Kilka dni później
Siedział nad nią całymi godzinami. Od dwóch dni tak jest. Śpi w hotelu, przychodzi z samego rana i już od 7 nad ranem stoi pod wielkimi drzwiami wejściowymi szpitala. Za każdym razem ma ze sobą bukiet jej ulubionych kwiatów. Kolorowe tulipany z dnia na dzień coraz bardziej zdobiły jej szpitalne 'cztery ściany'. Lena zawsze lubiła wszystko przyozdabiać kwiatami, dlatego on doskonale wiedział, że gdy niebawem się wybudzi będzie na jej twarzy gościł szeroki uśmiech z powodu, że nawet kiedy ona 'śpi', jej ukochany zadbał by sala, w której przebywała była żywsza. Choć, ona sama w sobie nigdy nie była pewną siebie osobą, a bardziej marionetką w czyiś rękach. Dopóki nie spostrzegła się co ludzie z nią robią, była osobą, która robiła wszystko co chcieli inni. Myślała, że to dobrze, bo dzięki temu będzie 'dobrą osobą'... Myliła się. Pewnego dnia zebrała się w sobie i powiedziała, że ma już tego dość. I zmieniła się. Nie była już zwykłą, nudną, małą dziewczyną, która pozwala, by inni traktowali ją jak chcą. Stała się silniejsza... Bardziej stanowcza. I mimo wszystko odnalazła się w świecie. Przeżyła w swoim małym mieście rodzinnym. Poznała mężczyznę swojego życia, wspaniałych, nowych przyjaciół... Zaczęła od nowa. I wyszło jej. Ona sama nie zawsze w to wierzyła. Spędzała tyle czasu, już w Dortmundzie na zastanawianiu się czy to aby na pewno nie sen? Czy to wszystko o czym marzyła jako cicha gimnazjalistka naprawdę obróciło się w prawdę? Czy naprawdę jest tu gdzie jest? Ma tych ludzi, których ma przy sobie? Czy to się dzieje naprawdę?
On... Zawsze pewny siebie, uśmiechnięty. Typ żartownisia, który lubi dobrze się bawić. Perfekcjonista, który spełnia swoje marzenia grając w piłkę, zdobywając trofea i rozwijając się pod względem piłkarskim. Wydawało się, że ma wszystko. Że ma pieniądze, przyjaciół, wspaniałą, uzdolnioną narzeczoną-karateczkę. Ale jak było naprawdę? Ania często wyjeżdżała. Ignorowała go, a on schodził na drugi plan. Liczyła się 'kariera', wyjazdy... Jak się później okazało wszystkie te wyjazdy nie był zawodowe... Latała do Polski do swojego kochanka, z którym spędzała cały swój wolny czas. Wykorzystywała Roberta finansowo, po czym kiedy on nakrył ją na zdradzie, wywijała się marnymi tekstami, że to nie jej wina... Jak zawsze Anka.... Ale potem po Euro jego życie ruszyło do przodu. Wyjechał na wakacje, poznał kobietę swojego życia... Ona była przeciwieństwem Ani. Lena jest inna... Jest miła, dba o innych, szczera i zawsze stawia życie innych ponad wszystko. Pokochał ją od tzw. 'pierwszego spojrzenia'. Podobała mu się. Zaintrygowała mu. Była taka jak każda, ale jednak inna... Lubił to, że ma takie 'męskie' hobby. Że kocha sport i lubi się pomęczyć. Nie jest dziewczyną, która dostaje szału, kiedy ktoś zobaczy ją bez podkładu i pomalowanych rzęs... Zakochali się w sobie, mimo, że tak bardzo się różnili. Ona spokojna, a on wulkan pełen energii, zawsze mający milion pomysłów na minutę. Ale rozumieli się. Ona słuchała jego, on potrafił ją... Dopasowali się, razem wyglądali na szczęśliwych. No i byli tacy. Ich miłość była taka czysta... Wdzięczna. Nie musieli obściskiwać się publicznie by okazać sobie swoje uczucia, które do siebie żywili. A żywili wielkie... Wystarczył jeden gest, jedno spojrzenie i już wysyłali do siebie wzajemnie jasne sygnały w postaci dwóch tak zwyczajnych na pozór słów "Kocham Cię"... Dla nich były to dwa najpiękniejsze słowa na świecie. I mieli do nich wielki sentyment...
Spojrzał na nią kurczowo ściskając jej malutką dłoń. Ona poczuła to. W końcu usłyszała jak aparatura wydaje z siebie charakterystyczne 'pik', jak pielęgniarki krzątają się po korytarzu i to jak za oknem cichutko pośpiewują ptaszki. Aż w końcu zobaczyła go. Jej ukochanego Roberta, który siedział tu odkąd tylko szczęśliwie, a może i nieszczęśliwie wylądowali. Zmrużyła oczy kiedy promienie słoneczne uderzyły w jej rogówki, aczkolwiek momentalnie szybko się uśmiechnęła w jego stronę. Ścisnęła jego dłoń bardzo mocno, tak by poczuł, że ona już tu jest. Z powrotem. Czuła się dobrze. Szczęśliwie... Wiedziała, że wszystko się ułoży, że niebawem zostanie matką. Wiedziała to. Przeczuwałaby, gdyby podczas podróży, lądowania jej dziecku coś się stało. Od razu podniosła się na łokciach i usiadła, po czym zaraz wylądowała w jego ramionach. Pocałowała go. Tak inaczej. Tak mocno, namiętnie, ale zarazem subtelnie i czule. Przytulili się i trwali w uścisku długi czas, dopóki ich okazywania sobie miłości nie przerwała wchodząca, uśmiechnięta od ucha do ucha pielęgniarka. Spojrzała na dwójkę zakochanych i posłała w ich stronę wdzięczny uśmiech. Aż było jej głupio, że przerwała taką piękną chwilę dla tej dwójki. Byli tacy zapatrzeni w siebie... Nie potrafili przestać się uśmiechać i marzyli tylko o tym, by ponownie trwać w uścisku...
Dwa dni później
Lena zdążyła już wyjść ze szpitala. Po wszystkich kontrolnych badaniach jej i dziecka, uznano, że nic jej dłużej nie trzyma, że już jest w porządku i może zacząć normalnie funkcjonować. Dziś jechała razem z Robertem do hotelu, w którym zatrzymał się młody piłkarz wraz ze swoimi przyjaciółmi. Już jutro muszą wyjechać na zgrupowanie przed meczem w Kiszyniowie, aczkolwiek tym razem wybrali podróż po lądzie. Będą musieli przejechać autobusem całe 2 433 kilometry i po około 27 godzinnej jeździe dotrą do stolicy Mołdawii, gdzie czeka już na nich reszta kadrowiczów wraz z trenerem Fornalikiem. Mimo, że mecz już za kilka dni, żadne z nich nie myśli o piłkarskim spotkaniu. Lewandowski zadbał o to by dziś, on wraz z ukochaną wykorzystali jeden dzień w Paryżu najbardziej jak tylko będą potrafili. Młoda panna Gilbert wchodząc do hotelowego pokoju od razu poleciała pod prysznic, jak to ona... Orzeźwiła się chłodną wodą i wykonała swoją codzienną rutynę twarzy. Umalowała się, wysmarowała swoje ciało balsamem i wyszła z łazienki cała świeża i pachnąca. Robert doskonale wiedział co jej kupić. Z racji tego, że nie mieli walizek ze sobą, na przyjście swojej ukochanej musiał coś przygotować. Wczoraj skoczył do pobliskiego centrum handlowego, kupił jej kilka zwykłych ubrań, które Lena w nadzwyczajny sposób potrafiła zamienić w oryginalny, pełen wdzięku outfit. Nie zapomniał też załatwić kilka jej ulubionych kosmetyków, nie pomijając podkładu, tuszu do rzęs, pudru i jej ulubionego, porzeczkowego masła do ciała z bodyshopu. Oczywiście brunetka po opuszczenia pomieszczenia, zdążyła jeszcze wykonać telefon do Klaudii. Rozmawiają ze sobą każdego dnia, odkąd Lena wybudziła się ze śpiączki. Nie potrafią się sobą nacieszyć, mimo, że jeszcze nawet się nie widziały. A nie mogą już doczekać się wspólnego spotkania... Potrzebują tego. Swojej obecności.
Robert złapał swoją wybrankę za rękę i wyprowadził z przytulnego pokoju. Prowadził ją w stronę windy, którą zjechali do hallu, po czym radośnie i z wielkim uśmiechem na twarzy, spoglądając na siebie kątem oka wsiedli do paryskiej taksówki, która stała na zewnątrz. Pogoda dziś dokazywała pod każdym możliwym calem. Słońce raziło promieniami, a pełne kłębiaste chmury płynnie poruszały się po intensywnym błękicie nieba. Lena ubrana w pastelową spódnicę z wysokim stanem, która umiejętnie zakrywała już jej nieduży brzuszek i jasną bluzkę, wyglądała co chwile przez okno, przyglądając się zachwycającej panoramie Paryża. Robert wybrał hotel w centrum, więc wszystkie rzeczy, które chcieli zobaczyć mieli wręcz na wyciągnięcie ręki. Oczywiście wieżę Eiffla, pozostawili sobie na sam koniec, jako wisienkę na torcie. A zaczęli od Luwru. Kiedy tylko taksówkarz zawiózł ich na miejsce, oboje wysiedli z pojazdu pełni zachwytu. Pierwszy raz byli właśnie tu. Lena bywała we Francji, gdyż jej rodzina mieszka blisko granicy niemiecko-francuskiej, ale jeszcze nigdy nie udało jej się zwiedzić tego pięknego miasta, z którego często przychodziły do niej pocztówki. Wszyscy tu jeździli. Znajomi, rodzina, przyjaciele... Wszyscy tylko nie ona. I dziś ma okazję tu być. Może nie w tak pięknych okolicznościach jakby chciała, ale jest tu. W mieście zakochanych wraz z mężczyzną swojego życia.
Dobijała już 18 godzina, a im jeszcze było mało. Najchętniej chyba wcale nie wjeżdżaliby z Paryża. Po całym dniu zwiedzania, przysiedli na pobliskiej ławeczce wraz z waniliowymi lodami włoskimi. Lena targała ze sobą rzeczy, które zdążyła kupić, zaczynając od zwyczajnych pamiątek dla siebie, rodziców, mamy Roberta, trenera Fornalika i oczywiście Klaudii, kończąc na kilku ubraniach od trochę bardziej znanych projektantów jak i mniej. Można powiedzieć, że zaszalała. Dawno nie była na tak wyczerpujących 'zakupach'. Ale mocnego kopa i powera dawała jej myśl, że jeszcze przed nią wspaniała wieża Eiffla. Od dziecka chciała ją zobaczyć i w końcu jej się to uda!
-Myślisz, że spodoba się Klaudii ta bluzka?-spytała przytulając się do swojego ukochanego.
-Na pewno, skarbie!
-Jeszcze kupimy jej miniaturkę wieży Eiffla! Tam gdzieś pewnie są jakieś stoiska z takimi pamiątkami, prawda?
-Tak, tak. Na pewno!-pocałował ją w czubek głowy-Cieszę się, że tu jesteś... Że tu oboje ze mną jesteście-uśmiechnął się i położył Lenie rękę na jej brzuchu-I nie mogę już się doczekać kiedy będę mógł was mieć przy sobie w Dortmundzie. Nie mogę się doczekać kiedy to maleństwo przyjdzie na świat i jak będę mógł wziąć je na ręce... Jak będę mógł je nosić, przytulać, kochać, wstawać w nocy kiedy będzie płakało... Naprawdę, nawet tego nie mogę się doczekać!-uśmiechnął się i złożył na ustach brunetki delikatny pocałunek.
-Kocham Cię! I chodźmy już do celu naszej dzisiejszej całej wędrówki. Nie mogę się doczekać jak zobaczę tą wielką kupę żelastwa!-zaśmiała się i wstała z mahoniowej ławki, łapiąc przy tym silną dłoń Roberta i ciągnąc go za sobą, zaczęła kierować się ku celu. Oboje złapali się za rękę i szli. Po prostu szli. Czas się dla nich nie liczył. Ludzie przechodzili koło nich, uśmiechając się w ich stronę i wdzięcznie patrząc... Oni w ogóle czuli się, jakby na całej starówce Paryżu, byli tylko oni. Zakochani, młodzi... Tylko to się liczyło. Tylko ich wzajemna obecność...
Po około dziesięciominutowej wędrówce doszli do celu. Oboje spojrzeli przed siebie i oblecieli tę wspaniałą konstrukcję wzrokiem. Coś pięknego. Lena była zachwycona i jedyne co potrafiła zrobić to po postu otwarcie buzi z wrażenia. Robert przytulił ją bardzo mocno i pocałował w czoło. Tak jak ona zawsze lubiła... Biło od nich takim wielkim ciepłem... Zarażali pozytywizmem każdego kto przeszedł koło nich. W końcu, stojąc pod wieżą Eiffla Robert spojrzał na swoją ukochaną brunetkę, która była całym jego życiem złapał za ręce i zrobił się cały zakłopotany. Jak nie on!
-Wiesz... Niedługo minie rok od naszego pierwszego spotkania. I przez ten rok tak wiele się wydarzyło. Pokochałem Cię i na szczęście ze wzajemnością. Kocham patrzeć jak się uśmiechasz, jak cieszysz się, jak denerwujesz się i złościsz na mnie. Kiedy przychodzisz na mecze jestem taki dumny, że tam na trybunach siedzisz Ty i tak wiernie dopingujesz naszej drużynie, którą kochasz. Cieszę się, kiedy masz się dobrze, kiedy idzie Ci na studiach i zawsze popadam w jakieś obawy, kiedy Ty mówisz, że źle się czujesz... Boję się za każdym razem o Ciebie i kiedy tylko wyjeżdżam na zgrupowania, czy treningi to po prostu tęsknie za Tobą, tak cholernie mocno. Nie potrafię wytrzymać bez Ciebie kilku zwyczajnych dni, więc nie wyobrażam sobie swojego życia bez Twojej skromnej osoby! Zawsze kiedy jesteś smutna, albo masz jakiś problem ja przeżywam to z Tobą i serce mi się kraja, kiedy patrzę jak płaczesz, gdy coś się dzieje. I dlatego nienawidzę przegrywać, bo wiem, że po każdym przegranym meczu Ty zalewasz się łzami, gdy nikt nie patrzy. I kocham Cię! Kocham to jaka jesteś! To, że zawsze troszczysz się o innych, jesteś dobra, miła... I czasem denerwuję się kiedy przestajesz dbać o samą siebie, bo starasz się dbać jak najlepiej o Twoim bliskich! Ja po prostu nie potrafię bez Ciebie żyć, Lena! Kurde, ja dla Ciebie zrobię wszystko! Nawet jakbyś poprosiła mnie, żebym wyszedł na miasto w sukience to bym wyszedł!! Kocham Cię! Kocham Cię nad życie! I dlatego muszę spytać.-w tym momencie brunet wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko w kształcie serca i uklęknął na kolano-Zostaniesz moją żoną?-w oczy młodej studentki zaszkliły się, a po chwili już łzy spływały po jej delikatnie zarumienionych policzkach. Nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. Zakryła tylko swoją otwartą buzię dłonią i patrzyła w Roberta jak w obrazek. Kilka ludzi stało wokół nich i patrzyło na całe zdarzenie. Obserwowało każdy ruch młodej kobiety i z niecierpliwością wyczekiwali jej odpowiedzi.
-Ja... Nie wiem co powiedzieć...-szepnęła, jednak na tyle głośno, że zgromadzony 'tłum' ludzi usłyszał jej słowa.
-Jak to co?! Powiedz TAK!!-krzyknęła jakaś kobieta.
-No dalej! Tak!!-dodał ktoś jeszcze.
-...tak, tak! Robert, tak! Kocham Cię!!!-po chwili ciszy wzięła przykład z ludzi i sama krzyknęła to piękne 'tak', po czym kiedy jej narzeczony (pięknie to brzmi, nieprawdaż?!) nałożył jej pierścionek na palec, ona rzuciła mu się w ramiona, a on mocno ją uścisnął. Oboje czuli taką błogość. Zatracili się w sobie... Tak po prostu zapomnieli o tych wszystkich ludziach, którzy stali wokół nich i bili głośne brawa, a nawet pojedyncze osoby nagrywały całe to zdarzenie telefonem komórkowym. Żadne z nich nie przejmowało się tym czy ten filmik obiegnie cały świat... Mieli to gdzieś. Dla niego liczyło się tylko to, że ona się zgodziła, a dla niej ważne było to, że Robert jest tu przy niej...
Dobijała już 18 godzina, a im jeszcze było mało. Najchętniej chyba wcale nie wjeżdżaliby z Paryża. Po całym dniu zwiedzania, przysiedli na pobliskiej ławeczce wraz z waniliowymi lodami włoskimi. Lena targała ze sobą rzeczy, które zdążyła kupić, zaczynając od zwyczajnych pamiątek dla siebie, rodziców, mamy Roberta, trenera Fornalika i oczywiście Klaudii, kończąc na kilku ubraniach od trochę bardziej znanych projektantów jak i mniej. Można powiedzieć, że zaszalała. Dawno nie była na tak wyczerpujących 'zakupach'. Ale mocnego kopa i powera dawała jej myśl, że jeszcze przed nią wspaniała wieża Eiffla. Od dziecka chciała ją zobaczyć i w końcu jej się to uda!
-Myślisz, że spodoba się Klaudii ta bluzka?-spytała przytulając się do swojego ukochanego.
-Na pewno, skarbie!
-Jeszcze kupimy jej miniaturkę wieży Eiffla! Tam gdzieś pewnie są jakieś stoiska z takimi pamiątkami, prawda?
-Tak, tak. Na pewno!-pocałował ją w czubek głowy-Cieszę się, że tu jesteś... Że tu oboje ze mną jesteście-uśmiechnął się i położył Lenie rękę na jej brzuchu-I nie mogę już się doczekać kiedy będę mógł was mieć przy sobie w Dortmundzie. Nie mogę się doczekać kiedy to maleństwo przyjdzie na świat i jak będę mógł wziąć je na ręce... Jak będę mógł je nosić, przytulać, kochać, wstawać w nocy kiedy będzie płakało... Naprawdę, nawet tego nie mogę się doczekać!-uśmiechnął się i złożył na ustach brunetki delikatny pocałunek.
-Kocham Cię! I chodźmy już do celu naszej dzisiejszej całej wędrówki. Nie mogę się doczekać jak zobaczę tą wielką kupę żelastwa!-zaśmiała się i wstała z mahoniowej ławki, łapiąc przy tym silną dłoń Roberta i ciągnąc go za sobą, zaczęła kierować się ku celu. Oboje złapali się za rękę i szli. Po prostu szli. Czas się dla nich nie liczył. Ludzie przechodzili koło nich, uśmiechając się w ich stronę i wdzięcznie patrząc... Oni w ogóle czuli się, jakby na całej starówce Paryżu, byli tylko oni. Zakochani, młodzi... Tylko to się liczyło. Tylko ich wzajemna obecność...
Po około dziesięciominutowej wędrówce doszli do celu. Oboje spojrzeli przed siebie i oblecieli tę wspaniałą konstrukcję wzrokiem. Coś pięknego. Lena była zachwycona i jedyne co potrafiła zrobić to po postu otwarcie buzi z wrażenia. Robert przytulił ją bardzo mocno i pocałował w czoło. Tak jak ona zawsze lubiła... Biło od nich takim wielkim ciepłem... Zarażali pozytywizmem każdego kto przeszedł koło nich. W końcu, stojąc pod wieżą Eiffla Robert spojrzał na swoją ukochaną brunetkę, która była całym jego życiem złapał za ręce i zrobił się cały zakłopotany. Jak nie on!
-Wiesz... Niedługo minie rok od naszego pierwszego spotkania. I przez ten rok tak wiele się wydarzyło. Pokochałem Cię i na szczęście ze wzajemnością. Kocham patrzeć jak się uśmiechasz, jak cieszysz się, jak denerwujesz się i złościsz na mnie. Kiedy przychodzisz na mecze jestem taki dumny, że tam na trybunach siedzisz Ty i tak wiernie dopingujesz naszej drużynie, którą kochasz. Cieszę się, kiedy masz się dobrze, kiedy idzie Ci na studiach i zawsze popadam w jakieś obawy, kiedy Ty mówisz, że źle się czujesz... Boję się za każdym razem o Ciebie i kiedy tylko wyjeżdżam na zgrupowania, czy treningi to po prostu tęsknie za Tobą, tak cholernie mocno. Nie potrafię wytrzymać bez Ciebie kilku zwyczajnych dni, więc nie wyobrażam sobie swojego życia bez Twojej skromnej osoby! Zawsze kiedy jesteś smutna, albo masz jakiś problem ja przeżywam to z Tobą i serce mi się kraja, kiedy patrzę jak płaczesz, gdy coś się dzieje. I dlatego nienawidzę przegrywać, bo wiem, że po każdym przegranym meczu Ty zalewasz się łzami, gdy nikt nie patrzy. I kocham Cię! Kocham to jaka jesteś! To, że zawsze troszczysz się o innych, jesteś dobra, miła... I czasem denerwuję się kiedy przestajesz dbać o samą siebie, bo starasz się dbać jak najlepiej o Twoim bliskich! Ja po prostu nie potrafię bez Ciebie żyć, Lena! Kurde, ja dla Ciebie zrobię wszystko! Nawet jakbyś poprosiła mnie, żebym wyszedł na miasto w sukience to bym wyszedł!! Kocham Cię! Kocham Cię nad życie! I dlatego muszę spytać.-w tym momencie brunet wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko w kształcie serca i uklęknął na kolano-Zostaniesz moją żoną?-w oczy młodej studentki zaszkliły się, a po chwili już łzy spływały po jej delikatnie zarumienionych policzkach. Nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. Zakryła tylko swoją otwartą buzię dłonią i patrzyła w Roberta jak w obrazek. Kilka ludzi stało wokół nich i patrzyło na całe zdarzenie. Obserwowało każdy ruch młodej kobiety i z niecierpliwością wyczekiwali jej odpowiedzi.
-Ja... Nie wiem co powiedzieć...-szepnęła, jednak na tyle głośno, że zgromadzony 'tłum' ludzi usłyszał jej słowa.
-Jak to co?! Powiedz TAK!!-krzyknęła jakaś kobieta.
-No dalej! Tak!!-dodał ktoś jeszcze.
-...tak, tak! Robert, tak! Kocham Cię!!!-po chwili ciszy wzięła przykład z ludzi i sama krzyknęła to piękne 'tak', po czym kiedy jej narzeczony (pięknie to brzmi, nieprawdaż?!) nałożył jej pierścionek na palec, ona rzuciła mu się w ramiona, a on mocno ją uścisnął. Oboje czuli taką błogość. Zatracili się w sobie... Tak po prostu zapomnieli o tych wszystkich ludziach, którzy stali wokół nich i bili głośne brawa, a nawet pojedyncze osoby nagrywały całe to zdarzenie telefonem komórkowym. Żadne z nich nie przejmowało się tym czy ten filmik obiegnie cały świat... Mieli to gdzieś. Dla niego liczyło się tylko to, że ona się zgodziła, a dla niej ważne było to, że Robert jest tu przy niej...
