środa, 1 maja 2013

Rozdział 12


Lena

Pierwszego dnia, po przyjeździe Robert zabrał mnie na starówkę i udało nam się zwiedzić wspaniały Poznań. Zakochałam się w tym mieście. Pierwszy raz tu byłam i moje wrażenia jak najbardziej pozytywne. Ludzie podchodzili do nas i prosili o autografy oraz zdjęcia. Trafiło się nawet kilku dziennikarzy, którzy zaczepili mnie, podczas wieczornego spaceru i twierdzili, że jestem dziewczyną najlepszego napastnika Bundesligi. Z początku to  mnie wpieniało, i to dobitnie, ale po dwóch dniach, przyzwyczaiłam się do tego i najzwyczajniej w świecie, zaczęłam sobie to lekceważyć, twierdząc, że i tak nic o nas nie napiszą, bo w końcu nie mają podstaw, żeby zrobić z nas parę.
     Gotowałam obiad, kiedy Robert otwierał drzwi wejściowe do ‘naszego’ tymczasowego domu. Usłyszałam jak wiesz kurtkę i zdejmuje buty  w przedpokoju. Wiedział, że nie lubię jak ktoś łazi mi w butach po domu.
-Gdzie jesteś?-usłyszałam jego głos
-W kuchni-w tym momencie poczułam jego dłonie na moich oczach, które uniemożliwiły mi kontynuowanie mojej obecnej pracy.-Zwariowałeś! Nie widzisz, że coś robię-droczyłam się.
-Mam dla Ciebie niespodziankę-szepnął mi do ucha, a ja poczułam jego oddech na mojej szyi. Zadrżałam.
-Nie wygłupiaj się-zachichotałam, po czym zostałam szybko odwrócona w stronę Lewego, który delikatnie zabierał swoje dłonie z moich powiek. Zobaczyłam go, trzymającego wielki bukiet kwiatów, a w drugiej ręce miał przy sobie dwa bilety.
-Ta da!
-Jezu, Robert! Z jakiej to okazji?-zdziwiłam się kiedy wręczył mi chyba setki kolorowych tulipanów.
-Przez to wszystko co się ostatnio działo, nie zdążyłem Ci nawet podziękować za to wszystko. Za to, że jesteś tu ze mną i ciągle mnie wspierasz.-uśmiechnął się-A no i za to, że codziennie rano budzę się, schodzę na dół, a tu przepiękna kobieta, gotuje mi śniadanie. Albo, gdy wracam z miasta i widzę na stole przepyszny obiad. Po prostu dziękuję!
-Oj, Robert! To ja dziękuję! Nie musiałeś-wyszczerzyłam się i powąchałam bukiet, który pachniał ogromną świeżością i delikatnością.-Ale wiesz… Z tą „przepiękną kobietą” to przesadziłeś!
-Z niczym nie przesadziłem!-zaśmiał się-No, a teraz to liczę na ogromnego całusa, za te starania-rozłożył ręce, jakby prosił się, żeby ktoś do niego podszedł. Nie chciałam być wredna, więc przytuliłam go i na jego policzku złożyłam ciepłego całusa.
-Liczyłem na coś więcej, ale niech Ci już będzie-znów usłyszałam jego ciepły śmiech-No, a teraz jeszcze jeden prezent!-podniósł rękę, w której, tak jak przypuszczałam trzymał bilety-Zabieram Cię dziś na mecz Twojej ulubionej polskiej drużyny, Lecha Poznań.
-Co Ty dzisiaj taki dobroczynny się zrobiłeś?
-A nie podobam Ci się taki?
-Nie no! Nie narzekam! Co ty!-przytuliłam go w geście podziękowania.-To o której grają?
-O 16:45.
-Jej, w końcu zobaczę na żywo Teodorczyka!-uśmiechnęłam się ze szczęścia, a Robert był wyraźnie zdziwiony.
-Co Ty się tak nim zachwycasz?-spytał, chyba lekko poirytowany.
-No co? Świetnie gra, jest młody i… przystojny, jakby nie było!-zaakcentowałam ostatnie słowa i zwróciłam wzrok na Lewandowskiego, opierającego się właśnie o jasny blat kuchenny.
-Świetnie gra, młody, przystojny!? Czyż ja taki nie jestem?-zachichotał .
-Twoja skromność mnie przeraża!
-Jakież to zabawne, skarbie!-uśmiechnął się.
-Nie zapędzaj się tak, kochaniutki!-zganiłam go palcem, lekko się śmiejąc. Dokończyłam przygotowywanie obiadu i oboje zasiedliśmy do stołu. Spożyliśmy posiłek i spojrzeliśmy na zegarek. Dochodziła właśnie 15:20, więc szybko ulotniłam się na górę do mojej, a tak właściwie to rodziców Roberta sypialni i zaczęłam zastanawiać się w co się ubrać. Nie miałam bluzki Lecha Poznań, bo jedyną jaką miałam zostawiłam na Mazurach, w rodzinnym domu. Zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą bluzkę, którą miałam pod ręką. Wyszłam z sypialni i szłam w stronę pokoju Lewego. Zapukałam lekko i weszłam. W sumie nie czekałam na zaproszenie i może to był mój błąd, ale wchodząc do pomieszczenia, w którym spał, zobaczyłam go, w samych spodniach. Jezu, Robercie, czy ty zawsze musisz tak na mnie działać!? Z początku nie mogłam oderwać od niego wzroku, ale postanowiłam oprzytomnieć i po chwili zeszłam z powrotem na Ziemię.
-Przepraszam!
-Ależ nic się nie stało!-uśmiechnął się i obleciał mnie wzrokiem. Dopiero kiedy zatrzymał wzrok na mojej bluzce, zorientowałam się, że założyłam prześwitującą, jasną koszulkę i Lewandowski bez skrupułów, może oglądać moją ciemną bieliznę. Zrobiło się nie zręcznie, ale postanowiłam tego nie pokazywać. Kontynuowałam zamiar, dla którego tu przyszłam.
-Wiesz, bo jedyną koszulkę Lecha Poznań jaką mam, zostawiłam w Mrągowie-moim rodzinnym mieście i chciałam zapytać, czy Ty może nie masz jakiejś?
-Pomyślałem o tym i zabrałem z Dortmundu kilka t-shirtów-podszedł do komody, stojącej tuż pod oknem i z najniższej szuflady wyjął dwie koszulki z logo tutejszego klubu. Rzucił mi jedną z nich i sam założył drugą.
-Dzięki-uśmiechnęłam się i szybko ulotniłam się z jego pokoju, wiedząc jaką bluzkę i czyj wzrok mam na sobie. Wchodząc do pokoju, od razu zabrałam kosmetyki, przygotowane wcześniej, niebieskie rurki i udałam się do łazienki. Tam trochę mi jednak zeszło. Ubrałam się w jeansy i t-shirt, który jak się później dowiedziałam, na plecach miał napisane „Lewandowski”, więc jest to koszulka jeszcze za czasów Roberta w Lechu. Związałam włosy w niesfornego koka, umalowałam się i wróciłam do sypialni. Spakowałam swoją miętową torebkę i zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Lewy.
-Można już wychodzić?!-spytał poirytowany.-Tyle siedziałaś w tej łazience…
-Tak, możemy… Nie czekaj! Zapomniałam swetra!-zrzuciłam z ramienia torbę i kiedy zaczęłam biec w stronę schodów, Robert zatrzymał mnie delikatnie.
-Tego swetra?-pokazał mi bawełniany, ciemny sweterek, zapinany na guziki, którego zniósł już wcześniej, bo chyba domyślił się, albo przewidział, że i tak go zapomnę.
-Tak tego. Dzięki! Jesteś kochany!-pocałowałam go w policzek w geście podziękowania.
-Chyba, zacznę być taki dobroczynny częściej.-zaśmiał się
-Dobrze, dobrze! Chodź po się spóźnimy!

    Na stadion dojechaliśmy w dwadzieścia, może dwadzieścia pięć minut. Zdążyliśmy na szczęście przed czasem. Zajęliśmy swoje miejsca na trybunach i wtedy Lewandowski wyjął z kieszeni swój telefon i zrobił nam wspólne zdjęcie, na którym się wygłupialiśmy. Do rozpoczęcia zostało jeszcze 10 minut, więc mądry Robert zadecydował, że udostępni tą fotkę na swojej oficjalnej stronie. I tak też zrobił! Po kilku minutach, weszłam na facebooka, na swoim telefonie i zobaczyłam jakieś 1000 like, przy tym zdjęciu, a pod nim miliony pytań typu: „To Twoja nowa dziewczyna? ;o”. Troszkę pogniewałam się na swojego towarzysza, ale kiedy tylko chłopaki z Poznania, wbiegli na boisko, to zaczęliśmy im kibicować i już zapomniałam o tym co przed chwilą zrobił. Lech w końcowym rezultacie wygrał skromnie, bo tylko 1-0 z Jagiellonią Białystok, po golu, właśnie Teodorczyka. Wychodząc ze stadionu, natknęliśmy się na kilku reporterów, którzy zaczęli nas obsypywać milionami pytań, dotyczących naszego ‘związku’, którego tak naprawdę nie było. Gdy wróciliśmy do domu, ja od razu udałam się do pokoju i zadzwoniłam do Klaudii, potem do rodziców i weszłam jeszcze na facebooka, by zobaczyć co tam ludzie sobie znów wymyślili.

Robert

   Kiedy wróciliśmy po meczu do mieszkania, Lena od razu udała się na górę do sypialni. Ja miałem ochotę zadzwonić do Wojtka, więc uruchamiając laptopa i logując się na Skype, miałem wielką nadzieję, że znów trafię na dostępnego przyjaciela. Znów mi się udało, ale nie mieliśmy wiele czasu bo Szczęsny właśnie gdzieś wychodził.
-Co się znowu dzieje Lewusku?-spytał śmiejąc się.
-Wojtusiu, wiesz, że nie lubię jak tak do mnie mówicie! Ale mniejsza z tym. Znów chodzi o Lenę. Kurde, tak cholernie pragnę powiedzieć jej, że ją kocham, ale po prostu nie wiem jak i kiedy. Dzisiaj cały dzień tak mnie korci do tego, żeby ją pocałować, że nie daję rady już na nią patrzeć, bo boję się, że zrobię coś głupiego.
-Lewy, ty jesteś po prostu zakochany! ZAKOCHANY!-podkreślił ostatnie słowo i powtórzył je, żeby dodać nutę dramaturgii.-Cały czas zastanawiam się co Ty tu jeszcze robisz? Gadasz ze mną, zamiast powiedzieć jej co czujesz! Cholera, stary! Jesteście sami, w jednym domu, w Poznaniu! Nie możesz wykorzystać tego i jej wszystko w końcu powiedzieć?! Pamiętaj, że Lena jest ładną dziewczyną i jak Ty jej tego nie powiesz, to ktoś zrobi to za Ciebie i wtedy, już totalnie i na zawsze ją stracisz!-patrzyłem z jak wielkim zaangażowaniem Wojtek wypowiada każde słowo-No rusz tyłek i spierdzielaj stąd, bo jak Cię zobaczę na żywo to Cię chyba pizdnę, normalnie!-zaśmiał się i nawet nie czekał na pożegnanie. Po prostu się rozłączył. Ten cały jego monolog, tak bardzo mnie zmotywował, że szybko pośpieszyłem na górę i pewny siebie wkroczyłem do sypialni Leny.
-Mogę?-spytałem
-Jasne!-usłyszałem jej piękny głos i znów mnie zatkało. Chciałem się wycofać, ale coś mnie blokowało. Zanim przeszedłem do sedna sprawy, rozmawialiśmy dobrą godzinę.
-Lena…-zacząłem niepewnie-Chciałbym Ci coś powiedzieć…
-Mów-odparła uśmiechając się tak delikatnie, ale za razem tak pięknie.
-Bo wiesz… Chodzi o to, że ja…-zacząłem się jąkać. Nie potrafiłem nic z siebie wydusić-…Albo nie. To nie ma sensu…
-Kiedy indziej…-uśmiechnęła się i nie naciskała. Chyba widziała, że nie jestem gotowy jej jeszcze nic powiedzieć.
-Nie przeszkadzam-wstaliśmy oboje. Ja kierowałem się do wyjścia a ona stała oparta jedną ręką o dębową komodę. Kiedy minąłem próg jej pokoju i znalazłem się w korytarzu, zatrzymałem się. Przypomniały mi się wtedy słowa mojego taty. „Kiedy indziej, może nigdy nie nadejść…”. Wspomniałem jak rodzice mi to powtarzali. Teraz dobrze wiedziałem co mam zrobić. Pewnie, odwróciłem się i znów wszedłem przez otwarte drzwi jej pokoju i gdy ujrzałem ją, stojącą przy drewnianym meblu, nawet nie zatrzymując się podszedłem do niej bardzo blisko, chwyciłem jej twarz w swoje dłonie, podniosłem do góry i od razu pocałowałem. Lena odwzajemniła ten pocałunek. Z minuty na minutę, pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne, a ona o dziwo, wszystko odwzajemniała. Zrobiło się gorąco. Zacząłem całować ją po szyi, a ona lekko odchyliła głowę, w bok. Po chwili zsunąłem z jej ramion, jedwabny sweter, który teraz leży już na panelach. Nie czekałem długo. Wręcz zerwałem z niej koszulkę, z moim imieniem na plecach. Ona nie pozostała dłużna i pozbyła się mojej koszulki. Przycisnąłem ją do ściany i złapałem ją za uda, lekko unosząc do góry. Całowaliśmy się cały czas.
-Obiecuję Ci wieczność i dzień dłużej-wyszeptałem pomiędzy pocałunkami, po czym oboje wylądowaliśmy na łóżku, kompletnie zatracając się w sobie.

_____________________
No to jest! Oczekiwany rozdział z momentem namiętności ;) Mam nadzieję, że się wam spodoba taki zwrot akcji. Tyle co do tego rozdziału :)
Na pewno każdy z was oglądał wczorajszy mecz i tą dramatyczną końcówkę. Jeju, płakałam, jak Real wbił nam drugiego gola i do końca meczu ryczałam. Potem to już ze szczęścia, że przeszliśmy do finału! Emocje nadal mi towarzyszą i mam nadzieje, że nie odbiło się to na jakości tego rozdziału. Do następnego ;* 

20 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny! Uwielbiam <3
    Czekam na kolejny ;)
    A co do meczu... tego się nie da opisać! ten awans na finał to coś pięknego <3
    Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/2013/05/rozdzia-6.html mile widziany komentarz :>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ♥ !
      Lecę nadrobić jeden rozdział i czytać następne u Ciebie ;*

      Usuń
  2. O Boże! Tego się nie spodziewałam! Jak Robert wyszedł z jej sypialni, to już taka zrezygnowana byłam i już wiedziałam, że napiszę coś w stylu "Jak mogłaś znowu nie dać im szansy?!", a tu taki zwrot akcji! Naprawdę się cieszę, że coś się między nimi wydarzyło. Cały ten rozdział trzymałaś w napięciu i to mi się podobało! Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ♥
      Cieszę się, że się cieszysz ;) Haha.

      Usuń
  3. ''Obiecuję ci wieczność i jeden dzień dłużej''. Jakie to było cudowneeeee. Rozdział super i mam pytanko. Kiedy pojawi się następny? A co do meczu to pierwszy raz się cieszę wyniku 2:0 dla drużyny, której nie kibicuję, ale to tylko dlatego, że jesteśmy w finale i nie strzelili trzeciej. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ♥
      Następny w niedziele (:

      Usuń
  4. Boski, cudowny i nie wiem jak jeszcze go nazwać ten rozdział jak i cały twój blog jest świetny !!! A co do meczu cała się trzęsłam od 83' i myślałam że mi serce wyskoczy a potem ryczałam ze szczęścia. Czekam na kolejny i wiem że też będzie cudowny !! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ♥
      Ja też na meczu to płakałam ale wierzyłam i modliłam się za Borussię, bo nikt na nich nie stawiał i nikt im nie dawał szansy nawet wyjścia z grupy, a oni zaszli tak daleko :)

      Usuń
  5. jakie CUDO !! <3 to jest wspaniałe co piszesz !
    zapraszam http://lewy-go-away.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny!! Jesteś świetna w pisaniu opowiadań! I ta końcówka jest świetna

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, tak, tak!!! Wreszcie Robert zabrał się do sprawy jak trzeba i stało się na coś na co czekałam od kilku rozdziałów;)
    Rozdział oczywiście świetny!:)
    Co do meczu to też tak miałam...ostatnie pięć minut stałam przed telewizorem, zaciskałam kciuki i zamykałam oczy...mega stres, ale najważniejsze, że mamy finał:)
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ! ♥
      Miałam tak samo na meczu. I się modliłam za BVB (;

      Usuń
  8. Świetne opowiadanie :)) Naprawdę bardzo mi się podoba :) Wiedziałam, że jak Lenka wyjedzie z Lewym do Poznania to coś w nich pęknie i będą ze sobą na zawsze i na wieczność :D Z całego serducha przepraszam cię, że nie komentowałam twojego opowiadanka :) Pragnę to teraz nadrobić i być jego wierną fanką gdyż bardzo mi się podoba :)) Teraz tylko załączę je w moich ulubionych i z każdym nowym rozdziałem będę z tobą :** Pozdrawiam i przesyłam gorące buziaki :** <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział...Gratuluje talentu pisarskiego... Pozdrawiam i życzę wieeeeeelkiej weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku końcówka najlepsza <3
    masz mega talent do pisania ;*
    a co do meczu, też płakałam a ostatnie minuty to były ogromne nerwy jednak potem to już tylko radość ;)
    zapraszam do siebie ;)
    http://livee-love-laaugh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń