Lena
Do domu wparowałam ze łzami w oczach. Znów nie potrafiłam zamienić z Robertem ani słowa. Wydusiłam z siebie takie okropne, ciężkie brzmienie. Zdania, które wypowiedziałam musiały go urazić. Poczuł się ciężko i źle... Na pewno. Zraniłam go. Tym razem ja. Ale przecież to nie to samo, prawda? To nie jest zdrada. Ona boli bardziej... Zdjęłam buty, powiesiłam kurtkę na wieszak i spojrzałam w lustro. To nie ta sama Lena, która tu przyjechała. Ta jest inna. Złamana... Pusta. Pusta w środku. Nie wiem czemu... Nie mogłam przestać czuć jakiejś wewnętrznej pustki. Oczy nie były tak samo lśniące jak kiedyś, a uśmiech od dawna nie jest szczery. Tak jakby ktoś wyrwał z tego życia jakąś część mnie, która była niezbędna do funkcjonowania... Robert? Odwróciłam wzrok i pobiegłam na górę. Wparowałam do swojego pokoju, trzaskając przy tym drzwiami. Rzuciłam się na łóżko, schowałam twarz w poduszkę i zaczęłam zalewać ją moimi okropnymi, ciężkimi łzami. Żałowałam tego? Tego co mu powiedziałam jakieś trzydzieści minut temu? Nawet mnie zabolały te słowa... Za ostro go potraktowałam...
-Lenka...-drzwi otworzyły się a zza nich wychyliła się filigranowa, ciemnowłosa istotka z ręką cieplutkiego kakao w ręku. Odwróciłam się w jej stronę i wymusiłam z siebie jakiś blady uśmiech-Co się stało?-przysiadła na skraju mojego łóżka i podała mi kubek gorącego napoju, który uwielbiałyśmy razem popijać od lat. Od kiedy pamiętam, wieczorami razem siadałyśmy z gorącą czekoladą bądź kakao i rozmawiałyśmy o naszym życiu-Rozmawiałaś z Robertem?
-Nie wiem już co mam robić...-westchnęłam pociągając przy tym nosem-Dziś rano... Chciałam wszystko naprawić. Porozmawiać z Robertem i spróbować wysłuchać jego wyjaśnień, ale...-przerwałam-Dziś go zobaczyłam i... Nie byłam w stanie! Powiedziałam mu tyle okrutnych słów i odeszłam. Po prostu ominęłam go i poszłam dalej! Jakby był kimś niewidzialnym!
-Jakby był powietrzem bez którego nie potrafisz żyć...-spojrzałam na nią moimi zaszklonymi oczami. Zdziwiłam się. Zaskoczyły mnie te słowa...-Kochasz go. Nadal go kochasz, skarbie! Kiedy to zrozumiesz?
-Nie wiem... Nie wiem co czuję! Klaudia to nie jest proste, bo...
-Bo w Twoim życiu zagościł też i Marco?-uśmiechnęła się i popiła czekoladowy napój-Jeśli chcesz znać moje zdanie, to chyba wiesz... Od początku kibicuję Tobie i Robertowi-puściła mi oczko-...ale jeśli chodzi o Twoje szczęście, z naciskiem na TWOJE-zaakcentowała ostatnie słowo i pomachała mi palcem wskazującym przed nosem-to jestem Team Lena-wzruszyła ramionami.
-Ale Marco... On jest moim przyjacielem. Chyba tylko przyjacielem...-westchnęłam.
-Kochanie, nie rób sobie problemów. Musisz myśleć tylko o jednym z nich, bo dobrze wiesz, że nie można bawić się obydwoma. Obaj nie są Ci obojętni, bo widać to. Dlatego powinnaś ustatkować się ze swoimi uczuciami do nich już teraz, bo potem będzie już tylko trudniej.-jej kąciki znów uniosły się ku górze. Swoją dłonią pogłaskała mnie jeszcze po ramieniu, po czym mocno przytuliła dodając jakiś słów otuchy.