Lena
Nie wierzę chyba w to co się dzieje. Wydaje mi się jakbym cały czas była w tej śpiączce i się jeszcze nie obudziła. I szczerze mówiąc, cały czas boję się, że zaraz się obudzę i wszystko pryśnie, a to co dzieje się teraz jest tylko i wyłącznie snem na jawie. Jestem taka szczęśliwa. Jak nigdy! Oczywiście po powrocie do hotelu Szczęsny z Błaszczykowskim, którzy dzielą razem pokój obok naszego, przylecieli nam pogratulować, czyli, że wiedzieli o wszystkim już przed oświadczynami. Zawsze w snach marzyłam o tym, żeby ktoś mi się oświadczył przy zachodzie słońca, a tu dziś... No proszę! Nie tylko przy zachodzie słońca ale i w Paryżu! W Mieście Zakochanych!! To po prostu bajka... To co się tu dzieje.. Ja czuję się jakbym była księżniczką z jednej z baśni braci Grimm, która odnalazła swojego księcia na białym koniu... Ogarnia mnie taka błogość... Tak się cieszę! Robert poszedł nie dawno pod prysznic, więc ja postanowiłam skorzystać z chwili i zadzwonić na Skype do Klaudii (jeśli chodzi o pytanie, skąd mamy laptopa, to odpowiedź jest bardzo prosta. Jedyne co wynieśliśmy z samolotu był bagaż podręczny, a w naszym akurat znajdował się laptop! Szczęście w nieszczęściu!). Zalogowałam się i dostrzegłam kilka znajomych mi osób, zaczynając od znajomych z liceum, kończąc na chłopakach z Dortmundu. Oczywiście moje szczęście to moje szczęście! Dębkowskiej na Skype nie było, dlatego szybko złapałam za telefon Roberta i napisałam w swoim imieniu do niej smsa, z prośbą by weszła na owy komunikator, gdyż mam jej coś ważnego do powiedzenia. Ona już nie odpisała tylko po jakiś sześciu minutach pojawiła się na liście dostępnych osób. Nawet nie zdążyłam nacisnąć przycisku 'zadzwoń', tylko od razu pojawił mi się komunikat: "Klaudia dzwoni...". Szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę i obie, aż pisnęłyśmy kiedy zobaczyłyśmy siebie nawzajem!
-Lenuś!!! Kochanie!!!!
-Klaudia!! Jezu, jak ja się stęskniłam!!!
-Jejciu, skarbie moje! Jak dobrze, że Cię widzę!-uśmiechnęła się szeroko i poprawiła swój kucyk.
-Laudia, Ty nawet nie wiesz co się dzisiaj wydarzyło!!-w oczach pojawiły mi lekkie łzy. Nie wiem czemu, po prostu na samo wspomnienie o tym co się dziś wydarzyło i to, że właśnie widzę moją przyjaciółkę jakoś mnie poruszyło psychicznie i prawie się rozkleiłam.
-Ej, no Lencia nie rycz mi tam!!!-usłyszałam jej piskliwy głos i zaśmiałyśmy się obie.-Tak o wiele lepiej!! No... Kochanie, ja wiem wszystko!!
-Co?!-zamurowało mnie nagle!-Wiesz, że Robert mi się oświadczył?!-zrobiłam duże oczy i posłałam w jej stronę szczery uśmiech.
-Tak Lenuś, co Ty myślałaś, że kto mu pomógł wybrać taki piękny pierścionek zaręczynowy!-zaśmiała się, a ja poczułam nagle czyjąś, no dobra nie czyjąś, wiadomo, że Roberta dłoń na moim ramieniu. Podniosłam głowę do góry, a on niespodziewanie cmoknął mnie w nos.
-Dzięki Klauduś! Jestem Ci wdzięczny!-odezwał się mój ukochany.
-Mówiłam Ci, że się jej spodoba!!-spoglądałam co chwile na brunetkę w ekranie laptopa i mojego narzeczonego z wielkim zdziwieniem. No proszę! Wszystko było ukartowane! Haha!!
-Jezu, kocham was!!-cmoknęłam Roberta w policzek i uśmiechnęłam się do Klaudii.
-Jejuś, Lena jak Ty przyjedziesz do Dortmundu to już sobie nie mogę wyobrazić jak będziemy się mocno ściskać!!
-Z pewnością, kochanie!!
-Ej, bo będę zazdrosny!-rzucił Lewandowski i podszedł do szafy szukając jakiś ubrań. No! Dopiero spostrzegłam, że jest on w samym ręczniku owiniętym w pasie. Uśmiechnęłam się znacząco i patrząc na wypiętego napastnika przegryzłam dolną wargę. Dobra, nie wiem czemu to zrobiłam, a zważywszy, że Klaudia jest tu ze mną, było to nie na miejscu. Otrzeźwiałam i chciałam coś powiedzieć, ale moja przyjaciółka bardzo szybko pożegnała się i życzyła mi powodzenia... Czyli, że skojarzyła fakty i obczaiła co jest na rzeczy, haha! No dobra! Za dobrze mnie zna, więc czasem mam wręcz wrażenie, że Dębkowska czyta mi w myślach.
-Pa...-powiedziałam już tylko do tapety w laptopie Roberta... No właśnie... Tapeta Roberta. Chyba go kiedyś zabiję za to! Ma ustawione moje w skąpej sukience! No serio?! Jeśli myślicie, że Lewandowski to naprawdę przyzwoity, grzeczny gość, to żyjecie w błędzie kochane!!
-Już nie gadacie?-wyprostował się nagle, trzymając w ręku jakąś koszulkę i ciemne bokserki.
-Nie...-odłożyłam laptopa na bok i wstałam szybkim ruchem z bardzo wygodnego łóżka. Będąc w samych koronkowych majtkach, jakiejś zwykłej koszulce i czarnym, satynowym szlafroczku, ledwo zasłaniającym tyłek, przykułam wzrok Lewego. Uśmiechnęłam się do niego i kiedy podeszłam zarzuciłam mu ręce na szyje i mocno go pocałowałam, po czym przygryzłam jeszcze jego dolną wargę. Z niezwykłą delikatnością moje ręce powędrowały na jego tors i delikatnie go 'masowały', po czym podążyły w kierunku jego ręki, z której zabrały bokserki i normalny, stary, wytarty t-shirt i zgniotły te dwie rzeczy, a następnie pomachały mu tym przed oczami.
-To chyba nie będzie Ci potrzebne....-uśmiechnęłam się szyderczo i spojrzałam głęboko w lekko zdziwione oczy mojego narzeczonego.
-Nie?!-przejął ode mnie wcześniej już trzymane 'ubrania' i rzucił je za siebie, po czym złapał za skrawki mojego szlafroku i przyciągnął jednym, zwinnym ruchem moje ciało do jego. Nasie ciała stykały się ze sobą, a oczy nie przestawały na siebie patrzeć. W końcu Lewandowski, jako osobnik, zawsze we wszystkim dominujący, przejął inicjatywę i zaczął całować mnie po twarzy, delikatnie muskając moje usta... Schodził coraz niżej, więc jego pocałunki przeniosły się teraz na moją szyję. Wydałam z siebie cichy dźwięk zadowolenia, co spodobało się brunetowi, którzy uznał to jako zielone światło do dalszych działań i począł całować mnie po dekolcie. Wplotłam swoje chude palce w jego ciemne włosy i poczułam, jak jego ręce wędrują na moje uda i unoszą moje ciało nad ziemię. Przeniósł mnie i wręcz rzucił na łóżko, a ja tylko podniosłam lekko głowę i dostrzegłam jak Robert uważnie rozwiązuje pasek od satynowego szlafroka, który po chwili już wędruje gdzieś w dalszy kąt pokoju, a zaraz po nim znajduje się moja, a tak właściwie to Roberta koszulka. Piłkarz położył swoje ręce na moich biodrach i delikatnie docisnął mnie do materaca, po czym przeniósł swoje pocałunki na mój szczupły brzuch, a jego ręce znalazły sobie miejsce i błądziły po wewnętrznych partiach moich ud. Mega rozpromieniona, pod wpływem nagłego podniecenia odchyliłam głowę do tyłu i cicho jęknęłam, po czym Robert zbliżył swoją głowę do mojej, złapał mnie w pasie i dynamicznym ruchem podniósł, więc teraz siedzieliśmy wyprostowani. Lewy przenosił swoje pocałunki z dekoltu wzwyż i powędrował 'do' mojego ucha.-Nie znałem Cię takiej...-szepnął i przegryzł delikatnie moje prawe ucho, co wyzwoliło u mnie delikatny uśmiech.
-Wiele jeszcze o mnie nie wiesz, Lewandowski...-tym razem to ja przejęłam pałeczkę i przewróciłam go na plecy, siadając przy tym na nim okrakiem. Całowałam jego tak mocno umięśniony tors, co chwile spoglądając wyżej, wpatrując się w wyraźną twarz i oczekując jego reakcji. Za każdym razem kiedy uśmiechał się szyderczo pod nosem kontynuowałam.
-O nie kochanie, tak nie będzie...-puścił mi oczko, złapał za tyłek i po prostu nie wiem jak ale znalazłam się pod jego ciężarem i już nie sprzeciwiałam się, tylko oddałam mu się całkowicie i spędziliśmy razem dzięki temu wspaniałą, cudowną, upojną noc, jakiej jeszcze chyba nigdy nie przeżyliśmy...
__________________________
Dzień Dobry!!
Po pierwsze chce najmocniej przeprosić, że rozdział nie pojawił się w sobotę, ale pół tamtego dnia spędziłam w mieście, załatwiając sprawy klasowe, wróciłam na mecz Borussi (wspaniały mecz Borussi z moim Freiburgiem kochanym!), a wieczorem sprzątałam na jutrzejsze przyjęcie rodzinne, z okazji moich urodzin... To nic, że jeszcze ich nie obchodziłam i w ogóle nie chciałam takowej 'imprezy rodzinne', no ale rodzice podejmowali decyzję! W każdym razie w niedziele od rana trwały przygotowania, a potem do godziny 17-18, zajmowałam się dziećmi, biegającymi po moim domku, a jednak ogarnąć z trójkę małych dzieci, które chowały się po wszystkich 11 pokojach domu, to nie lada wyzwanie! No więc, wymęczona całym weekendem i wieczorną nauką do późna, nie dałam rady dodać rozdziału. No i jeszcze od poniedziałku harówka w samorządzie szkolnym, nauka do prac klasowych i przygotowywanie essayów.... Po prostu totalny natłok zajęć! Dobra, jeszcze raz przepraszam!
Kochane, rozdział najlepszy nie jest, ale jestem z niego w miarę zadowolona i to chyba przez tę ostatnią scenę! Tak, w końcu odważyłam się na lekkie rozwinięcie takich scen! :) Mam nadzieje, że wyszło to jako tako! :) No, a tak jako ciekawostkę, dodam, że to pierwotnie był epilog, ale jak przeczytałam komentarze to powiedziałam sobie"Nie, no, jeszcze to pociągnę troszeczkę!" No i jest 31 rozdział!
Jeszcze troszke was pomęczę! Wczoraj Borussia wygrała 3-0!!! ♥ I dwa gole Roberta, jej!!! I Marco! Jejciu, jego bramka była nieco śmieszna, ale jakże niespodziewana, hoho! No to teraz czekamy na Arsenal!!
PS. Następny rozdział pojawi się najprawdopodobniej w Poniedziałek, 7 października jako prezent ode mnie w moje urodziny! :) W weekend nie dam rady dodać, gdyż w sobotę jadę na zakładanie aparatu 'na zęby', no! (; A w niedzielę od samego rana mam cztery godziny warsztatów tanecznych z wicemistrzem świata!! Czyli, harówka się zapowiada! A i jeśli chodzi o kolana to naprawdę szkoda nawet wspominać! Lekarz, u którego byłam pierwszy raz we wtorek nic nie powiedział mi tylko wysłał na zabiegi i przepisał jakieś tabletki, dlatego niebawem wybieram się do Olsztyna do jakiegoś specjalisty!
Dobra, nie zanudzam już! Pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, haha!! BUZIAKI KOCHANE! ŚCISKAM ♥
-Pa...-powiedziałam już tylko do tapety w laptopie Roberta... No właśnie... Tapeta Roberta. Chyba go kiedyś zabiję za to! Ma ustawione moje w skąpej sukience! No serio?! Jeśli myślicie, że Lewandowski to naprawdę przyzwoity, grzeczny gość, to żyjecie w błędzie kochane!!
-Już nie gadacie?-wyprostował się nagle, trzymając w ręku jakąś koszulkę i ciemne bokserki.
-Nie...-odłożyłam laptopa na bok i wstałam szybkim ruchem z bardzo wygodnego łóżka. Będąc w samych koronkowych majtkach, jakiejś zwykłej koszulce i czarnym, satynowym szlafroczku, ledwo zasłaniającym tyłek, przykułam wzrok Lewego. Uśmiechnęłam się do niego i kiedy podeszłam zarzuciłam mu ręce na szyje i mocno go pocałowałam, po czym przygryzłam jeszcze jego dolną wargę. Z niezwykłą delikatnością moje ręce powędrowały na jego tors i delikatnie go 'masowały', po czym podążyły w kierunku jego ręki, z której zabrały bokserki i normalny, stary, wytarty t-shirt i zgniotły te dwie rzeczy, a następnie pomachały mu tym przed oczami.
-To chyba nie będzie Ci potrzebne....-uśmiechnęłam się szyderczo i spojrzałam głęboko w lekko zdziwione oczy mojego narzeczonego.
-Nie?!-przejął ode mnie wcześniej już trzymane 'ubrania' i rzucił je za siebie, po czym złapał za skrawki mojego szlafroku i przyciągnął jednym, zwinnym ruchem moje ciało do jego. Nasie ciała stykały się ze sobą, a oczy nie przestawały na siebie patrzeć. W końcu Lewandowski, jako osobnik, zawsze we wszystkim dominujący, przejął inicjatywę i zaczął całować mnie po twarzy, delikatnie muskając moje usta... Schodził coraz niżej, więc jego pocałunki przeniosły się teraz na moją szyję. Wydałam z siebie cichy dźwięk zadowolenia, co spodobało się brunetowi, którzy uznał to jako zielone światło do dalszych działań i począł całować mnie po dekolcie. Wplotłam swoje chude palce w jego ciemne włosy i poczułam, jak jego ręce wędrują na moje uda i unoszą moje ciało nad ziemię. Przeniósł mnie i wręcz rzucił na łóżko, a ja tylko podniosłam lekko głowę i dostrzegłam jak Robert uważnie rozwiązuje pasek od satynowego szlafroka, który po chwili już wędruje gdzieś w dalszy kąt pokoju, a zaraz po nim znajduje się moja, a tak właściwie to Roberta koszulka. Piłkarz położył swoje ręce na moich biodrach i delikatnie docisnął mnie do materaca, po czym przeniósł swoje pocałunki na mój szczupły brzuch, a jego ręce znalazły sobie miejsce i błądziły po wewnętrznych partiach moich ud. Mega rozpromieniona, pod wpływem nagłego podniecenia odchyliłam głowę do tyłu i cicho jęknęłam, po czym Robert zbliżył swoją głowę do mojej, złapał mnie w pasie i dynamicznym ruchem podniósł, więc teraz siedzieliśmy wyprostowani. Lewy przenosił swoje pocałunki z dekoltu wzwyż i powędrował 'do' mojego ucha.-Nie znałem Cię takiej...-szepnął i przegryzł delikatnie moje prawe ucho, co wyzwoliło u mnie delikatny uśmiech.
-Wiele jeszcze o mnie nie wiesz, Lewandowski...-tym razem to ja przejęłam pałeczkę i przewróciłam go na plecy, siadając przy tym na nim okrakiem. Całowałam jego tak mocno umięśniony tors, co chwile spoglądając wyżej, wpatrując się w wyraźną twarz i oczekując jego reakcji. Za każdym razem kiedy uśmiechał się szyderczo pod nosem kontynuowałam.
-O nie kochanie, tak nie będzie...-puścił mi oczko, złapał za tyłek i po prostu nie wiem jak ale znalazłam się pod jego ciężarem i już nie sprzeciwiałam się, tylko oddałam mu się całkowicie i spędziliśmy razem dzięki temu wspaniałą, cudowną, upojną noc, jakiej jeszcze chyba nigdy nie przeżyliśmy...
__________________________
Dzień Dobry!!
Po pierwsze chce najmocniej przeprosić, że rozdział nie pojawił się w sobotę, ale pół tamtego dnia spędziłam w mieście, załatwiając sprawy klasowe, wróciłam na mecz Borussi (wspaniały mecz Borussi z moim Freiburgiem kochanym!), a wieczorem sprzątałam na jutrzejsze przyjęcie rodzinne, z okazji moich urodzin... To nic, że jeszcze ich nie obchodziłam i w ogóle nie chciałam takowej 'imprezy rodzinne', no ale rodzice podejmowali decyzję! W każdym razie w niedziele od rana trwały przygotowania, a potem do godziny 17-18, zajmowałam się dziećmi, biegającymi po moim domku, a jednak ogarnąć z trójkę małych dzieci, które chowały się po wszystkich 11 pokojach domu, to nie lada wyzwanie! No więc, wymęczona całym weekendem i wieczorną nauką do późna, nie dałam rady dodać rozdziału. No i jeszcze od poniedziałku harówka w samorządzie szkolnym, nauka do prac klasowych i przygotowywanie essayów.... Po prostu totalny natłok zajęć! Dobra, jeszcze raz przepraszam!
Kochane, rozdział najlepszy nie jest, ale jestem z niego w miarę zadowolona i to chyba przez tę ostatnią scenę! Tak, w końcu odważyłam się na lekkie rozwinięcie takich scen! :) Mam nadzieje, że wyszło to jako tako! :) No, a tak jako ciekawostkę, dodam, że to pierwotnie był epilog, ale jak przeczytałam komentarze to powiedziałam sobie"Nie, no, jeszcze to pociągnę troszeczkę!" No i jest 31 rozdział!
Jeszcze troszke was pomęczę! Wczoraj Borussia wygrała 3-0!!! ♥ I dwa gole Roberta, jej!!! I Marco! Jejciu, jego bramka była nieco śmieszna, ale jakże niespodziewana, hoho! No to teraz czekamy na Arsenal!!
PS. Następny rozdział pojawi się najprawdopodobniej w Poniedziałek, 7 października jako prezent ode mnie w moje urodziny! :) W weekend nie dam rady dodać, gdyż w sobotę jadę na zakładanie aparatu 'na zęby', no! (; A w niedzielę od samego rana mam cztery godziny warsztatów tanecznych z wicemistrzem świata!! Czyli, harówka się zapowiada! A i jeśli chodzi o kolana to naprawdę szkoda nawet wspominać! Lekarz, u którego byłam pierwszy raz we wtorek nic nie powiedział mi tylko wysłał na zabiegi i przepisał jakieś tabletki, dlatego niebawem wybieram się do Olsztyna do jakiegoś specjalisty!
Dobra, nie zanudzam już! Pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, haha!! BUZIAKI KOCHANE! ŚCISKAM ♥
Lena! Jesteś niesamowita! Mimo, że jestem od ciebie młodsza o parę ładnych latek, uwielbiam twoje opowiadania! Wyczekuję na więcej!! Kc ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Genialny ! Cieszę się, że to jeszcze nie Epilog. Piękna historia. Robert z Leną tworzą taką cudowną parę, super z taką łatwością i przyjemnością się to czyta, że się chce więcej i więcej. Naprawdę super !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
MARTA :-**
Jaki piękny rodzial i te zareczyny ach *.*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział jak zawsze! Uwielbiam to opowiadanie :) Robert i Lena są po prostu mega <3 świetna z nich para! Czekam na kolejny! Buziaki kochana :***
OdpowiedzUsuńAaaa piękny, piękny, piękny, wspaniały < 3 W końcu się doczekałam sielanki ! Aaa, zaręczyny < 3 No kocham i uwielbiam < 3 Czekam na kolejny ! Aż się rozpłynęłam jak to czytałam, wspaniałe wyznania miłości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kicia ! *-* Ja przeczytałam wszystko od początku do końca. Oglądałam sobie Dzwonnika z Notre Dame i się poplakalam... Wiem że to śmieszne ;-) ale w tym samym momencie co Esmeralda niby umierala, Robert oświadczył się Lenie :-* Mycha! Tak cudnie to zaaranżowałaś :-* ale ja wiedziałam że coś się kroi. Zachowanie Roberta było jakieś takie inne... Jakby był zdenerwowany ;-) Ale i tak :-D. Cudowną wiadomością jest że Lena się obudziła. I te jej niecne plany wobec Roberta.. Hahhh...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że kolejny lekarz powie ci coś dobrego i będziesz zdrowa:-* Tego właśnie życzę i z okazji twoich urodzin. ZDROWIA!! Ale również.. Spotkania z Lewym.. Autografu, zdjęcia i buziaka od niego *-* żebyś miała wielu przyjaciół. Dużo miłości i radości. Wspaniałych prezentów. Świetnych ocen! Samych sukcesów i wszystkiego NAJ *-*
Przepraszam że tak późno ale wcześniej nie miałam czasu :-| Wiesz.. Szkoła i te sprawy :-\
No nic. Wiedz że czytam :-D i postaram się zawsze skomentować <3 <3
Kc! Buziaki :-*:-*:-*:-*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNikt nie przeczyta? Ja przeczytałam! :D
OdpowiedzUsuńHhahahahhaha, tak chodzi o opis, bo wiesz, ze każdy rozdział to ja czytam stuprocentowo! :D
Nonon, wgl, gdybyś nas już teraz zostawiła, to nie wiem co bym zrobiła! Tak, uwielbiam czytać to opowiadanie, uwielbiam, czytać te wszystkie nawet i długie opisy, uwielbiam patrzeć na opis i wiedzieć, że się uśmiechasz, wgl czego ja nie uwielbiam! :D
Hhaha, no to tak! Rozdział cudowny i czekam na następny mając nadzieję, że nie będzie to epilog! :*
Kochana, nawet nie wiem jak przepraszac. Wzięłam się za nadrabianie zaległości na blogach i tak każdemu piszę że przepraszam za opóźnienia w komentowaniu i czytaniu. I ciebie też przepraszam z całego serca. Nie mam wolnego czasu więc nie mam kiedy czytac. A jak już go mam choc chwilę to idę prosto do łóżka. Ale nadrobiłam wszystko u Ciebie i mi mowę odebrało. Tyle się tu wydarzyło, że aż nie wiem co napisac. Napiszę tylko, że najważniejsze w tym wszytskim jest to że wszystko zakończyło się szczęślwiie. Piękny rozdział, naprawdę ! Paryż, zaręczyny. Lewandowski zaszalał, nie ma co :D
OdpowiedzUsuńwyczekuję kolejnego rozdziału
pozdrawiam, Pyśka
ps. u mnie nowy :)
Bardzo dobry rozdział, cieszę się, że wszystko jest ok, że są razem. Ubóstwiam Cię <3 Oświadczył jej się, w Paryżu, masz ogromy talent dziewczyno :* Mam nadzieje, że dodasz nowy rozdział bardzo szybko, bo jestem bardzo ciekawa co wymyślisz. Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńRozdzial mial sie pojawic 7pazdziernika,do dziś go nie ma,super
OdpowiedzUsuńTo co? Twoim zdaniem ona nic nie robi tylko bloga pisze?? Kochana... Napisanie całego rozdziału zajmuje mnóstwo czasu.. Ocen to ona za to raczej nie dostanie... Chociaż. Jak będzie pisała i się nie nauczy to dostanie, ale 1! Nie umiesz zrozumieć tego że wakacje się już skończyły ?? Po za tym każdy ma swoje problemy, więc nie rób spiny i wyluzuj dziewczyno!
UsuńSory Lena za taki bulwers , ale jak weszłam na twojego bloga i to zobaczyłam to aż mi cukier podskoczył :-D
Buziaczki :-*:-* i bez pozdrowień dla tej powyżej :-P
Moglaby napisac ze nie doda rozdzialu,przeprosic a nie składa obietnice i ich nie. dotrzymuje !!!!!!!!!!!!!!! Jak bd tak robic to czytelniczek nie bd miala !!!
UsuńMoże ty się od niej odwrócisz ale ja napewno nie ! ;-)
UsuńJednak prawda jest taka, że jak się nie jest pewnym to się nie obiecuje, a jeśli już to zrobiła to nie wierzę, ze nie znalazła 3 minut w ciągu 19 dni aby napisać krótkie - ,,Przepraszam rozdział nie pojawi się w najbliższym czasie".
Usuń