Lena
Dźwięk budzika rozległ się po sypialni równo o 6:05. Usłyszałam jedną z piosenek Joy Division i niemrawo uniosłam swoją rękę ku górze nawet nie otwierając oczu. "Na pamięć" przycisnęłam przycisk, który automatycznie włączył drzemkę i obróciłam się w lewo leżąc teraz na plecach. Odgarnęłam włosy z twarzy i otworzyłam oczy. Patrzyłam się przez jakiś czas, wręcz tępo w sufit i jedyną czynnością jaką robiłam było powolne, równomierne oddychanie. Rozłożyłam ręce na szerokość łóżka i głośno westchnęłam... Tak! Nie było Roberta! Cała moja żółto-czarna rodzinka wyjechała na przedwczesne treningi do Freiburga, gdyż grają tam mecz w sobotę, a dzisiaj mamy czwartek, więc... hm... Dlaczego? A no dlatego, że od ponad tygodnia w Dortmundzie panuje okropna pogoda. Cały czas albo pada, albo jest cholernie zimno. Moi rodzice na mazurach mają cieplej! Taka trochę 'londyńska pogoda' ale na poziomie hard. I na dodatek przez te ciągłe ulewy, Dortmundczykom zepsuła się jakaś instalacja na boisku treningowym i nie ma jak ćwiczyć a Signal Iduna Park ma małe remonty na kolejny mecz Bundesligi. Więc byli zmuszeni na wcześniejszy wyjazd. I w tym pewnie momencie, kiedy ja już muszę wyłazić spod cieplutkiej kołdry i szykować się na swój pierwszy, pracowity dzień praktyk Robert i reszta towarzystwa jeszcze sobie smacznie śpi w moim ciepłym Freiburgu. No tak pewnie, nie wiecie o tym, że moja rodzina pochodzi ze stolicy Schwarzwaldu i ja osobiście znam Freiburg i jego okolice prawie tak dobrze jak rodzinne miasto. Bywałam tam praktycznie co roku jako dziecko, bo babcia mieszka pod Freiburgiem. Dlatego też jestem związana z tym miastem emocjonalnie no i uwielbiam tamtejszy klub! Więc będzie ciężko mi oglądać sobotni mecz Bundesligi. Dobra! Koniec przemyśleń! Czas się szykować do pracy! Jej, w końcu zacznę pracować! I tak pewnie nie długo będę zmuszona iść na jakiś urlop ze względu na to, że w styczniu mam rodzić, więc wcale mi się to nie podoba, bo nie wiem czy nie przesuną mi się jakieś terminy zaliczeń i tak dalej, ale zdrowie dziecka najważniejsze, wiadome! Ale i tak postanowiłam, że jak już będę sobie siedzieć w domciu na zwolnieniu to będę pracować, ale wszystkie materiały będę opracowywała u siebie i wysyłała do firmy albo coś w tym stylu! Jakoś się musi ułożyć wszystko.