Obudziłam się na krańcu mojego dość sporego łóżka. Odwróciłam się i ujrzałam na drugiej połowie (a tak właściwie to na 3/4 łóżka) rozwaloną Dębkowską, która smacznie sobie pochrapywała w moim łóżeczku. Zasnęłyśmy wczoraj u mnie. Rozmawiałyśmy o chłopakach, problemach, żartowałyśmy ze związków, oglądałyśmy jakieś romansidła, popijając kolejne to kubki z kakao. Klaudia opowiadała nawet o swoim kolorowym związku ze Szczęsnym, dobijając tym trochę moją egzystencję, no ale. Wysłucham jej paplania zawsze o każdej porze dnia i nocy. Zaspana, spojrzałam na telefon. Nacisnęłam środkowy przycisk i ujrzałam kolorowy wyświetlacz, moją tapetę a na środku godzinę. Zegar wskazywał już 11:57. Znów spałam o wiele za długo! Zwlekłam się z łóżka, ale za nim to zrobiłam walnęłam moją przyjaciółkę poduszką w twarz, mówiąc, że jest już strasznie późno i ma się zbierać. Cieszmy się! Gilbertowej wrócił humorek! Bo nie powiem. Poprawiło mi się trochę samopoczucie po wspaniałej, typowo 'babskiej' nocce. Mizernym krokiem zeszłam po schodach i jak to zawsze z rana, udałam się do kuchni. Uruchomiłam nasz ciśnieniowy ekspres do kawy i od razu wypełniłam filiżankę ciemną kawą, która powinna postawić mnie na nogi i poprowadzić jakiś prąd do mojego ciała, bo jak na razie każda kontrolka w mojej głowie alarmowała o jeszcze jakieś '5 minut' dłuższego snu. Usiadłam na wysokim krzesełku barowym i czekając na Dębkowską upijałam kolejne to łyki mojej ulubionej kawuni. Zdążyłam wypić ją do połowy kiedy w przejściu stanęła młoda studentka, która jest moją tutejszą współlokatorką.
-Ty się lepiej zabierz za przygotowanie śniadania a nie tylko te kawy pijesz! Od miesięcy chyba żyjesz tylko na tym napoju, dziewczyno!
-Daj spokój, to tylko kawa...-spojrzałam na nią spode łba i dalej konsumowałam moje 'śniadanie'.
-To byłaby "tylko kawa", gdybyś piła ją w normalnych ilościach a nie jak kawoholiczka! Brawa dla mnie, właśnie wymyśliłam nowe słowo!-zaśmiała się i wyrwała mi filiżankę z ręki, po czym sama zaczęła ją pić.
-No tak, Ty możesz...-westchnęłam.
-Ja mam rozum i umiem pić z umiarem!-uśmiechnęła się-... Kawę oczywiście! A teraz zabieraj dupę w troki i zabieraj się za rozgrzewanie patelni, bo zaraz usmażymy pyszną jajecznicę z jajek od Pani Harriet (Nasza starsza sąsiadka, która raz na jakiś czas podrzuca nam takie właśnie opakowania jajek bez GMO, jak to ona zawsze powtarza :) ).
-Już, już. Ale Ty nie myśl, że będziesz się obijać. Masz kroić paprykę, cebulę i wstawiać wodę na herbatkę malinową!-pomachałam jej palcem przed nosem i zabrałam się za wykonywanie wszystkich czynności związanych z przygotowaniem porannego posiłku. Wbijałam właśnie jajka na patelnię, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. -Kogo tu przysłało o tak wczesnej porze?-zdziwiłam się.
-W sumie to nie wczesnej, bo jakby tak szanowna panna Gilbert nie wiedziała to jest jakoś po 12!
-Pójdę otworzyć.-oznajmiłam i ruszyłam w stronę drzwi w samej luźnej koszulce i króciutkich szortach. Wyglądałam pewnie jak siedem nieszczęść. W roztarganym kucyku, bez makijażu i w mojej ulubionej pidżamie. Otworzyłam szybko drzwi i ujrzałam w nich.... Marco!
-Reus, co Ty tu robisz?!-zdziwiona odwzajemniłam uścisk blondyna, który od razu kiedy tylko mnie zobaczył przytulił się do mnie na powitanie. Zawsze tak robiliśmy od kiedy się do siebie zbliżyliśmy.
-Zaraz Ci wszystko wyjaśnię, ale najpierw...-wyjął zza siebie bukiet tulipanów, tak jak kiedyś przynosił mi Lewy... Dobra nie myślmy o nim!
-Jej, Marco! Nie musiałeś!-przechwyciłam od niego kwiaty i powąchałam je. Obłędny zapach... Jak zawsze z resztą tych kwiatów!-Wejdź-zaprosiłam go do środka, po czym poprowadziłam do kuchni, w której ciepło przywitała go ciemnowłosa.
-O Marco! Trafiłeś właśnie na śniadanie!-zaśmiała się Klaudia i pocałowała się z nim w policzek na przywitanie. Ta dwójka też się bardzo lubiła. Często gadaliśmy wspólnie we trójkę.
-Hej, hej Klauduś.
-Napijesz się czegoś?-zwróciłam swój wzrok na piłkarza, który właśnie siadał na wysokim krześle i oparł się ręką o blat kuchenny.
-Nie, nie, dzięki Lencia, ale ja tylko na chwilkę.-odchrząknął i spojrzał na mnie-Usiądziesz?-od razu przysiadłam się do niego i skupiłam się na nim.
-Słucham?
-Nasi kochani szefowie tj. wszyscy "Ważni" w Borussi w tym trener Klopp, zorganizowali obowiązkową potańcówkę. Coś jak bankiet, wiesz...-zmarszczył czoło i gestykulując kontynuował-I chciałem się Ciebie spytać czy nie poszłabyś tam ze mną?
-Jej Marco... Dzięki, ale nie wiem czy ja tam będę pasowała...-westchnęłam.
-Oj, no zgódź się Lenka!!-krzyknęła Klaudia i zaśmiała się pod nosem.
-Dobrze gada!-poparł ją Marco.
-No dobrze, przyjmuję zaproszenie i z chęcią Ci potowarzyszę-uśmiechnęłam się w stronę blondyna-No ale jak mam się ubrać? Sukienka, tak?
-Nieważne co założysz i tak będziesz wyglądać ślicznie!-skwitował i wstał z miejsca-Dobra skarby, lecę na trening! Przyjadę po Ciebie o 18:00!-pocałował mnie w policzek i potem to samo uczynił żegnając się z Klaudią.
-Hoho, Lencia! Musimy Cię dziś odpicować!-zaśmiała się ciemnowłosa, nakładając gotową już jajecznicę na talerze.
-Bez przesady!
-Ale słyszałaś co Ci powiedział na koniec? To był ewidentnie tekst na podryw i koniec kropka!
-Przesadzasz skarbie!-zaśmiałam się.
-Dobra, jedz już bo mi schudniesz w końcu, albo w jakąś anoreksję popadniesz!
-Daj spok....
-Jedz!-niemalże krzyknęła i zabrała się za konsumowanie posiłku.
Po śniadaniu, albo śniadanio-obiedzie, Klaudia wyciągnęła mnie do centrum handlowego kupić jakąś sukienkę na dzisiejszy wieczór. Chodziłyśmy sporo czasu i dopiero przy płaceniu za zakupy zrozumiałam, że obecność piłkarzy jest obowiązkowa, co oznacza, że będzie na niej również Lewandowski. Szczerze? Cieszę się i boję. Nie wiem jak zareaguje na mój widok z Marco. Mam nadzieje, że nie pomyśli, że my... Znaczy, że ja i Marco... Ach, no!! Koniec myślenia o Lewym, AMEN! Wróciłyśmy do domu koło 15:00, więc pierwsze co się stało po zajściu do domu to oczywiście zaciągnięcie mnie przez Klaudię do niej do pokoju i posadzenie na taboreciku przed lustrem i toaletką. Przyjaciółka zajęła się układaniem mi włosów, potem robieniu makijażu i na koniec jeszcze ubraniu sukienki. W końcowym efekcie wyglądałam jak nie ja. Zdziwiłam się, że właśnie tak może wyglądać ta Lena, która nie lubi być w centrum uwagi i jest mega nieśmiałą osobą. A jednak! Klaudia czyni cuda! Punkt 18:00 do drzwi zadzwonił dzwonek. Ciemnowłosa poszła otworzyć a ja jeszcze poprawiałam rzęsy i pakowałam do końca moją kopertówkę na górze. Kiedy schodziłam schodami na parter czułam wzrok blondyna na całym ciele.
-Jezu, Lena...-przerwał-Zaniemówiłem....Wyglądasz... Cudownie! Idealnie!
-Daj spokój!-zaśmiałam się i podeszłam do blondyna. Złapałam się za jego ramię i wyszliśmy z domu. Zasiedliśmy wygodnie w aucie i ruszyliśmy w stronę klubu w którym miała odbyć się dzisiejsza impreza klubowa. Na miejscu byliśmy już po 20 minutach. Po drodze słuchaliśmy i nawet śpiewaliśmy piosenki, które leciały w radio. Oczywiście na dworze już czekało pełno reporterów, którzy uczepili się akurat nas i cały czas robili zdjęcia nam. Czemu akurat nam? Boże, już widzę te nagłówki na jutrzejszych gazetach! "Była Lewandowskiego zabawia się z jego przyjacielem!"... Lepiej nawet o tym nie myśleć... Kiedy przebrnęliśmy już przez tłumy dziennikarzy, weszliśmy pewnym krokiem do klubu i zajęliśmy swoje miejsce przy długim, wielkim stole w rogu pubu. Los tak chciał, że centralnie naprzeciw mnie siedział Lewandowski. Spojrzał na mnie w pewnym momencie i wtedy i ja zwróciłam swój wzrok na niego. Posłałam mu lekki uśmiech i poczułam jak się rumienię dlatego od razu się odwróciłam.
-Chodź zatańczymy!-krzyknął Reus, bo muzyka była naprawdę głośna. Już prawie wszyscy Dortmundczycy byli na parkiecie, więc zgodziłam się i powędrowałam z Marco gdzieś na środek i zaczęliśmy razem tańczyć. Potem odbił mnie Mario, kolejno potem jeszcze Mats, Roman, Kubuś, Piszczek i inni. Chyba zdążyłam już potańczyć z każdym po za Lewym. W sumie nie wiem czy tego chciałam, więc nie byłam jakoś specjalnie zawiedziona. Marco i inni (prawie wszyscy) zdążyli już się trochę upić. Kurde, Deja Vu, normalnie! Koło 1 w nocy zobaczyłam, że Reus jest już zalany i w sumie już tylko Mats, Lewy i ja byliśmy w miarę trzeźwi. Ja nawet nie tknęłam alkoholu, bo wiedziałam, że trzeba będzie odwieźć Marco, więc... A Mats? Pewnie też pomyślał o znajomych i robieniu za szofera. A Lewandowski? Lewandowski wypił i w samotności siedział przy stole. W pewnym momencie zdobyłam się na odwagę i chciałam z nim pogadać. Szłam w jego kierunku i nagle za ramię złapał mnie Marco, który pociągnął na parkiet... Ponownie. Nieźle się upił, bo robił rzeczy, których na trzeźwo nigdy by nie zrobił. Wszystko było dobrze do póki nie zaczął blefować... Chyba...
-Marco, jesteś pijany! Odwiozę Cię już!
-Nie, czekaj, Lencia!!
-Ale Ty się ledwo trzymasz na nogach!-krzyknęłam.
-Poczekaj! Muszę Ci coś powiedzieć!
-Słucham!
-Chcę żebyś wiedziała, że... Kurde Lenka ja Cię kocham, no!! Naprawdę nie widzisz tego? Szaleję za Tobą! Jarasz mnie... I chcę żebyś była moja! Żebym mógł Cię całować i się z Tobą kochać. Chcę się przy Tobie budzić i zasypiać! Kurde, kocham Cię!!-wykrzyczał.
-Marco, jesteś pijany...
-Och, błagam Cię!
-Usiądź, pójdę po torebkę i Cię odwiozę, bo nawet zacząłeś wypowiadać głupstwa...
-Tak jest mamusiu...-udałam się w stronę stołu. Kurde, co ja mam myśleć o tym? Blefował! Na pewno! Przecież był i z resztą nadal jest pod wpływem alkoholu, więc nie mógł mówić prawdy. Chyba...
-Lena!-odwróciłam się i ujrzałam Matsa, który biegł w moją stronę.
-Co jest?
-Widziałem jak gadasz z Marco.... On jest nieźle wstawiony. Nie dasz rady go zaprowadzić i wsadzić do samochodu w tym stanie. Może ja to zrobię? Nie piłem.-zaproponował.
-A mógłbyś? Byłabym wdzięczna...-westchnęłam.
-Jasne, tylko wtedy Ty musisz podwieźć osobę, którą ja miałem zawieźć do domu, ok? Lewy nie jest na tyle pijany i w miarę trzeźwy, więc...
-Lewy?!-krzyknęłam.
-To dla Twojego dobra Lencia!-westchnęłam, pokręciłam głową i udałam się w stronę Roberta, oznajmić mu, że jednak to ja go odwiozę do domu. Podeszłam do niego i znów nie wiedziałam jak, w jaki sposób się do niego odzywać.
-Chodź, odwiozę Cię.-krzyknęłam mu do ucha.
-Ale, Mats...-urwał.
-Odwozi Reusa. Chłopak się trochę spił. Chodź już!-wyszliśmy razem z klubu i wsiedliśmy do samochodu. Usiadłam za kółkiem, zapięłam pasy i odjechałam. Cała droga była w sztywnej atmosferze. Oboje nie wiedzieliśmy jak zacząć rozmowy.
-Lena...-zaczął-Ty i Marco...Wy...?
-Nie-odpowiedziałam szybko i oschle. Po pięciu minutach byliśmy już pod domem Lewandowskiego. Zaparkowałam, wyłączyłam przyciskiem radio i spojrzałam w stronę bruneta. Dziś widziałam w nim kogoś innego. Nie tego Roberta, którego widziałam od momentu kiedy zdradził mnie z Wiktorią. Ujrzałam w nim tego Roberta, którego poznałam w sanatorium. Tego, z którym żartowałam, śmiałam się, uczyłam, przeżywałam trudne chwile, płakałam, spacerowałam, ćwiczyłam... Tego, w którym się zakochałam. Nawet nie zorientowałam się, że w samochodzie siedzę już sama, bo Lewy przed chwilą wyszedł, rzucając tylko krótkie "To cześć!". Szybko odpięłam pasy, otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz, zamykając głośno drzwiczki samochodowe.
-Robert poczekaj!-krzyknęłam w jego stronę, a ten zatrzymał się i odwrócił swoją głowę w moją stronę. Przez późną porę i ciemność nie mogłam dostrzec jego pięknych, błękitnych tęczówek, którymi zawsze byłam, jestem i pewnie będę zauroczona. Przełknęłam głośno ślinę i kontynuowałam-Nie obchodzi mnie to, dlaczego obściskiwałeś się z Wiktorią. Mam to gdzieś. Nie potrafię bez Ciebie żyć. Cały czas boli mnie to, że nie jest między nami tak jak było. Że nie mogę się do Ciebie przytulić, że nie mogę Cię pocałować... Kocham Cię Robert! Nigdy nie przestałam Cię kochać!-ostatnie słowa wypowiadałam już ze łzami w oczach. Udało się... Powiedziałam mu to co cały czas chciałam mu powiedzieć. Przełamałam się. Po długiej chwili ciszy Lewandowski podszedł dynamicznym krokiem w moją stronę i chwycił moją twarz w swoje dłonie. W dłonie, który były ciepłe. Znów poczułam jego dotyk... Pocałował mnie. Tak namiętnie, jak nigdy. Oddawałam mu kolejne pocałunki, aż w końcu pociągnęłam go w stronę drzwi do jego domu. Nadal się całując weszliśmy do mieszkania. Obijaliśmy się o ściany wnętrza i ledwo co weszliśmy po schodach do sypialni. Kiedy już tam dotarliśmy Lewy wziął mnie na ręce i delikatnie opadł ze mną na kiedyś to nasze łóżko. Wpił się w moje usta z wielką zachłannością. Zabrał się za rozpinanie suwaka mojej błękitnej sukienki, a ja za odpinanie guzików w jego koszuli. Kiedy już pozbyłam się jego góry delikatnie pocałowałam jego tors. Moja sukienka właśnie przed chwilą wylądowała gdzieś na podłodze, a Robert miał wtedy otwartą drogę do obsypywania mojego ciała pocałunkami. Dosłownie... Zaczął od szyi, po czym schodził coraz niżej i niżej. Ja pozbyłam się jego spodni i teraz był już tylko w samych bokserkach. Pocałowałam go subtelnie w usta i spojrzałam w jego oczy.
-Brakowało mi Ciebie...-szepnął, a ja już nic z siebie nie wydusiłam, tylko pozwoliłam mu na dalsze działanie w tym kierunku.
_____________________________
Kochane wróciłam! W ramach rekompensaty za to, że w poprzednim tygodniu nic nie dodałam to ten dzisiejszy jest troszkę dłuższy i myślę, że szczęśliwy! Lena powiedziała Robertowi, że nadal go kocha ale od razu mówię, że Marco jeszcze się nie podda!
Słuchajcie, tak sobie ostatnio myślałam i chyba powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania. Nie można go przecież ciągnąć w nieskończoność, nieprawdaż?
PS. Zaraz zabieram się za nadrabianie i komentowanie u was opowiadań, bo w niedzielę wróciłam z Warszawy i muszę ogarnąć jeszcze wasze blogi! Więc, proszę o cierpliwość!
Buziaki kochane! ;*
-Robert poczekaj!-krzyknęłam w jego stronę, a ten zatrzymał się i odwrócił swoją głowę w moją stronę. Przez późną porę i ciemność nie mogłam dostrzec jego pięknych, błękitnych tęczówek, którymi zawsze byłam, jestem i pewnie będę zauroczona. Przełknęłam głośno ślinę i kontynuowałam-Nie obchodzi mnie to, dlaczego obściskiwałeś się z Wiktorią. Mam to gdzieś. Nie potrafię bez Ciebie żyć. Cały czas boli mnie to, że nie jest między nami tak jak było. Że nie mogę się do Ciebie przytulić, że nie mogę Cię pocałować... Kocham Cię Robert! Nigdy nie przestałam Cię kochać!-ostatnie słowa wypowiadałam już ze łzami w oczach. Udało się... Powiedziałam mu to co cały czas chciałam mu powiedzieć. Przełamałam się. Po długiej chwili ciszy Lewandowski podszedł dynamicznym krokiem w moją stronę i chwycił moją twarz w swoje dłonie. W dłonie, który były ciepłe. Znów poczułam jego dotyk... Pocałował mnie. Tak namiętnie, jak nigdy. Oddawałam mu kolejne pocałunki, aż w końcu pociągnęłam go w stronę drzwi do jego domu. Nadal się całując weszliśmy do mieszkania. Obijaliśmy się o ściany wnętrza i ledwo co weszliśmy po schodach do sypialni. Kiedy już tam dotarliśmy Lewy wziął mnie na ręce i delikatnie opadł ze mną na kiedyś to nasze łóżko. Wpił się w moje usta z wielką zachłannością. Zabrał się za rozpinanie suwaka mojej błękitnej sukienki, a ja za odpinanie guzików w jego koszuli. Kiedy już pozbyłam się jego góry delikatnie pocałowałam jego tors. Moja sukienka właśnie przed chwilą wylądowała gdzieś na podłodze, a Robert miał wtedy otwartą drogę do obsypywania mojego ciała pocałunkami. Dosłownie... Zaczął od szyi, po czym schodził coraz niżej i niżej. Ja pozbyłam się jego spodni i teraz był już tylko w samych bokserkach. Pocałowałam go subtelnie w usta i spojrzałam w jego oczy.
-Brakowało mi Ciebie...-szepnął, a ja już nic z siebie nie wydusiłam, tylko pozwoliłam mu na dalsze działanie w tym kierunku.
_____________________________
Kochane wróciłam! W ramach rekompensaty za to, że w poprzednim tygodniu nic nie dodałam to ten dzisiejszy jest troszkę dłuższy i myślę, że szczęśliwy! Lena powiedziała Robertowi, że nadal go kocha ale od razu mówię, że Marco jeszcze się nie podda!
Słuchajcie, tak sobie ostatnio myślałam i chyba powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania. Nie można go przecież ciągnąć w nieskończoność, nieprawdaż?
PS. Zaraz zabieram się za nadrabianie i komentowanie u was opowiadań, bo w niedzielę wróciłam z Warszawy i muszę ogarnąć jeszcze wasze blogi! Więc, proszę o cierpliwość!
Buziaki kochane! ;*
Awwww <3 znowu są razem :D
OdpowiedzUsuńkocham Cię normalnie! lekko zmartwiło mnie jednak wyznanie Marco, ale pożyjemy zobaczymy co z tym zrobisz :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo <3
UsuńZnów razem! Cieszy mnie to bardzo :)
OdpowiedzUsuńTe wyznanie Marco... ciekawe, jak to się dalej potoczy.
Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny :>
Rozdział zajebisty jak zawsze! Szkoda, że niedługo planujesz kończyć, przywiązałam się do tego opowiadania!
Pozdrawiam ;*
Dziękuję! <3
UsuńŚwietnie że znów są razem, jednak martwi mnie zachowanie Marco.. :p
OdpowiedzUsuńSzkoda że zbliżamy się do końca... :(
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie ;)
Wszystko kiedyś musi się skończyć, ale planuję kolejne opowiadanie :) Dziękuję!
UsuńWspaniałe! Tak się cieszę, że się pogodzili! A końcówka boska ;-) Nie mogłam się doczekać tego rozdziału <3 Ojjj, nie wiem,co ja będę robić,gdy zakończysz bloga :c
OdpowiedzUsuńechteisgelb.blogspot.com
Dziękuję bardzo <3
UsuńAww :D Kocham Marco ale nie może on przeszkodzić Robertowi i Lenie ;)
OdpowiedzUsuńTęskniłam <3
Ja też tęskniłam za wszystkimi <3
UsuńDziękuję!
Ajć !! Cóż za emocje:-*:-* Ty wiesz co robić, żeby było idealnie <3 Jestem taka szczęśliwa, że Lenka zdobyła się na odwagę i powiedziała Robertowi co tak naprawdę do niego czuje ;-)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w końcówce!!!! Oszalałam !! To nie ta sama Maja co kiedyś :-) Ta Maja zeswirowala na punkcie twojego opowiadania :-* Chce go więcej z każdym rozdziałem i dlatego też minka jej zbladla gdy dowiedziała się, że już niedługo koniec :'( Nie rób mi tego :'( Ploseeee... Chyba że stworzysz nowe opowiadanie o Lewy :-P BĘDĘ JEGO WIERNA FANKA:-* <3 No kocham cię dziewczyno :-* Co tu dużo pisać ;-) Ja nie umiem już opisać swoich emocji :-D No jest cudnie i zapowiada się bardzo ciekawie :-) Najgorsze jest to, że w kolejna środę mnie nie będzie w domku :'( Jak ja skomentuje rozdział u cb?? :'( Postaram się jakoś to zrobić :-* <3
KC! :-*
Buziaki :-*:-*:-* Ześwirowana Maja :-*
Dziękuję kochana! Tak miło czytać te wszystkie miłe słowa od Ciebie! Mam zamiar i pomysł na nowe opowiadanie o Lewym. Już wszystko sobie wyobraziłam, haha! :) Za ciężko byłoby mi się rozstać z pisaniem. Już się od tego uzależniłam, więc na pewno będę dalej pisać! Dziękuję raz jeszcze kochana Ty moja, ześwirowana Maju <3 !
UsuńAch nareszcie razem :D tak długo na to czekała.Jestem ciekawa co na to wszystko Marco który tak orginalnie wyznał jej miłość.Mam nadzieje że jednak zostaną przyjaciółmi i Lewy nie będzie miał nic przeciwko temu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMarco i Lena niech będą przyjaciółmi, ale najważniejsze, że Lena wybaczyła Robertowi. Brakowało mi przez ten krótki czas twego opowiadania ;) Twoje opowiadanie jest zdecydowanie moim ulubionym ;*
OdpowiedzUsuńOch, dziękuję bardzo! <3
UsuńMarco i Lena niech będą przyjaciółmi, ale najważniejsze, że Lena wybaczyła Robertowi. Brakowało mi przez ten krótki czas twego opowiadania ;) Twoje opowiadanie jest zdecydowanie moim ulubionym ;*
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńświetny rozdział ! nie mogłam się go doczekac i oto jest i w dodatku jaki ! cudo !
OdpowiedzUsuńz jednej strony cieszę się że w końcu między Leną a Robertem będzie tak jak dawniej, ale z drugiej strony...tak bardzo szkoda mi Marco. teraz może się poczuc jak' zabawka'. no bo jak Lena rozstała się z Lewym to Marco był cały czas przy niej. pocieszał, rozweselał. po prostu był. a teraz co ? wyznał jej miłośc- co prawda po pijaku - ale wyznał !
cieszę się czytając że blondyn się nie podda :) mam nadzieję że nie będzie cierpiał bo raczej na to nie zasłużył.! o :)
nie mogę się doczekac następnego !
pozdrawiam, Patrycja
Jeszcze sobie muszą Marco z Leną wszystko wyjaśnić :) Dziękuję bardzo! <3
UsuńOjoj pogodzilu się!! Jak słodko!! Strasznie się z tego cieszę. Mam nadzieję, że Marco za dużo nie namiesza bo Lwna i Robert bardzo przeżyli to rozstanie i następne mogło by się gorzej skończyć. Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńJejku.. cudo! Cieszę się, że Lena i Robert są znowu razem, ale jestem ciekawa co wymyśli Marco... Mam nadzieję, że za bardzo im nie namiesza i wszystko będzie okej.
OdpowiedzUsuńKoniec? Jezu, naprawdę kocham to opowiadanie i będzie mi strasznie szkoda jak się skończy... no, ale kiedyś trzeba :D
Zapraszam do mnie: http://robert-eliza-story.blogspot.com/
Buziaczki ;*
Na pewno stworzę nowe opowiadanie :) I z pewnością dłuższe, bo mam na nie wielki pomysł! :) Dziękuję <3
UsuńDziękuję, dziękuję bardzo! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! Mam bardzo dużo do ogarnięcia i obiecuję, że to zrobię :) !
OdpowiedzUsuńBo ja mam takie pytanie.. Masz zakładkę Liebster Award, a nie nominowałaś tych 11 osób, czemu?
OdpowiedzUsuńMam naprawdę małą dyspozycję czasową i cały czas brakuje mi czasu na dodanie własnych pytań, nominacji i jeszcze powiadomienia blogerów o nominowaniu ich do Liebster Award. Ale postaram się to ogarnąć.
Usuń