Nie będzie. Możesz tak do mnie mówić kiedy tylko chcesz. A teraz ubieraj się, bo zabieram cię na niesamowicie, pochłaniające zakupy i nie tylko!
-I nie tylko?
-Idziemy do kosmetyczki, fryzjera i tak dalej.
-Fryzjera? Boże, chyba nie chcesz zmieniać mi fryzury?-spytałam lekko zdenerwowana. W prawdzie nie zawsze lubiłam swoje włosy, ale nie chciałam ich ścinać, farbować ani nic w tę deseń.
-Nie bój się! Tylko końcówki!-zaśmiała się. Uświadomiłam sobie jak bardzo brakowałoby mi jej uśmiechu, gdyby mój sen stał się rzeczywistością.

    Po 30 minutach byłyśmy już w centrum. Klaudia zabrała mnie do naszego ulubionego centrum handlowego. Kupiłyśmy wiele sukienek, butów, jeansów, bluzek a nawet skusiłam się na dwie spódnice i tonę kosmetyków! Aż bałam się dowiedzieć ile tak na prawdę dziś wydałam. Obkupiłyśmy się za wszystkie czasy.
-Musiałyśmy nadrobić zakupy przez cały ten czas, kiedy byłyśmy w sanatorium-skwitowała przyjaciółka i usiadła przy stoliku w naszej ulubionej kafejce. Złożyłyśmy zamówienie i czekając na deser i kawę Klaudia zaczęła wypytywać o Roberta.
-No to jak kochana? Czemu odmówiłaś Robertowi? Bo z tego co dowiedziałam się od Wojtka to Lewy zaproponował ci wyjazd do Dortmundu z nim a ty uciekłaś do domu. Nie kochasz go?
-Nie mówię, że nie kocham... Ja po prostu jestem tylko dziewczyną z małego miasta a on piłkarzem. Nie pasujemy do siebie. Tyle-odebrałam zamówienie i wzięłam łyk Cafe Latte-Lepiej opowiadaj jak układa Ci się z Wojtkiem?
-Nie zmieniał tematu skarbie!-skarciła mnie-Czemu ty zawsze odrzucasz od siebie wszystko co dobre? Nie możesz choć raz otworzyć drzwi szczęściu? Proszę cię Lena!
-Ja nie chcę się z nikim wiązać. Nie teraz. Muszę skupić się na studiach a nie związkach.
-Jeszcze do tego wrócimy!-dokończyłyśmy deser oraz kawę, po czym opuściłyśmy kawiarenkę. Tym razem, Klaudia zaciągnęła mnie do kosmetyczki. Szczerze, nie wiem co ona nam robiła. Jakąś maseczkę odprężającą i masaż twarzy. Nie interesowałam się tym jakoś specjalnie. Na koniec najciekawsze, jak to mówiła moja przyjaciółka. Fryzjer. Bałam się. Siedziałam na fotelu z dwie godziny i rozmawiałam z Majką-naszą fryzjerką. Zdałam się na gust koleżanek i to one wybrały mi 'nowy image'. W końcowym efekcie, moje włosy nie dotykały już bioder tylko sięgały do żeber. Były lekko podkręcone. Spodobało mi się. Wyglądałam inaczej. Podziękowałyśmy i weszłyśmy do samochodu Klaudii. Ruszyłyśmy i miałyśmy już jechać do domu, jednak plany mojej przyjaciółki były najwidoczniej inne, bo jechałyśmy w zupełnie przeciwnym kierunku.
-Gdzie my jedziemy? Już 20:37!
-Spokojnie. Jedziemy...-zawahała się-do Warszawy. Wybierzemy studia.
-Co? Oszalałaś!? Ja nie mam żadnych rzeczy to po pierwsze. Po drugie moi rodzice nic nie wiedzą!
-Luz skarbie! Załatwiłam wszystko już wcześniej. Rodzice spakowali ci walizki i podrzucili do auta, gdy my byłyśmy u Mai-spojrzała na mnie-Ich zgodę też masz. Nie martw się już.-skwitowała po czym wjechała na obwodnicę i po chwili byłyśmy już daleko za miastem. Siedziałam tak zdziwiona i nic nie potrafiłam z siebie wydusić. Byłam zmęczona i chciałam się zdrzemnąć. Poprosiłam tylko Klaudię, żeby jak coś to mnie obudziła. Położyłam głowę na szybie i po prostu odleciałam.

      Obudziłam się i od razu zaczęłam masować kark. Źle spałam. Było już jasno. Spojrzałam na zegarek i była właśnie 8:06, a my nadal jechałyśmy samochodem. Nie pasowało mi to. Do Warszawy jedzie się maksimum 4 godziny z naszej miejscowości, więc jakim cudem jedziemy już całą noc!
-Obudził się śpioch w końcu!-przywitała mnie ciemnowłosa
-Zaraz, gdzie my jesteśmy?
-Na autostradzie nie widzisz głuptasie?-uśmiechnęła się-A tak właściwie...-włączyła kierunkowskaz i skręciła na stację benzynową-To chwila postoju-spojrzałam w górę i zauważyłam wielki billboard nad nami.

"Wilkommen die Fahrer!"

Boże, przecież to język niemiecki. Gdzie ona mnie zabrała?
-Ruszysz się czy mam Ci pomóc?!-zaśmiała się Klaudia, podchodząc do okna od strony pasażera-Co taka zdziwiona? 
-Gdzie ty mnie do cholery wieziesz!?
-Późnej ci powiem skarbie!-uśmiechnęła się-Idziesz czy sama mam Ci wybrać coś do jedzenia?-puściła oczko i udała się w stronę stacji. Ja długo się nie zastanawiałam. Wyszłam z auta, trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do przyjaciółki. Zamówiłyśmy sobie kawę i szybkiego Hot Doga. Zazwyczaj nie jem czegoś takiego, ale nic innego nie mieli do wyboru. Gdy skończyłyśmy pić i jeść, znów wróciłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy dalej przed siebie. Byłam strasznie zdziwiona.  
-Co się nie odzywasz?-zaczęła
-Powiedziałaś, że jedziemy wybrać studia a wywozisz mnie Bóg wie gdzie! I mam Ci jeszcze dziękować? 
-No nie gniewaj się! Po części mówiłam prawdę-uśmiechnęła się, odgarniając przy tym kosmyk ciemnych włosów z jej delikatnej twarzy. 
-To znaczy? 
-Jedziemy wybrać studia-odparła i spojrzała przed siebie
-Może jakieś szczegóły? 
-Jedziemy do Dortmundu

___________________________

Przebrnęłam jakoś! Zmieniłam całkowicie losy opowiadania. Nie mogłam darować sobie śmierci Klaudii, szczególnie, że jak o tym myślałam to widziałam w tym jakiś tani serial brazylijski. To opowiadanie ma być szczęśliwe a nie jakieś przytłaczające. Mam nadzieje, że się wam spodoba taki przebieg akcji. Nie było w rozdziale w ogóle Roberta, ale w następnym się już pojawi. Od razu powiem, że Lena nie rzuci mu się na szyje i nie zacznie się z nim całować! Taki mały spoiler ;) Wybaczcie, że nie dodałam nic wczoraj ale byłam na międzynarodowym turnieju tanecznym i wróciłam dopiero dziś w nocy. Kolejne opowiadanie już w środę :) Do następnego ;* 


14 komentarzy:

  1. Świetne !
    Ona będzie z Robertem ja to wiem :D
    Kocham *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział,dobry pomysł z tym wywiezieniem do Dortmundu.Mam nadzieje że bd z Robertem.Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. łał, ja tu przeżywałam śmierć Klaudii, a tu taka niespodzianka! i to jaka miła! dobrze, że jednak zdecydowałaś na "powrót" Klaudii, bo faktycznie potrzebne są takie radosne opowiadania, które na marginesie bardzo lubię, sama nawet piszę, haha :D ogólnie rozdział bardzo, bardzo fajny! taki, po którym aż uśmiech sam pojawia mi się na twarzy ;> czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ! Miło to czytać! Ja też się cieszę, że jakoś uratowałam sytuację Klaudii. Nie potrafiłam jej pożegnać i szkoda mi wszystkich było, którzy mieli ją za ważną osobę (:

      Usuń
  4. Świetny czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. O BOŻE, KLAUDIA ŻYJE ! Dzięki Bogu! ♥ Rozdział jest świetny! Wspaniale wybrnęłaś z tej sytuacji o Klaudii. Tak się cieszę, że utrzymałaś ją przy życiu, że nie jest w stanie o tym napisać! Uwielbiam jej postać w Twoim opowiadaniu. Ciekawy pomysł z tym wyjazdem do Dortmundu. Tak ją Klaudia omotała tymi zakupami, że ta padła zmęczona i nawet nie zauważyła, że jadą za granicę! Świetna koncepcja! Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie taki był plan. Wymęczyć Lenę na zakupach i wywieźć ją z Polski (; Haha! Dziękuję bardzo za wszystkie miłe słowa!

      Usuń
  6. Super rozdział! Sama zastanawiam się nad założeniem jakiegoś bloga o Robercie :) Zobaczymy! Kiedy następny? Już nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny w środę :)
      Jeśli się zdecydujesz, to bardzo proszę: wyślij link :) Z chęcią poczytam!
      Dziękuję bardzo ;*

      Usuń
  7. Super rozdział <3
    Czekam na kolejny :)
    Zapraszam http://sylwunia09.blogspot.com mile widziany komentarz ;))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń