Lena
Obudziło mnie delikatne łaskotanie po nagich ramionach. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się, unosząc przy tym głowę i spoglądając na radosnego Lewandowskiego, jakiego dawno nie widziałam. Był szczęśliwy. Można było to wyczytać z jego uśmiechu, spojrzenia, ust i całego wyrazu twarzy. Cały czas się uśmiechał i głaskał moje prawie ramię. Po chwili pocałował mnie w czoło i położył swoją brodę na mojej głowie. Lewy był w pozycji pół siedzącej a ja przytulona do jego torsu. Zaczęłam jeździć palcem po jego umięśnionej klacie, delikatnie się uśmiechając i co chwile cichutko chichocząc.
-Jak się spało?-spytał, przerywając tę ciszę między nami.
-Dobrze. Szczególnie, że z Tobą.-uniosłam swoje kąciki ust do góry. Zaraz po tym mój wzrok też skupił się na twarzy mojego lubego.
-Dawno nie spędziliśmy tak wspaniałej, wspólnej nocy, wiesz?-teraz jego ręka powędrowała wyżej, gładząc obecnie moje ciemne włosy, które po wczorajszej nocy są lekko potargane.
-Wiem... Zobacz ile czasu musiało minąć, żebyśmy znów mogli się do siebie przytulić i poczuć nawzajem swoje ciepło... Tęskniłam za tym.
-Zdecydowanie za dużo czasu....-zaśmiał się, ale po chwili spoważniał-Lenuś, wiesz... Chyba powinienem Ci wyjaśnić to wszy...
-Nie. Nie rozmawiajmy o tym i nawet nie wracajmy do tego, w porządku?-usiadłam na łóżku 'po turecku' i skupiłam swój wzrok na opartego o ramę łóżka napastnika Borussi Dortmund.-Wybaczyłam Ci minionej nocy i zapomniałam o tym. Tak jakby tego nie było... Jakby to się nigdy nie zdarzyło i naprawdę, nie musisz mi nic tłumaczyć. Wiem jaka jest Wiktoria. Lubi się zgrywać i mścić na ludziach... Ale nie dajmy jej tej satysfakcji, że zniszczyła nasz związek. Niech dowie się, że mamy się dobrze i nadal jesteśmy razem.
-Znałaś ją?-przymrużył lekko oczy i zmarszczył czoło, po czym podrapał się po głowie.
-Tak. Chodziłyśmy razem do jednej szkoły.
-W Polsce?
-No tak...
-I ona przyjechała tu, do Dortmundu, za Tobą, żeby się zemścić? Nie rozumiem... Zrobiłaś coś jej? Ty niegrzeczna byłaś. Z resztą nadal jesteś...-zażartował i zaśmiał się, za co dostał ode mnie poduszką w twarz.
-Nie sugeruj nic więcej-zaśmiałam się sama i pomachałam mu palcem przed nosem-Nasze relacje nie są warte wzmianki. Po prostu Wiktoria jest taka i lubi być mściwa. Od zawsze taka była i się nie zmieniła. Myśli, że zniszczyła mnie i moją psychikę, ale jak się dowie, że znów jesteśmy razem to za pewne nieźle się wkurzy!-uśmiechnęłam się.
-To może zrobię nam zdjęcie telefonem i wrzucę je na mój oficjalny profil na facebooku. Ona pewnie zobaczy ten post i będzie zła na samą siebie. Co Ty na taką zemstę z naszej strony?-uniósł dwa razy brwi i oboje zachichotaliśmy.
-W porządku.. Dawno nie robiliśmy sobie zdjęć z "rąsi" jak to mówi Wojtuś-puściłam do niego oczko.
-No to chodź się połóż. Weź głowę na mój tors, zamknij oczy i udawaj, że śpisz, ale uśmiechnij się, żeby wiedziała, że miewasz się dobrze, no a ja nam pstryknę zdjęcie!-zakomunikował, a ja zrobiłam tak jak mi nakazał. Po kilku próbach, fotka autorstwa samego Lewandowskiego była już gotowa, wrzucona na laptop i zaraz też wylądowała na tablicy na oficjalnym fanpage'u Roberta, jak i na jego prywatnym koncie. Obie ilustrację szybko zdobyły sporo "lajków" i cieszyły się sporą popularnością.
-Już widzę jej minę, jak zobaczy to zdjęcie...-potarłam o siebie dłonie szyderczo się uśmiechając.
-Podła Ty...-zażartował Lewy i przysiadł się bliżej mnie.
-Idę pod prysznic. Już późno.-oświadczyłam.
-Chodźmy razem!
-O nie, nie kochany. Co za dużo czułości to nie zdrowo!-puściłam w jego stronę oczko-Trzeba trochę dystansu zachować, nie?
-Nie...-stwierdził, po czym wstał z łóżka, wziął mnie na ręce, pocałował namiętnie w usta i powoli zaczął wędrować ze mną na rękach w stronę łazienki.
-Robert nie, słyszysz? Nie!-mówiłam pomiędzy pocałunkami w śmiechu.
-W moim słowniku nie ma czegoś takiego jak "nie", więc wybacz mi, ale jesteś na mnie skazana.-oderwaliśmy się na chwile od siebie i przez jakiś czas patrzyliśmy w swoje oczy.-Dobra idziemy dalej!-kiedy doszliśmy do łazienki, Lewy posadził mnie na jednej z szafek przy zlewie i namiętnie całował, a ja oplotłam swoje nogi wokół jego pasa. Nie byłam w stanie przerwać tych naszych 'porannych' czułości. Za długo go nie było przy mnie i strasznie chciałam się teraz nim nacieszyć. I chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale niestety nasze pocałunki w łazience przerwał dzwonek do drzwi.
-Akurat teraz?!-zirytował się mój ukochany.
-Idź otwórz, ja jestem w samej bieliźnie.
-Jasne, jasne...-udał się w stronę drzwi i w prawdzie już za nie wyszedł, ale cofnął się jeszcze i tylko wychylił głowę-Tylko nie ubieraj się jeszcze, bo zaraz tu wracam SAM, a teraz idę przepędzić naszego gościa-po raz kolejny puścił oczko w moją stronę i tym razem usłyszałam jego kroki schodzące na dół, po schodach. Zeskoczyłam z blatu szafki, kiedy usłyszałam znajomy mi głos. Nałożyłam na siebie tylko koszulkę Lewego i podreptałam na dół. Kiedy wchodziłam do kuchni, z której dobiegały wszystkie głosy, spostrzegłam, że tym 'gościem' jest nie kto inny jak moja przyjaciółka i tym samym współlokatorka, Klaudia! No tak, tylko ją mogło tu przysłać o takiej porze. Widocznie wiedziała gdzie mnie szukać.
-Klaudia! Hej!-przytuliłam się do niej i pocałowałam w policzek na powitanie.
-No i co? Ładnie to tak nie wracać na noc do domu, co? I to na dodatek nie informując mnie o niczym?
-Oj, jestem dużą dziewczynką, nic bym sobie nie zrobiła, przecież.-upiłam właśnie łyk kawy z filiżanki, którą dokładnie przed chwilą podał mi Robert.
-No Ty może byś sobie nic nie zrobiła, ale ktoś Tobie to mógłby...-zaśmiała się cicho.
-Nie pozwoliłbym jej komuś zgwałcił, spokojnie!-wtrącił się Lewy-Lena była u mnie calutką noc i nic jej nie jest. Cała i zdrowa wróci jeszcze dziś do domu.-usprawiedliwił mnie.
-Trzeba było chociaż smsa wysłać, a tak to całą noc nie przespałam, bo czekałam na Pannę Gilbert!
-Nie było kiedy...-zaśmiał się Lewy, po czym dostał ode mnie po raz drugi już dziś w głowę. Klaudia też zachichotała i spojrzała na nas.
-Czyli już wszystko jasne, ok...-popatrzyła na mnie, po czym przeniosła swój wzrok na Lewego.-Czyli można już wam pogratulować powrotu do siebie?
-Chyba można....-przekręciłam swoją głowę w prawo i mogłam teraz patrzeć w głęboko błękitne oczy Roberta.
-No jasne, że można!-cmoknął mnie w usta.
-Ok, zakochańce ja się zwijam, bo jadę na uczelnię.
-Przecież masz wolne...-zdziwiłam się.
-No teoretycznie tak... Ale muszę załatwić kilka spraw. Wyjaśnię Ci potem, ok?
-Ok, ok! Leć, bo się spóźnisz! Pa!-pocałowałam ją w policzek i mocno przytuliłam, szepcząc jeszcze do ucha cichutkie "dziękuję" i w odpowiedzi dostałam duży uśmiech na jej twarzy. Po chwili ciemnowłosej nie było już w mieszkaniu Roberta, a my znów pozostaliśmy sami.
-To co kończymy to co zaczęliśmy?-mój chłopak (świetnie to brzmi, nie?! :D) podszedł do mnie i złożył na moich ustach subtelny pocałunek.
-Może, może...-zadziornie się uśmiechnęłam i zarzuciłam swoje ręce na jego szyję, po czym ruszyliśmy z powrotem do łazienki, pod prysznic.
-Któregoś dnia, zamieszkamy razem...-zaczął Lewandowski, który właśnie popijał moje ulubione czerwone wino, a ja siedziałam oparta o bok kanapy z zarzuconymi nogami na kolanach Lewego, powoli konsumowałam napój procentowy, spoglądając na Roberta, który właśnie rozpoczynał swój długi monolog.-Jak poproszę Cię o rękę, to wprowadzisz się do mnie do tego wielkiego, pustego obecnie domu, a po jakimś czasie zdecydujemy się na powiększenie naszej rodziny i zrobimy sobie gromadkę dzieci. Będziemy grać całą rodziną w piłkę nożną, albo będziemy tańczyć... I grać w gry planszowe! Latem Ty będziesz siadała w ogrodzie, albo na werandzie i korzystała ze słońca, a ja z naszym dzieckiem będę grał w piłkę, albo skakał na trampolinie, którą kiedyś kupimy, oczywiście! A zimą? Zimą będziemy siedzieć przy kominku i uczyć nasze dziecko chodzić, mówić, liczyć i wszystkie inne rzeczy a na starość, jak już nie będę piłkarzem to może nawet przeprowadzimy się wszyscy razem do USA, bo Ty zawsze chciałaś tam mieszkać...-upił kolejny łyk wina tak jak i ja i uśmiechnął się do mnie, a ja cały czas wpatrzona byłam w niego i analizowałam wszystko co przed chwilką mi powiedział. Nigdy nie sądziłam, że właśnie on może mieć takie plany. Co prawda, wspominał już przedtem o dzieciach i rodzinie ale to zawsze było tylko pobłażliwym tematem i nie braliśmy tego na serio, a dziś? Dziś wieczorem powiedział to wszystko z takim przekonaniem i wiarą, że to się wydarzy, że sama się zdziwiłam i nie mogłam uwierzyć, że właśnie rozmawiamy na ten temat.
-Skarbie, ja nawet w ciąży nie jestem a Ty już wysnuwasz tutaj naszą wspólną przyszłość-zaśmiałam się.
-Wiesz... Zawsze można te dzieci zrobić...-uśmiechnął się szyderczo, po czym zaczął głaskać moje kolano.
-O nie, nie kochanie! Na trzeci raz już się nie zgodzę! Kiedy indziej-upiłam łyk wina.
-Zostaniesz na noc?-w tym momencie spojrzałam na zegarek i nie sądziłam, że czas może tak naprawdę szybko lecieć. Była już 18 wieczorem
-Nie, nie. Zaraz zadzwonię po taksówkę, bo już chyba pora na mnie. Klaudia mnie praktycznie cały dzień nie widziała, a nie chcę zostawiać jej samej z tym wszystkim, chyba rozumiesz...-uśmiechnęłam się.
-Rozumiem, rozumiem. Luz. Odwiózłbym Cię, ale jako, że wypiliśmy trochę wina to moją rekompensatą będzie zapłata za taksówkę pod sam dom!
-Nie trzeba skarbie, poradzę sobie!-wstałam z kanapy i wykręciłam telefon po taksówkę. Uprzejma kobieta poinformowała mnie, że za jakieś 10 minut takowy pojazd po mnie przyjedzie, więc poszłam na górę przebrać się w swoją sukienkę, bo calutki dzień paradowałam w koszulce Roberta i swoich krótkich spodenkach, które nie wiem jakim cudem, ale były u niego w domu. Po chwili namiętności na kanapie w salonie usłyszeliśmy klakson na podwórzu i musieliśmy przerwać nasze 'całowanie'.
-Lecę kochanie!-pocałowałam go jeszcze na pożegnanie, ale przy wyjściu pożegnaliśmy się w taki sam sposób jeszcze dwa, może trzy razy, zanim opuściłam jego mieszkanie.
Cichutko, omackiem przemknęłam przez próg naszego domu. Weszłam do kuchni i zobaczyłam na stole wielkiego arbuza, za którego oczywiście od razu konsumowanie się zabrałam. Uwielbiałam od dziecka ten owoc, więc pożarłam go praktycznie w całości ;). Kiedy weszłam do salonu zobaczyłam siedzącą na kanapie Klaudię, która wypełniała jakieś papiery. Siedziała w szarym dresie, artystycznie rozwalonym koku i okularach w ciemnych oprawkach, które zakładała zawsze wieczorami do czytania książek, albo wypełniania jakiś dokumentów. Wyglądała tak jak dawniej, kiedy chodziłyśmy jeszcze do liceum i nocowałyśmy u siebie. Zawsze tak wyglądały nasze wieczory, podczas których spędzałyśmy czas ucząc się do klasówki z biologii albo egzaminu końcowego z historii.
-Co Ty wyrabiasz o tej porze?-zaśmiałam się i prawie, ze wskoczyłam na kanapę, bo położyłam się tak, że moja głowa spoczywała na brzuchu Klaudii.
-Wypełniam formularze i takie tam. Nic ciekawego...-westchnęła.
-Miałaś mi coś powiedzieć, prawda?
-Nie teraz...-wymigała się-...już późno i nie warto teraz o tym gadać, ok?
-Ok, ok, ale obiecaj, że mi powiesz bo nie chcę cały czas się martwić!
-No jasne! Wiesz, że prędzej czy później, ale Ty i tak dowiesz się wszystkiego-uśmiechnęła się w moją stronę.-A jak z Robertem?
-Dobrze. Naprawdę dobrze. W końcu czuję się taka pełna... Taka szczęśliwa, wiesz? Cieszę się, że znów jesteśmy razem.-wypuściłam głośno powietrze z płuc.
-Nie chcę psuć sielanki, ale Marco tu był.-od razu po tych słowach poderwałam się i usiadłam na sofie. Wtedy właśnie przypomniało mi się, że wczoraj Marco nieźle się upił i przy tym wyznał mi miłość, ale kto wie czy To nie była po prostu jakaś głupota, którą odstawił przez nadmiar alkoholu w jego organizmie.
-Co mówił?
-Że wpadnie wieczorem, więc może tu być lada chwila.
-Idę się przebrać.-zakomunikowałam i poleciałam do swojego pokoju, wyjmując z szafy byle jakie ubrania i szybko zmieniając swój ubiór cały czas myślałam o tym wszystkim co wydarzyło się wczorajszej nocy w klubie. Muszę mu powiedzieć przecież, że jestem z Robertem i w ogóle wyjaśnić te wszystkie słowa, które mi powiedział. Ubrałam się i zeszłam na dół, a tam właśnie w korytarzu stał wysoki blondyn.
-Możemy pogadać?
-Jasne. Przejdziemy się?-spytałam.
-To idźcie, tylko wróćcie o przystępnej godzinie, żebym nie musiała się martwić, ok?-odezwała się Klaudia, która stała oparta o framugę drzwi.
-Na chwilę Ci ją porwę, chodźmy.-skwitował piłkarz i wyszliśmy na dwór. Udaliśmy się do parku. Mimo późnej już w sumie godziny, na dworze było ciepło i o dziwo nadal jasno, w sumie to już początek kwietnia, więc...
-Więc, co chciałeś mi powiedzieć?-przerwałam panującą między nami ciszę.
-O tym co Ci powiedziałem na imprezie klubowej.-spuścił na chwilkę wzrok, ale po chwili znów na mnie popatrzył. Złapał mnie za rękę i zatrzymał. Staliśmy na przeciw siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.-Pamiętam co Ci powiedziałem. Wyznałem Ci miłość po pijaku... Mało efektywne, ale w tamtej chwili nie myślałem trzeźwo, choć... szczerze.-no to pięknie... Zarumieniłam się, ale i poddenerwowałam-Naprawdę się zakochałem, ale kiedy byłaś z Robertem to nie chciałem nic psuć między wami i tym bardziej próbowałem zapomnieć o tym uczuciu, który do Ciebie żywię, ale kiedy się rozstaliście... Wtedy się oboje do siebie zbliżyliśmy. Przez te 3-4 miesiące wszystko się nasiliło. I naprawdę Cię kocham... Kocham jak się uśmiechasz, jak się złościsz i śmiejesz. Kocham Twój wzrok i dotyk... Chciałbym być dla Ciebie kimś więcej niż tylko przyjacielem....-popatrzyłam na niego i nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Teraz sama nie wiem co czuję. Czy kocham go?
__________________________
Ok, kłopoty ciąg dalszy! :) Taki sobie ten rozdział, no ale nagle straciłam wenę i nie wiem jak długo jeszcze pociągnę to opowiadanie. Jednego dnia myślę, że nie mam już na niego pomysłu, ale kolejnego już mam 100 pomysłów na minutę. Zobaczymy ile jeszcze do końca, ale podejrzewam, że już niedługo będziemy kończyć :(. Oczywiście będzie kolejne opowiadanie, bo nie wyobrażam sobie dziś życia bez pisania! To taki mój nałóg. I może nie robię tego najlepiej, ale wciągnęłam się w to strasznie. A mam (wydaje mi się) ciekawy pomysł na nowego bloga o Lewym ;) Dobra, nie zanudzam dalej. Jeszcze tylko jedno pytanko! Wolicie, żeby Lena była z Marco czy Lewym, bo po napisaniu tej końcówki to się sama zaczęłam wahać (; ! Buziaki kochane ;*
Lena niech bedzie z Lewym <3 Marco moze byc jej najlepszym przyjacielem, na nic wiecej niech nie liczy ;))
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny, czekam na nastepny ;**
Dziękuję bardzo! :)
Usuńjejku jaki słodki ten Robert :D
OdpowiedzUsuńniech bedzie z Lewym bo go kocha a Marco to przyjaciel;d
KLAUDIA
Dziękuję! :)
Usuńej no z Lewym ma być nie rob tego z Marco
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak będzie (;
Usuńcudowny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się że są znowu razem a przede wszystkim że są szczęśliwi. ;)
Lena powinna być z Lewym <3 tyle razem przeszli i w ogóle są dla siebie stworzeni. Będzie mi szkoda trochę Marco, bo widać że też naprawdę się zakochał, ale zawsze mogą zostać dobrymi przyjaciółmi ;)
czekam na następny ;)
pozdrawiam ;*
Dziękuję bardzo! ;*
UsuńMam nadzieje ze bedzie z Lewym. On ja tak kocha, planuje z nia przyszlosc. ;)
OdpowiedzUsuńCo do Marco, mam nadzieje ze stworzy pare z kims innym i rowniez bedzie szczesliwy :)
Wspanialy rozdzial! Robert slodziak ;) super!
Czekam na nn!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*
Dziękuję bardzo!
Usuńz Lewym oczywiście, od początku miała być z Lewym i ja nie wyobrażam sobie, żeby była z Marco... Rozdział bardzo fajny, cieszę się, że się pogodzili <3 Najlepsze było z tą łazienką xD Ty to masz pomysły :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHaha, dziękuję bardzo! ;*
Usuńjak to ja- będę inna- ja jestem za Marco. mimo że całe opowiadanie kręci się wokół Roberta i Leny, to ja widziałabym główną bohaterkę przy Reusie.
OdpowiedzUsuńdobra, Robert ją kocha. ona jego też. ale zdradził ją, prawda ? a co jeśli znów to zrobi ? facet to facet.
a Marco ? sama zadała sobie pytanie czy go kocha. zbliżyli sie do siebie, to na pewno. był z nią wtedy gdy kogoś potrzebowała. wspierał, pocieszał. kocha ją i chce jej szczęścia. sam przyznał że nie chciał psuc jej związku z Lewandowskim więc starał się odkochac. ale nie wyszło. jak dla mnie pasują do siebie.
zrobisz jak zechcesz. nie waż mi sie kończyc !
pozdrawiam
No i sama z tych samych powodów zastanawiam się z kim bohaterka powinna być :)
UsuńDziękuję bardzo! ;*
Rozdział jest świetny.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę że Lena powinna być z Robertem no bo mimo wszystko jakoś nie widzę jej z Marco.Mam nadzieję że nie zrobi jakieś głupoty.Czekam na kolejny.Pozdrawiam :*
Dziękuję bardzo ;*
UsuńLena musi być z Lewym . :D
OdpowiedzUsuńChoć popimo tego wiem ,że Marco też Ci się podoba ,ale raczej wolę ,żeby była z Lewym . Rozdział świetny .
Twoja kochana Judytka . ;*
Dziękuję kochanie! ;*
UsuńCieszę się, że znowu im się układa. Jednak Marco i te jego wyznani miłości... ach...
OdpowiedzUsuńJa zostanę przy opcji 'nie mam pojęcia'!
Z jednej strony Robert.Kocha ją, a ona jego. Planuje z nią założyć rodzinę, ale zdradził ją. A z drugiej Marco, z którym tak bardzo się zbliżyła wtedy kiedy potrzebowała się komuś wyżalić, wypłakać. Nawet sama zadała sobie pytanie czy go kocha.
Rozdział super jak każdy! Czekam na nn! <3
Pozdrawiam i zapraszam http://robert-eliza-story.blogspot.com/
Jestem w sytuacji bez wyjścia (;
UsuńDziękuję kochana! ;*
Nie, nie, nie! Ona ma być z Robertem i nikim innym. Rozdział jest cudny. Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;*
UsuńLena ma być z Robertem ! <33
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :D
A co do Marco, niech pozostaną przyjaciółmi ! ;) / Ania.
Dziękuję bardzo! ;*
UsuńLena i Lewy to moja wymarzona para! ♥♥
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to jak zwykle cudowne! ♥♥
Nie było mnie tu trochę, a tyle się wydarzyło, pogodzenie z Lewym, wyznanie miłości Marco.. Ohhh, sama miłość! ♥
A ja w wolnej chwili chciałabym zaprosić Cię na mojego bloga http://smierc-to-poczatek-czegos-niezwyklego.blogspot.com/! :D
Pozdrawiam serdecznie! ♥
Dziękuję bardzo kochana! ;*
UsuńNa pewno zajrzę i nadrobię! :)
No to jest oczywiste ze ma byc z Lewyn.No i nawet bym byla pod wrażeniem kiedy on by siej oswidczyl w ten sam dzień co ona chciała mu powiedziec o ciąży
OdpowiedzUsuńANDZELA
Lena na razie w ciąży nie jest, więc.. :)
UsuńDziękuję bardzo! :*
Dziękuję bardzo! :*
OdpowiedzUsuń