Lena
Dziewczyny poszły dopiero w porach popołudniowych. Nie powiem, zrobiło mi się trochę lżej na sercu po rozmowie z nimi, ale jednak nadal czułam ogromny wstręt i zażenowanie. Nie mogłam, choć chciałam zapomnieć o tym co się stało minionej nocy. Chcąc jakoś się pocieszyć, nie myśleć o całej wczorajszej sytuacji, włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po niemieckich kanałach. Wszędzie leciały same komedie romantyczne-jak na złość oczywiście dla mnie. Mimo wszystko postanowiłam obejrzeć jedną z nich. Zaczęło się jak to w takich filmach, bardzo sielankowo. Potem 'książę na białym koniu' zdradził swoją 'księżniczkę', a ta się załamała. Później uznała, że za bardzo go kocha, żeby bez niego żyć i wybaczyła mu. Po seansie siedziałam jeszcze chwile przed telewizorem plazmowym, na mojej ulubionej, jasnej, skórzanej kanapie i przykryta kocem popijałam cieplutką herbatę malinową, którą wprost uwielbiałam. Chciałam już wyłączać dekoder, kiedy w jednej z reklam ujrzałam... SIEBIE?!
-Co do diabła?-pomyślałam i lekko zwiększyłam głośność, by lepiej usłyszeć słowa z reklamy jakiegoś taniego szmatławca, magazynu.
-"Dziewczyna Roberta Lewandowskiego wybiega z klubu! Co stało się na imprezie sylwestrowej? Zdrada czy zwykła kłótnia? Przeczytaj w nowym wydaniu 'Folk'!"-z entuzjazmem wypowiadał każde słowo jakiś redaktor, czy ktokolwiek inny. Nie obchodziło mnie to. Szybko przeczesałam włosy, założyłam buty i w przedpokoju założyłam ciepłą kurtkę, po czym wybiegłam z domu. Od razu nogi poniosły mnie w stronę najbliższego kiosku. Na szczęście nieusytuowany był on jakoś specjalnie daleko, bo po 5 minutach dobiegłam (tak, dokładnie! Po prostu biegłam przez ulice Dortmundu) na miejsce. Poprosiłam starszą kobietę o to całe czasopismo. Zapłaciłam i od razu spojrzałam na okładkę, na której byłam ja... Wybiegająca z klubu, zapłakana, zdezorientowana ja... Usiadłam na ławkę i zaczęłam czytać ten cały artykuł. Byłam przerażona skąd Ci wszyscy ludzie biorą takie informacje. Jakby byli wszędzie na naszym kroku, za naszymi plecami. Wściekła poderwałam się z ławki, wyrzucając w biegu gazetę do najbliższego kosza na śmieci.
Obudziłam się jak zwykle-późno, bo było już sporo po 11:30. Nie chciałam owijać w bawełnę, więc pierwszą czynność jaką chciałam wykonać dziś rano to telefon do samego Roberta. Nie miałam ochoty go widzieć, to prawda, ale nie miałam też zamiaru dłużej z nim być. Przynajmniej nie teraz. Od razu chciałam zabrać wszystkie swoje rzeczy jakie miałam u niego przed przyjazdem Klaudii. Brakowało mi jej. Na szczęście już dziś wieczorem wraca. Chwyciłam za swoją komórkę i wykręciłam numer do Lewego. Nie czekałam długo na jego reakcje. Odebrał chyba po dwóch, może trzech sygnałach. To on zaczął rozmowę. Chyba bał się, że zaraz się rozłączę.
-Lena skarbie! Jak się cieszę, że dzwonisz! Błagam Cię, odezwij się! Czemu nie odbierałaś!? Dzwoniłem wczoraj tyyle razy!-nawijał bez przerw. Kochałam jego głos. Czuły, miły głos, nawet w takich trudnych momentach jak te obecne teraz.
-Jesteś w domu?-spytałam oschle.
-Tak, tak... Jestem-odparł lekko zażenowany.
-Przyjadę po rzeczy-oznajmiłam.
-Co?! Poczekaj! Lenuś, nie błagam Cię! Porozmawiajmy!!-nie chciałam słuchać go dłużej, bo powoli do oczu napływały mi łzy. Rozłączyłam się kończąc naszą rozmowę bez żadnego słowa pożegnania. Odłożyłam telefon na stolik i pobiegłam do łazienki. 'Odprawiłam' swoją codzienną, poranną rutynę i ubrałam się. Zamknęłam drzwi na klucz, wsiadłam do srebrnej Toyoty i opuściłam podjazd naszego domu.
Na miejsce dojechałam w przeciągu góra 20 minut. Niepewnie zaparkowałam samochód przy drzwiach wejściowych domu Lewandowskiego, w których po chwili stał już właśnie on, we własnej osobie. Marnie wyglądał. Wydawało mi się, że oboje przechodzimy przez podobny stan naszego życia. Nadal go kochałam i serce krajało mi się kiedy musiałam oglądać go takiego przybitego, pustego, bez emocji i uczuć. Trudno, ciężko było do niego podejść i to jeszcze tak by nie uronić łzy, by nie pokazać skruchy. Podeszłam pod drzwi i przy samym progu on złapał mnie za ramiona.
-Lenuś...-zaczął .
-Odpuść-odpowiedziałam oschle i nie zważając na nic przecisnęłam się między nim a framugą wejścia do sporego mieszkania Roberta. Od razu nogi poniosły mnie w kierunku schodów po czym do garderoby sypialnianej. Bez skrupułów otworzyłam naszą wspólną szafę. Tak... Była tam taka jedna. Spora. Lewy chciał żebym się do niego przeprowadziła ale jak to ja cały czas odrzucałam propozycję. Kochałam go ale przyjechałam tu z Klaudią i to z nią chciałam i nadal chcę mieszkać. W każdym razie. Robert był sprytny. Stopniowo zostawiałam u niego rzeczy, kiedy przyjeżdżałam na noc. Nawet miałam przeznaczoną szufladę na swoją bieliznę. Wyciągnęłam (swoją oczywiście) torbę podróżną, która stała sobie na dnie szafy i szybkim ruchem pociągnęłam za zamek, który z niesamowitą lekkością otworzył mi 'wejście' do wnętrza torby. Była spora, więc nie musiałam martwić się o miejsce na wszystkie ciuchy i nie tylko. Nawet ich nie składałam tylko najzwyczajniej w świecie wrzucałam kolejno. Chciałam jak najszybciej się stąd wynieść. W sumie sporo się tego wszystkiego nabrało bo ledwo co zapięłam tę 'walizkę' (?). Nie wiem jak to nazwać. Na samą myśl o tym ile wydarzyło się w tej garderobie i sypialni obok łzy zaczęły napływać mi do oczu. Jednak kiedy się odwróciłam i miałam zamiar już wychodzić ujrzałam Lewandowskiego opartego o framugę drzwi. Patrzył na mnie takim błagalnym wzrokiem... Nie mogłam. Zaraz wybuchnę płaczem! Aby napastnik nie musiał być świadkiem tego całego koncertu łez w moim wykonaniu zabrałam swoją torbę i zwinnie przemknęłam do sypialni. Nie odeszłam daleko bo mój chyba już były chłopak złapał mnie za nadgarstek i odwrócił do siebie. Staliśmy tak blisko siebie, że czułam jego oddech, zapach moich ulubionych męskich perfum i delikatne unoszenie się klatki piersiowej na skutek wymiany gazowej. Nawet nie drgnęłam. On zaczął powoli przybliżać swoją twarz do mojej a ja stałam tam jak sparaliżowana. Prawie co złożył na moich ustach pocałunek.
-Przestań...-odsunęłam się od niego i ponownie zaczęłam udawać się w stronę wyjścia jego mieszkania. Oczywiście piłkarz pobiegł za mną i coś krzyczał, ale ja naprawdę nie chciałam słyszeć jego głosu. Za bardzo mnie skrzywdził.
-Lena! Lena, błagam! Porozmawiajmy!-krzyczał a ja w końcu odwróciłam się w jego stronę zatrzymując swoją wędrówkę wzdłuż korytarza i już nie opanowałam łez. Wybuchłam i najzwyczajniej w świecie się poryczałam.
-Przestań Robert! Nie potrafię z Tobą już dalej być!
-Lenuś, proszę Cię! Nie mów tak! Daj mi wyjaśnić wszystko...
-Tu nie ma czego wyjaśniać Robercie! Zdradziłeś mnie, to koniec!-przerwałam, wykrzyczałam i wybiegłam z jego mieszkania. Szybko usytuowałam torbę podróżną w bagażniku i jeszcze szybciej wparowałam za kierownicę samochodu i odjechałam tak szybko jak tylko potrafiłam. Jednak nie za daleko... Miał tak wielkie łzy w oczach, że totalnie nie widziałam drogi. Wszystko się rozmazywało, aż w końcu spostrzegłam, że zmieniłam pas i jadę pod prąd i to na dodatek tak szybko... W pewnym momencie dostrzegłam pędzące, sportowe auto, które w ostatniej chwili wcisnęło hamulce a ja na całe szczęście skręciłam i zjechałam na pobocze. Cała przerażona zaistniałą sytuacją wysiadłam ze srebrnej Toyoty należącej do mojej przyjaciółki i usłyszałam jak ktoś drze się za moimi plecami.
-Idiotka! Kto Ci dał prawo jazdy!! Naucz się jeździć wstrętna...-urwał na moment a ja wtedy odwróciłam się w stronę tego 'nieznajomego' mężczyzny-...Lena?!
-Marco...-znów się poryczałam. Nie zdążyłam wypowiedzieć żadnego słowa. Po protu poczułam jak chłopak podbiega do mnie i mocno mnie przytula a ja moczę mu koszulkę kolejnymi strumieniami łez.
-Co się stało Lena? Czemu płaczesz?-zapytał troskliwie.
-Straciłam Roberta!! Boże, straciłam go...-szlochałam i szlochałam. Jakbym była małą dziewczynką, która nie dostała wymarzonego prezentu pod choinkę.
-Chodź! Zawiozę Cię do domu i opowiesz mi wszystko... Wsiadaj do swojego i poczekaj. Ja tylko zaparkuję swoje auto tam na parkingu-wskazał palcem na nieduże, płatne miejsce postojowe-i już wracam-uśmiechnął się, po czym poleciał odstawić swój samochód. Ja zrobiłam to co mi kazał i czekałam cierpliwie na jego przybycie.
Blondyn pomógł mi wysiąść z auta, otworzył drzwi mojego mieszkania i podprowadził mnie aż do salonu na kanapę. Usiadł przy mnie i spojrzał się jednym ze swoich najpiękniejszych wzroków.
-Jesteś cała?
-Tak, tak. Na szczęście nic się nie stało ani Tobie ani mi, tak?
-Wszystko gra-skwitował-Pogadamy teraz o tym czemu w takim stanie prowadziłaś samochód?-na samą myśl o tym wszystkim chciało mi się płakać, ale ile mogę męczyć tego biednego chłopaka swoimi problemami?
-Nie ważne...-wymusiłam uśmiech.
-Jasne, jasne! Powiedziałaś, że straciłaś Roberta...-zaczął-Nie jesteście już razem?
-Nie-odpowiedziałam krótko i zwięźle. Nie chciałam tłumaczyć co się stało i ponownie beczeć. Który byłby to już raz dzisiaj?
-Co się wydarzyło? Lenka, wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko-przybliżył się do mnie i położył swoją dłoń na moim kolanie. Poczułam się dość dziwnie i lekko speszona wydusiłam coś z siebie.
-Nie mam ochoty o tym rozmawiać, okej? Kiedy indziej...
-Jak sobie życzysz, nie narzucam się.-odparł lekko zrezygnowany.
-Dziękuję!-palnęłam tak nagle.
-Ale za co?
-Za to, że jesteś-lekko uniosłam kąciki swoich ust i przysunęłam się do Marco składając na jego policzku delikatny pocałunek.
-Wiesz, że możesz na mnie polegać, prawda? Zawsze!
-Wiem, wiem! Dzięki raz jeszcze!
-Po raz kolejny nie ma za co! Dobra, zwijam się bo za kilka minut trening, a Klopp nie toleruje długich spóźnień! Pa-mruknął kiedy znajdował się w przed pokoju.
-Marco, czekaj!-zatrzymałam go-Masz czym dojechać?
-Zamówię taksówkę-uśmiechnął się i wyszedł.
__________________________________
Po raz kolejny tak głupio kończę rozdział! Przepraszam. Nie należy on do jednych z tych dobrych. Ogólnie nie jestem zbytnio z niego zadowolona, no ale! Mam nadzieje, że w wakacje dam radę dodawać częściej i coś o niebo lepszego niż to co daję wam dzisiaj! Jeszcze nie wiem jakim czasem będę dysponować w lipcu i sierpniu, bo mam jechać do Warszawy do siostry, może wyjazd do Niemiec z przyjaciółką z klasy i podróż nad Morze z rodzinką (;! No nie wiem. W każdym razie postaram się was przed wszystkim, jakimkolwiek wyjazdem uprzedzić, że nie dodam, bądź dodam wcześniej rozdział. I mam nadzieje, że gdziekolwiek pojadę do będę miała ze sobą laptopa z internetem! Okej, nie rozpisuję się dalej!
Życzę udanych wakacji i samych czerwonych pasków na ŚWIADECTWACH! Buziaki kochane ;* !
-Lenuś...-zaczął .
-Odpuść-odpowiedziałam oschle i nie zważając na nic przecisnęłam się między nim a framugą wejścia do sporego mieszkania Roberta. Od razu nogi poniosły mnie w kierunku schodów po czym do garderoby sypialnianej. Bez skrupułów otworzyłam naszą wspólną szafę. Tak... Była tam taka jedna. Spora. Lewy chciał żebym się do niego przeprowadziła ale jak to ja cały czas odrzucałam propozycję. Kochałam go ale przyjechałam tu z Klaudią i to z nią chciałam i nadal chcę mieszkać. W każdym razie. Robert był sprytny. Stopniowo zostawiałam u niego rzeczy, kiedy przyjeżdżałam na noc. Nawet miałam przeznaczoną szufladę na swoją bieliznę. Wyciągnęłam (swoją oczywiście) torbę podróżną, która stała sobie na dnie szafy i szybkim ruchem pociągnęłam za zamek, który z niesamowitą lekkością otworzył mi 'wejście' do wnętrza torby. Była spora, więc nie musiałam martwić się o miejsce na wszystkie ciuchy i nie tylko. Nawet ich nie składałam tylko najzwyczajniej w świecie wrzucałam kolejno. Chciałam jak najszybciej się stąd wynieść. W sumie sporo się tego wszystkiego nabrało bo ledwo co zapięłam tę 'walizkę' (?). Nie wiem jak to nazwać. Na samą myśl o tym ile wydarzyło się w tej garderobie i sypialni obok łzy zaczęły napływać mi do oczu. Jednak kiedy się odwróciłam i miałam zamiar już wychodzić ujrzałam Lewandowskiego opartego o framugę drzwi. Patrzył na mnie takim błagalnym wzrokiem... Nie mogłam. Zaraz wybuchnę płaczem! Aby napastnik nie musiał być świadkiem tego całego koncertu łez w moim wykonaniu zabrałam swoją torbę i zwinnie przemknęłam do sypialni. Nie odeszłam daleko bo mój chyba już były chłopak złapał mnie za nadgarstek i odwrócił do siebie. Staliśmy tak blisko siebie, że czułam jego oddech, zapach moich ulubionych męskich perfum i delikatne unoszenie się klatki piersiowej na skutek wymiany gazowej. Nawet nie drgnęłam. On zaczął powoli przybliżać swoją twarz do mojej a ja stałam tam jak sparaliżowana. Prawie co złożył na moich ustach pocałunek.
-Przestań...-odsunęłam się od niego i ponownie zaczęłam udawać się w stronę wyjścia jego mieszkania. Oczywiście piłkarz pobiegł za mną i coś krzyczał, ale ja naprawdę nie chciałam słyszeć jego głosu. Za bardzo mnie skrzywdził.
-Lena! Lena, błagam! Porozmawiajmy!-krzyczał a ja w końcu odwróciłam się w jego stronę zatrzymując swoją wędrówkę wzdłuż korytarza i już nie opanowałam łez. Wybuchłam i najzwyczajniej w świecie się poryczałam.
-Przestań Robert! Nie potrafię z Tobą już dalej być!
-Lenuś, proszę Cię! Nie mów tak! Daj mi wyjaśnić wszystko...
-Tu nie ma czego wyjaśniać Robercie! Zdradziłeś mnie, to koniec!-przerwałam, wykrzyczałam i wybiegłam z jego mieszkania. Szybko usytuowałam torbę podróżną w bagażniku i jeszcze szybciej wparowałam za kierownicę samochodu i odjechałam tak szybko jak tylko potrafiłam. Jednak nie za daleko... Miał tak wielkie łzy w oczach, że totalnie nie widziałam drogi. Wszystko się rozmazywało, aż w końcu spostrzegłam, że zmieniłam pas i jadę pod prąd i to na dodatek tak szybko... W pewnym momencie dostrzegłam pędzące, sportowe auto, które w ostatniej chwili wcisnęło hamulce a ja na całe szczęście skręciłam i zjechałam na pobocze. Cała przerażona zaistniałą sytuacją wysiadłam ze srebrnej Toyoty należącej do mojej przyjaciółki i usłyszałam jak ktoś drze się za moimi plecami.
-Idiotka! Kto Ci dał prawo jazdy!! Naucz się jeździć wstrętna...-urwał na moment a ja wtedy odwróciłam się w stronę tego 'nieznajomego' mężczyzny-...Lena?!
-Marco...-znów się poryczałam. Nie zdążyłam wypowiedzieć żadnego słowa. Po protu poczułam jak chłopak podbiega do mnie i mocno mnie przytula a ja moczę mu koszulkę kolejnymi strumieniami łez.
-Co się stało Lena? Czemu płaczesz?-zapytał troskliwie.
-Straciłam Roberta!! Boże, straciłam go...-szlochałam i szlochałam. Jakbym była małą dziewczynką, która nie dostała wymarzonego prezentu pod choinkę.
-Chodź! Zawiozę Cię do domu i opowiesz mi wszystko... Wsiadaj do swojego i poczekaj. Ja tylko zaparkuję swoje auto tam na parkingu-wskazał palcem na nieduże, płatne miejsce postojowe-i już wracam-uśmiechnął się, po czym poleciał odstawić swój samochód. Ja zrobiłam to co mi kazał i czekałam cierpliwie na jego przybycie.
Blondyn pomógł mi wysiąść z auta, otworzył drzwi mojego mieszkania i podprowadził mnie aż do salonu na kanapę. Usiadł przy mnie i spojrzał się jednym ze swoich najpiękniejszych wzroków.
-Jesteś cała?
-Tak, tak. Na szczęście nic się nie stało ani Tobie ani mi, tak?
-Wszystko gra-skwitował-Pogadamy teraz o tym czemu w takim stanie prowadziłaś samochód?-na samą myśl o tym wszystkim chciało mi się płakać, ale ile mogę męczyć tego biednego chłopaka swoimi problemami?
-Nie ważne...-wymusiłam uśmiech.
-Jasne, jasne! Powiedziałaś, że straciłaś Roberta...-zaczął-Nie jesteście już razem?
-Nie-odpowiedziałam krótko i zwięźle. Nie chciałam tłumaczyć co się stało i ponownie beczeć. Który byłby to już raz dzisiaj?
-Co się wydarzyło? Lenka, wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko-przybliżył się do mnie i położył swoją dłoń na moim kolanie. Poczułam się dość dziwnie i lekko speszona wydusiłam coś z siebie.
-Nie mam ochoty o tym rozmawiać, okej? Kiedy indziej...
-Jak sobie życzysz, nie narzucam się.-odparł lekko zrezygnowany.
-Dziękuję!-palnęłam tak nagle.
-Ale za co?
-Za to, że jesteś-lekko uniosłam kąciki swoich ust i przysunęłam się do Marco składając na jego policzku delikatny pocałunek.
-Wiesz, że możesz na mnie polegać, prawda? Zawsze!
-Wiem, wiem! Dzięki raz jeszcze!
-Po raz kolejny nie ma za co! Dobra, zwijam się bo za kilka minut trening, a Klopp nie toleruje długich spóźnień! Pa-mruknął kiedy znajdował się w przed pokoju.
-Marco, czekaj!-zatrzymałam go-Masz czym dojechać?
-Zamówię taksówkę-uśmiechnął się i wyszedł.
__________________________________
Po raz kolejny tak głupio kończę rozdział! Przepraszam. Nie należy on do jednych z tych dobrych. Ogólnie nie jestem zbytnio z niego zadowolona, no ale! Mam nadzieje, że w wakacje dam radę dodawać częściej i coś o niebo lepszego niż to co daję wam dzisiaj! Jeszcze nie wiem jakim czasem będę dysponować w lipcu i sierpniu, bo mam jechać do Warszawy do siostry, może wyjazd do Niemiec z przyjaciółką z klasy i podróż nad Morze z rodzinką (;! No nie wiem. W każdym razie postaram się was przed wszystkim, jakimkolwiek wyjazdem uprzedzić, że nie dodam, bądź dodam wcześniej rozdział. I mam nadzieje, że gdziekolwiek pojadę do będę miała ze sobą laptopa z internetem! Okej, nie rozpisuję się dalej!
Życzę udanych wakacji i samych czerwonych pasków na ŚWIADECTWACH! Buziaki kochane ;* !
kurcze Lewy to debil że stracił taką laskę no i jeszcze teraz Marco się pojawił.Mam nadzieję że Lena kiedyś wybaczy Robertowi i będą razem :).Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKto wie, kto wie :) Marco co prawda namiesza trochę w życiu Leny, ale na nagłówku nadal jest Robert, więc kto wie, kto wie? :) Buziaki i dziękuję za wszystkie słowa ;*
Usuńkurczę to takie smutne że się rozstali, oni się przecież tak bardzo kochają ;x
OdpowiedzUsuńjuż myślałam że Lena spowoduję jakiś wypadek czy coś w tym stylu ale na szczęście nic się nie stało więc odetchnęłam z ulgą. Ciekawi mnie jak to się teraz wszystko potoczy no i jaką rolę w jej życiu odegra Marco, ale mimo wszystko liczę że w miarę szybko Lena i Robert wrócą do siebie. ;)
pozdrawiam ;*
Troszkę Marco namiesza w życiu Leny ale jednak... albo nie! Nie spekuluję :D ! Dzięki za wszystkie słowa, buziaki ;*
UsuńRozdział wspaniały (jak zawsze zresztą), ale nie mogę wybaczyć tego Robertowi, że on zdradził Lenę. No i jeszcze media i prasa muszą wtrącić trzy grosze. Jak to mówią, life is brutal xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
http://marcoreusstory.blogspot.com/
No tak, media zawsze coś odejmą, dorzucą i dlatego nie warto wierzyć we wszystko co piszę (;
UsuńDzięki! Buziaki ;*
Smutny trochę rozdział, z powodu tego ich rozstania. Lewy nieźle narozrabiał. Jednak mam nadzieję, że wrócą kiedyś do siebie, byli taką cudowną parą!
OdpowiedzUsuńJednak mimo że smutny, jest to cudowny rozdział! Kocham te opowiadanie! <3
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam ;*
Dziękuję bardzo! ♥
UsuńSmutaśne ;<
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
Wiecznej sielanki też być nie może ;)
Usuńten Lewy zawsze coś spieprzy -.- rozstali się i co teraz ? zastanawia mnie podejście Marco do problemów Leny. chce jej pomóc, to zrozumiałe, ale ja wyczuwam jakieś delikatny podstęp w jego poczynaniu. czyżby zraniona Lena po rozstaniu z Robertem wplątała się w romans z jego przyjacielem ?? no nie..wiem..takie mam wrażenie, ale zapewne się mylę :)
OdpowiedzUsuńjeszcze się zastanawiam co Ci się kochana nie podoba w tym rozdziale ?? wszystko, powtarzam WSZYSTKO jest cudownie napisane, i nie ma żadnego ale !! :)
wyczekuję kolejnego rozdziału bez względu na to kiedy się on ukaże !
ja również życzę Ci wspaniałych wakacji, świadectwa z paskiem i wielu radosnych przygód :)
pozdrawiam, Patrycja
ps. zapraszam do siebie na nowy blog o Lewym :)
Mamy podobny tok myślenia, wiesz? Ale nic nie mówię (; ! Dziękuję za wszystko! Buziaki i trzymaj się kochana ;*
UsuńOMG!!! Nie wiem jak innych, ale mnie rozdział powił na kolana !! :)) Kochana ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego jak ja uwielbiam twoją twórczość!! :D To jest coś niesamowitego !
OdpowiedzUsuńStrasznie szkoda mi Roberta. Lena nie dała mu się z niczego wytłumaczyć, ale w sumie to się jej nie dziwię. Lewy strasznie ją skrzywdził. Ja nie wiem jak bym się zachowała na jej miejscu. Fatalna sytuacja. Ta Wiktoria zawsze robiła jej przykrość. Lena ma świadomość tego, że to wszystko jej spawka i to przez nią jej związek się rozpadł. Z drugiej zaś strony, Lewy nie powinien mieć takiej chwili słabości.... A sama już nie wiem. Bardzo bym chciała żeby się pogodzili. Zależy mi na tym ;)) Chcę czytać o nich w nieskończoność :))
Dziękuję ci kochana za wsparcie na moim blogu :))
Buziaki:*** KC <3
Jej, aż się łza w oku kręci jak czytam komentarze od Ciebie kochana! Wszystko takie szczerze! Dziękuję Ci bardzo ;* ! ♥
UsuńMyślę, że jednak Lena powinna posłuchać co Robert ma jej do powiedzenia, wiem, to nie jest łatwe, ale i tak uważam, że powinna trochę ochłonąć i pogadać z Robertem. Pozdrawiam i zapraszam do siebie, miały być w Piątek, ale mogę nie zdążyć, więc są dzisiaj,
OdpowiedzUsuńhttp://wsieciklamstwa.blogspot.com/
http://zlotkoiorzelek.blogspot.com/
http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/
zapraszam
p.s. i informuj o nowych. Masz gg?? jesli tak to pisz 8813572. pozdrawiam
Lena ma taki charakter, że boi się usłyszeć prawdy. Może po prostu boi się ludzi i zranienia... No cóż (; Jeszcze nie raz sobie z Robertem pogada, obiecuję! :) Bardzo się cieszę, że dodałaś rozdziały dziś! Lecę czytać! Dziękuję za wszystko ;*
UsuńSzkoda mi Roberta.. Lena powinna dać mu szansę wszystko wytłumaczyć i przede wszystkim go wysłuchać.Wiem, że to nie jest łatwe i ja też pewnie nie chciała rozmawiać z taką osobą, ale mimo wszystko powinna ochłonąć. Jednak mam nadzieję, że będą znowu razem! <3
OdpowiedzUsuńNie wiem co Ci się nie podoba, bo piszesz bosko. Chciałabym pisać tak ja Ty czy nie jedna z dziewczyn...
Zapraszam do mnie - http://robert-eliza-story.blogspot.com/
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam ;*
Dziękuję bardzo za wszystkie ciepłe słowa ♥
UsuńNa pewno zajrzę!
Super ! Bardzo mi się podoba ; ) tylko szkoda mi Leny i Roberta ! Przecież oni muszą być razem , oni są dla siebie stworzeni ;*pozdrawiam ; )))
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńŚwietny! Strasznie mi się podoba. Mam nadzieję że Lena i Robert się pogodzą. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział ;) http://trudny-wybor.blog.pl/
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ♥
UsuńDziękuję bardzo ♥
OdpowiedzUsuńNa pewno zajrzę (:
Kurczaki.. Oni muszą się pogodzić. Dziewczyna według mnie powinna z nim poważnie pogadać, a w szczególności dać mu szansę ;) No muszą być razem, nie ma innej opcji :>
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://czas-na-prawdziwych-bohaterow.blogspot.com/
Zobaczy jak tam się potoczy ich dalsza znajomość :)
UsuńNa pewno zajrzę! :)
Kochana! Mówisz, że ten rozdział jest kiepski? To jaki według Ciebie jest doskonały?! Ja kocham i ten rozdział i to opowiadanie! Kocham i Lenę i Roberta! Kocham wszystkich bohaterów! Aww! Wszystko kocham! Jejku, jaka ja miłosna ostatnio jestem *.* No, ale to Twoje opowiadanie tak mnie zmieniło! Nie mogę doczekać się Twoich następnych rozdziałów! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJej, dziękuję bardzo, bardzo ♥ !
UsuńTwój blog jest GENIALNY! <3 Kocham go czytać! Muszą się pogodzić bo jak nie to ja zwariujee XD :* zapraszam na mojego bloga- http://www.loverobertstory.blogspot.com/ <3
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ♥
UsuńNa pewno zajrzę!
GENIALNYYYYYYY !!!!!!!
OdpowiedzUsuńZakochać się !!!!
Zapraszam do siebie i przepraszam za długgggą nieobecność
http://just-tonight-i-would-fight.blogspot.com/p/czytane-i-polecane.html
Dziękuję bardzo ♥
UsuńZapraszam do siebie na nowego bloga: http://marco-and-zuza.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzięki, na pewno zajrzę! :)
UsuńMychooo Czekam na nowy, a jak na razie zapraszam do siebie na drobne ogłoszenie. :)
OdpowiedzUsuńKochana moja! Jak ty cudownie piszesz! Na twoją twórczość czekam zawsze z utęsknieniem :3
OdpowiedzUsuńI ja nie wiem, co ci się w tym nie podoba!
Może jestem dziwna, ale czytając to popłakałam się. Ryczałam, że Lena i Robert już nie są razem, że kochają sie, ale przez zdradę dziewczyna już mu nie ufa - dlaczego?! :c
Masakra, oby wrócili do siebie! :c
chociaż wiem, że nie będzie łatwo ...
Na dodatek wtrąca sie Marco - kocham tego blondyna i wiem, że chce jej pomóc, ale boje sie ze wyjdzie z tego coś więcej niż tylko przyjaźń ....
W każdym razie ślę ci dużo weny, bo wiem, że zawsze jest potrzebna! :*
Pozdrawiam! :>