Kiedy budzik zadzwonił po raz drugi raz wiedziałam, że już teraz koniecznie muszę lecieć na dół, ubrać się, coś zjeść i załatwić wszystkie inne rzeczy, które stanowią moją codzienną, poranną rutynę. Mimo zimnej pogody na zewnątrz w mieszkaniu mamy bardzo cieplutko, dlatego też śpię sobie w zwykłych czarnych szortach i białej koszulce z napisem "I ♥ London!", którą przysłała mi ostatnio Klaudia. Podeszłam do lustra stojącego w rogu pokoju i podniosłam leciutko bluzkę do góry. Tak, zaokrąglałam się z dnia na dzień coraz bardziej. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i odwróciłam swoje ciało w prawo i uklęknęłam na parapecie obłożonym poduszkami, na którym często sobie siadałam, a jako, że był on na wysokości moich kolan, z łatwością przyszło mi odsłonięcie żaluzji, dzięki której po odsłonięciu wpadło troszkę światła. Jak na październik jest jeszcze w miarę jasno na dworze o tej godzinie, ale pogoda oczywiście nie zachwycała. Znów można było dostrzec latające pod wpływem wiatru kolorowe liście i poruszające się nieustannie korony drzew. Cóż... Nienawidzę zimna. Aż przeszły mnie dreszcze na ten widok za oknem. Wychodząc z sypialni złapałam jeszcze za moją niebieską bluzę jeszcze za czasów liceum, wiszącą na krześle i powoli wychodząc z pomieszczenia i idąc po schodach zakładam ją. Powoli udałam się do kuchni, a kiedy weszłam do pomieszczenia, pierwsze co zrobiłam to podeszłam do ściany, na której wisiał kalendarz. Przesunęłam 'to coś', czego nazwy nie znam na kolejny dzień i westchnęłam głęboko. Tak bardzo niczego mi się nie chciało, że szok. Pogoda nie napawała do dalszych działań, więc najchętniej zostałabym dzisiaj w łóżku z kubkiem gorącej herbaty. Niestety nie było takiej opcji, dlatego więc zabrałam się za przygotowanie jakiegoś dobrego, pożywnego śniadanka. Pierwsze co oczywiście zrobiłam to wstawienie wody na moją ulubioną herbatę malinową. Nie miałam ochoty na nic do jedzenia, dlatego po prostu zrobiłam sobie owsiankę.No. Na zdrowo, może się najem...
Usiadłszy do stołu, zaczęłam konsumować swoje śniadanko i jednocześnie sprawdzając facebooka. Przeglądałam stronę główną i w sumie nic ciekawego nie znalazłam. Kilka zdjęć moich starych znajomych, z których dowiedziałam się, że np. Piotrek, wyjechał na studia do Irlandii! I jeszcze doszłam do tego Ewcia nie jest już z Radkiem... Ach, jak dużo się wydarzyło. Oczywiście jeszcze znalazłam na facebooku zdjęcie Wojtka z moją Klaudią. Szczęśliwi, zakochani, młodzi! Nic im chyba do szczęścia nie brakuje!
Wróciłam na górę i sięgnęłam po wieszak, wiszący na rączce od mojej szafy, którą dziele z Robertem. Jako, że to mój pierwszy dzień pracy, postanowiłam, że ubiorę się jakoś 'formalnie', elegancko... Ubrałam się we wszystkie przygotowane wczoraj ciuchy i udałam się do łazienki, aby zrobić sobie naturalny makijaż. Nałożyłam podkład, machnęłam rzęsy masakrą i poprawiłam pudrem. Tak, bez żadnych wymysłów, normalnie i zwyczajnie. Uczesałam jeszcze tylko włosy i po długim zastanowieniu w końcu zostawiłam je rozpuszczone, luzem. Pryskałam się właśnie perfumami kiedy zadzwonił mój telefon. Odłożyłam fiolkę na półkę i udałam się do sypialni, gdzie na pościelonym łóżku leżał mój biały Iphone. Spojrzałam na ekran i ujrzałam zdjęcie mojego ukochanego, który jak zwykle najwidoczniej się nudził, bo znów zmienił mi w telefonie swoje zdjęcie kontaktowe. Teraz zamiast normalnej fotografii miałam Lewandowskiego, który robił tzw. "dzióbek". Super widok! Od razu mi się buźka uśmiechnęła.
-Robert?
-Nie, Duch Święty, witamy w niebie!-zaśmiał się.-Oczywiście, że ja, a kto inny!
-A co Ty tak wcześnie?! Myślałam, że korzystasz z poranka i jeszcze sobie drzemiesz.
-Spałem. Ale chłopcy zapewnili mi pobudkę 10 minut temu...
-Nawet nie pytam, w jaki sposób Cię wyrwali z tego snu!-uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam na parapecie i obserwowałam jak jesienne liście wirują na wietrze, a ciemne chmury coraz bardziej przyćmiewają Dortmund.
-Słusznie! Jak tam kochanie? Jak się czujecie? I w ogóle! Jest stresik?
-Dobrze się mamy! I tęsknimy!-westchnęłam-Lekki jest, ale wiem, że dam radę.
-Och, ja też wiem, że dasz radę! Przyszła...Przyszła Pani redaktor naczelna Kickera!-oboje się zaśmialiśmy. Kochałam gdy mój ukochany był radosny i z wielką przyjemnością słuchałam jego chichotania.
-Dobra, dobra Lewandowski, nie przesadzaj!-przełknęłam ślinę-Jak przygotowania? I w ogóle jaką pogodę macie?
-Och, skarbie cały czas praktycznie spędzamy na boisku, ale jest ładnie, ciepło, słonecznie!
-Ughh, nienawidzę mikroklimatu! W Dortmundzie zaraz będzie padać, a ja muszę uciekać "DO PRACY"-zaakcentowałam z dumą ostatnie słowa.
-Dobra, nie przeszkadzam Ci! Kocham Cię!
-Papapa, skarbie! Też Cię kocham! Pozdrów moją rodzinkę, nie pomijając ojca Kloppa!-zaśmiałam się i po tym pożegnaniu rozłączyłam się i wyszłam z sypialni.
Kurtka już założona, buty na nogach! Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i głośno wypuściłam powietrze z płuc. Wzięłam torebkę, chwyciłam klucze do prawej ręki, a lewa za to zajęta była folderami z dokumentami. Otworzyłam drzwi, zamknęłam je i schowałam klucze do torby. Odwróciłam się i... i jeden wielki podmuch wiatru buchnął mi w twarz! Super, już na nic układanie włosów! Było niesamowicie zimno! Doszłam do garażu, otworzyłam go i dziś postanowiłam pojechać do pracy autem Roberta. Miałam swojego forda, ale chyba pokusa zrobienia dobrego, pierwszego wrażenia była silniejsza i weszłam do czarnego, wyższego Opla, położyłam torebkę i wszystkie teczki na miejsce pasażera, zapięłam pasy i przekręciłam kluczyki, dzięki czemu samochód odpalił. Pierwsze co zrobiłam, przed wyjazdem z garażu to oczywiście włączenie ogrzewania, bo po prostu było mi lodowato! Wycofałam szybko i zwinnie i ruszyłam w drogę do centrum Dortmundu. Włączyłam po drodze radio i słuchałam wiadomości na temat miasta, artystów, a nawet na temat wtorkowego meczu z Marsylią! No tak, chyba zapomniałam wspomnieć! Borussia przegrała pierwsze spotkanie z Neapolem, po czym we wtorek okazała się lepsza od Marsylii! A niebawem, za trzy tygodnie jakoś, gramy z Arsenalem na wyjeździe, więc zobaczę się z Dębkowską! Jee!!
Leciała właśnie jakaś piosenka Biebera, której tekst jakimś cudownym sposobem znałam na pamięć i ją śpiewałam, kiedy wjechałam na parking pod dosyć dużym wieżowcem na Leopoldstraße. Wyszłam z samochodu, zabrałam swoją torebkę i inne potrzebne mi rzeczy i zamknęłam auto na klucz, po czym weszłam przez główne drzwi budynku i podeszłam do recepcji, skąd pokierowano mnie na 8 piętro. Oczywiście Lena jest leniwa i pojechała windą, no a co! Kiedy jechałam windą nie powiem, trochę się zaczęłam stresować, a kiedy drzwi od winy się otworzyły i musiałam z niej wysiąść, aż zamarłam. Tylu ludzi się kręciło wokół! Masakra! Przeszłam przez szklane drzwi i poczułam się bardzo dziwnie. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że ktoś właśnie wszedł do pomieszczenia. Każdy był czymś zajęty, każdy miał coś do zrobienia i nie miał ochoty zawracać sobie głowy jakaś brunetką, która totalnie nie wiedziała co jest grane. Dopiero po jakimś czasie, stanęła przede mną jakaś wysoka blondynka, która nic nie mówiąc uśmiechnęła się bardzo szeroko w moją stronę.
-Hej! Caroline! Miło mi!-podała mi bardzo szybko rękę-Pewnie jesteś tu nowa, chodź, pokażę Ci Twoje stanowisko!-pociągnęła mnie za sobą i przebijając się przez kilka ludzi, w końcu dotarłyśmy do "celu". Otworzyła drzwi i kiedy przekroczyłam próg, znalazłam się w oddzielnym biurze.-Tu jest Twój kącik! Biurko, laptop, kosz na śmieci, tam jest nasza kserokopiarka, a tu-wskazała palcem na obiekt, który znajdował się za moimi plecami-Piękny widok na panoramę Dortmundu!-klasnęła w ręce i ponownie się wyszczerzyła. Nie potrafiłam odwzajemnić uśmiechu! Ta dziewczyna po prostu była tak bardzo pozytywna, że nie dało się być chyba przy niej smutnym.-No a tu jest moje biurko i moje stanowisko! No i co najlepsze dzielimy ten pokój razem!-ucieszyła się-Dobrze, że w końcu będę miała kogoś do towarzystwa! Bardzo się tu nudziłam od kiedy Simone odeszła.... No, a wierzę, że z Tobą....Em...-urwała nagle.
-Lena! Lena Gilbert!-dokończyłam za nią i uśmiech sam pojawił mi się na twarzy.
-No więc, Lena! Mam nadzieje, że będzie nam się miło razem pracowało! No nie stój tak! Siadaj już, a nie się męczysz!
-Oj tam!-postawiłam torebkę na narożnym biurku i westchnęłam.-No więc... Caroline! Co mam robić? Ty jesteś moim nowym "szefem"?
-Co?! Szefem?! Nie!! Skądże! Stary Winkler znów nie przyszedł do biura na czas, a wczoraj powiedział mi, że od jutra będę miała "współlokatorkę", no!-zaśmiała się.-A co masz robić? hmm... Czekaj, coś wspominali mi, że mamy nazbierać jakieś materiały wspólnie na temat rozwoju naszego teatru! No więc... NUDA!-blondynka przewróciła teatralnie oczami i wstała energicznie z miejsca-Kawy?
-Nie dziękuję, nie piję!
-Nie pijesz kawy?!-zdziwiła się-Pierwszy raz spotykam taką osobę, jej!
-Na ogół piję, ale kofeina może źle wpłynąć na rozwój dziecka, no-uśmiechnęłam się lekko i poklepałam po brzuchu.
-AA! O Jezu! Nie zauważyłam, że jesteś w ciąży! Gratulacje!-podeszła do mnie, przytuliła mnie i cmoknęła w policzek. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam tak otwartej osoby jak Caroline. Znam ją dopiero od jakiś dziesięciu minut, a ona już gada ze mną jakbyśmy znały się kilka lat! A jaka ona rozgadana! Przebija nawet Szczęsnęgo, a ten to dopiero ewenement!
Spędziłam w firmie jakieś 6 godzin i szczerze? Nawet tego nie odczułam! Po pierwszym dniu w pracy można stwierdzić, że przy pannie Kastner nie da się pospolicie nudzić w pracy! Własnie pakowałyśmy swoje manatki i obie kończyłyśmy swój dzień pracy na dzisiaj. Wylogowałam się z komputera i włożyłam część zgromadzonych informacji do swojego błękitnego folderu i zaczęłam się ubierać.
-Ale masz śliczną kurtkę!-odezwała się nagle.
-Dziękuję! Twoja również!-uśmiechnęłam się i chwyciłam za klamkę od szklanych drzwi. Caroline ruszyła tuż za mną. Obie przepchnęłyśmy się przez resztę zapracowanych pracowników i wsiadłyśmy do windy. Nacisnęłam przycisk, który zawiózł nas prosto na parter. Kiedy wysiadałyśmy z windy minęłyśmy się w drzwiach z jakimś wysokim brunetem, na którego widok Care, aż zapomniała o całym świecie i wpatrywała się intensywnie w jego oczy. Odwróciłam się kiedy spostrzegłam, że blondynka w ogóle nie słucha tego co do niej mówię, a nawet nie idzie za mną. Okazało się, że ta stała cały czas przy windzie i odprowadzała przystojnego mężczyznę wzrokiem.
-Kastner! Tu Ziemia!-pomachałam jej ręką przed twarzą-Żyjesz?!
-Widziałaś go?! Boże, spojrzał się na mnie!! I na dodatek uśmiechnął!! O Boże, nie wierzę!!-pisnęła i ruszyła przed siebie do wyjścia, a ja wędrowałam tuż obok niej.
-Kto to taki?-spytałam, wychodząc z wieżowca.
-Och, Lena, to największe ciacho w całym Dortmundzie!!!-spojrzała na mnie-To syn.... O JEZU! Mój autobus!! Na razie Lena, pogadamy potem, ale muszę pędzić, bo muszę odebrać samochód z warsztatu, a autobus zaraz mi odjedzie! Do zobaczenia!-przytuliła mnie na pożegnanie i w biegu jeszcze zdążyła pomachać, a ja zorientowałam się, że przecież mogłam zaproponować jej podwózkę. No ale dobra! Mogę usprawiedliwić się tym, że Caroline nawet nie dawała mi dojść do słowa! Cóż, niezła z niej gaduła, ale za to jaka sympatyczna! Coś czuję, że praca tutaj, zapowiada się bardzo interesująco....
________________
Aloha! ♥
Udało mi się napisać dla was rozdział, jej! Cieszę się, choć jakość tego czegoś powyżej nie zachwyca, ale naprawdę ciężko z czasem. Niebawem, 16 listopada jadę na turniej taneczny i spędzam na sali 6 godzin tygodniowo, a od tego tygodnia będę zostawała jeszcze dłużej i przychodziła w dni, w których normalnie nie mam zajęć, ale muszę ćwiczyć, bo występuję w tym roku w dwóch grupach. W średniej i najstarszej, więc jest ogrom pracy, bo muszę opanować jeszcze jeden układ i dopracować pozostałe z warsztatów. Ponad to, jeszcze tańczę duet z przyjaciółką, więc roboty dwa razy tyle. No i jeszcze szkoła!
Ach, i pochwalę się jeszcze! Ostatnio pisałam próbny egzamin gimnazjalny na podstawowym i rozszerzonym i z podstawowego miała 95%, a z rozszerzonego 80%, więc jak na mnie to tak przeciętnie, ale jeszcze mam rok nauki!
No i jeszcze kilka rzeczy dotyczących bloga! Będę starała się dodawać rozdziały CO TYDZIEŃ W NIEDZIELE, bo to jedyny dzień, w który nie mam zajęć, choć za tydzień muszę lecieć w niedzielę pół dnia przetańczyć z Freshem, dobra, nie ważne!
No i jak widzicie pojawiła się nowa bohaterka!:)
Dobra, nie zanudzam już!
Usiadłszy do stołu, zaczęłam konsumować swoje śniadanko i jednocześnie sprawdzając facebooka. Przeglądałam stronę główną i w sumie nic ciekawego nie znalazłam. Kilka zdjęć moich starych znajomych, z których dowiedziałam się, że np. Piotrek, wyjechał na studia do Irlandii! I jeszcze doszłam do tego Ewcia nie jest już z Radkiem... Ach, jak dużo się wydarzyło. Oczywiście jeszcze znalazłam na facebooku zdjęcie Wojtka z moją Klaudią. Szczęśliwi, zakochani, młodzi! Nic im chyba do szczęścia nie brakuje!
Wróciłam na górę i sięgnęłam po wieszak, wiszący na rączce od mojej szafy, którą dziele z Robertem. Jako, że to mój pierwszy dzień pracy, postanowiłam, że ubiorę się jakoś 'formalnie', elegancko... Ubrałam się we wszystkie przygotowane wczoraj ciuchy i udałam się do łazienki, aby zrobić sobie naturalny makijaż. Nałożyłam podkład, machnęłam rzęsy masakrą i poprawiłam pudrem. Tak, bez żadnych wymysłów, normalnie i zwyczajnie. Uczesałam jeszcze tylko włosy i po długim zastanowieniu w końcu zostawiłam je rozpuszczone, luzem. Pryskałam się właśnie perfumami kiedy zadzwonił mój telefon. Odłożyłam fiolkę na półkę i udałam się do sypialni, gdzie na pościelonym łóżku leżał mój biały Iphone. Spojrzałam na ekran i ujrzałam zdjęcie mojego ukochanego, który jak zwykle najwidoczniej się nudził, bo znów zmienił mi w telefonie swoje zdjęcie kontaktowe. Teraz zamiast normalnej fotografii miałam Lewandowskiego, który robił tzw. "dzióbek". Super widok! Od razu mi się buźka uśmiechnęła.
-Robert?
-Nie, Duch Święty, witamy w niebie!-zaśmiał się.-Oczywiście, że ja, a kto inny!
-A co Ty tak wcześnie?! Myślałam, że korzystasz z poranka i jeszcze sobie drzemiesz.
-Spałem. Ale chłopcy zapewnili mi pobudkę 10 minut temu...
-Nawet nie pytam, w jaki sposób Cię wyrwali z tego snu!-uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam na parapecie i obserwowałam jak jesienne liście wirują na wietrze, a ciemne chmury coraz bardziej przyćmiewają Dortmund.
-Słusznie! Jak tam kochanie? Jak się czujecie? I w ogóle! Jest stresik?
-Dobrze się mamy! I tęsknimy!-westchnęłam-Lekki jest, ale wiem, że dam radę.
-Och, ja też wiem, że dasz radę! Przyszła...Przyszła Pani redaktor naczelna Kickera!-oboje się zaśmialiśmy. Kochałam gdy mój ukochany był radosny i z wielką przyjemnością słuchałam jego chichotania.
-Dobra, dobra Lewandowski, nie przesadzaj!-przełknęłam ślinę-Jak przygotowania? I w ogóle jaką pogodę macie?
-Och, skarbie cały czas praktycznie spędzamy na boisku, ale jest ładnie, ciepło, słonecznie!
-Ughh, nienawidzę mikroklimatu! W Dortmundzie zaraz będzie padać, a ja muszę uciekać "DO PRACY"-zaakcentowałam z dumą ostatnie słowa.
-Dobra, nie przeszkadzam Ci! Kocham Cię!
-Papapa, skarbie! Też Cię kocham! Pozdrów moją rodzinkę, nie pomijając ojca Kloppa!-zaśmiałam się i po tym pożegnaniu rozłączyłam się i wyszłam z sypialni.
Kurtka już założona, buty na nogach! Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i głośno wypuściłam powietrze z płuc. Wzięłam torebkę, chwyciłam klucze do prawej ręki, a lewa za to zajęta była folderami z dokumentami. Otworzyłam drzwi, zamknęłam je i schowałam klucze do torby. Odwróciłam się i... i jeden wielki podmuch wiatru buchnął mi w twarz! Super, już na nic układanie włosów! Było niesamowicie zimno! Doszłam do garażu, otworzyłam go i dziś postanowiłam pojechać do pracy autem Roberta. Miałam swojego forda, ale chyba pokusa zrobienia dobrego, pierwszego wrażenia była silniejsza i weszłam do czarnego, wyższego Opla, położyłam torebkę i wszystkie teczki na miejsce pasażera, zapięłam pasy i przekręciłam kluczyki, dzięki czemu samochód odpalił. Pierwsze co zrobiłam, przed wyjazdem z garażu to oczywiście włączenie ogrzewania, bo po prostu było mi lodowato! Wycofałam szybko i zwinnie i ruszyłam w drogę do centrum Dortmundu. Włączyłam po drodze radio i słuchałam wiadomości na temat miasta, artystów, a nawet na temat wtorkowego meczu z Marsylią! No tak, chyba zapomniałam wspomnieć! Borussia przegrała pierwsze spotkanie z Neapolem, po czym we wtorek okazała się lepsza od Marsylii! A niebawem, za trzy tygodnie jakoś, gramy z Arsenalem na wyjeździe, więc zobaczę się z Dębkowską! Jee!!
Leciała właśnie jakaś piosenka Biebera, której tekst jakimś cudownym sposobem znałam na pamięć i ją śpiewałam, kiedy wjechałam na parking pod dosyć dużym wieżowcem na Leopoldstraße. Wyszłam z samochodu, zabrałam swoją torebkę i inne potrzebne mi rzeczy i zamknęłam auto na klucz, po czym weszłam przez główne drzwi budynku i podeszłam do recepcji, skąd pokierowano mnie na 8 piętro. Oczywiście Lena jest leniwa i pojechała windą, no a co! Kiedy jechałam windą nie powiem, trochę się zaczęłam stresować, a kiedy drzwi od winy się otworzyły i musiałam z niej wysiąść, aż zamarłam. Tylu ludzi się kręciło wokół! Masakra! Przeszłam przez szklane drzwi i poczułam się bardzo dziwnie. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że ktoś właśnie wszedł do pomieszczenia. Każdy był czymś zajęty, każdy miał coś do zrobienia i nie miał ochoty zawracać sobie głowy jakaś brunetką, która totalnie nie wiedziała co jest grane. Dopiero po jakimś czasie, stanęła przede mną jakaś wysoka blondynka, która nic nie mówiąc uśmiechnęła się bardzo szeroko w moją stronę.
-Hej! Caroline! Miło mi!-podała mi bardzo szybko rękę-Pewnie jesteś tu nowa, chodź, pokażę Ci Twoje stanowisko!-pociągnęła mnie za sobą i przebijając się przez kilka ludzi, w końcu dotarłyśmy do "celu". Otworzyła drzwi i kiedy przekroczyłam próg, znalazłam się w oddzielnym biurze.-Tu jest Twój kącik! Biurko, laptop, kosz na śmieci, tam jest nasza kserokopiarka, a tu-wskazała palcem na obiekt, który znajdował się za moimi plecami-Piękny widok na panoramę Dortmundu!-klasnęła w ręce i ponownie się wyszczerzyła. Nie potrafiłam odwzajemnić uśmiechu! Ta dziewczyna po prostu była tak bardzo pozytywna, że nie dało się być chyba przy niej smutnym.-No a tu jest moje biurko i moje stanowisko! No i co najlepsze dzielimy ten pokój razem!-ucieszyła się-Dobrze, że w końcu będę miała kogoś do towarzystwa! Bardzo się tu nudziłam od kiedy Simone odeszła.... No, a wierzę, że z Tobą....Em...-urwała nagle.
-Lena! Lena Gilbert!-dokończyłam za nią i uśmiech sam pojawił mi się na twarzy.
-No więc, Lena! Mam nadzieje, że będzie nam się miło razem pracowało! No nie stój tak! Siadaj już, a nie się męczysz!
-Oj tam!-postawiłam torebkę na narożnym biurku i westchnęłam.-No więc... Caroline! Co mam robić? Ty jesteś moim nowym "szefem"?
-Co?! Szefem?! Nie!! Skądże! Stary Winkler znów nie przyszedł do biura na czas, a wczoraj powiedział mi, że od jutra będę miała "współlokatorkę", no!-zaśmiała się.-A co masz robić? hmm... Czekaj, coś wspominali mi, że mamy nazbierać jakieś materiały wspólnie na temat rozwoju naszego teatru! No więc... NUDA!-blondynka przewróciła teatralnie oczami i wstała energicznie z miejsca-Kawy?
-Nie dziękuję, nie piję!
-Nie pijesz kawy?!-zdziwiła się-Pierwszy raz spotykam taką osobę, jej!
-Na ogół piję, ale kofeina może źle wpłynąć na rozwój dziecka, no-uśmiechnęłam się lekko i poklepałam po brzuchu.
-AA! O Jezu! Nie zauważyłam, że jesteś w ciąży! Gratulacje!-podeszła do mnie, przytuliła mnie i cmoknęła w policzek. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam tak otwartej osoby jak Caroline. Znam ją dopiero od jakiś dziesięciu minut, a ona już gada ze mną jakbyśmy znały się kilka lat! A jaka ona rozgadana! Przebija nawet Szczęsnęgo, a ten to dopiero ewenement!
Spędziłam w firmie jakieś 6 godzin i szczerze? Nawet tego nie odczułam! Po pierwszym dniu w pracy można stwierdzić, że przy pannie Kastner nie da się pospolicie nudzić w pracy! Własnie pakowałyśmy swoje manatki i obie kończyłyśmy swój dzień pracy na dzisiaj. Wylogowałam się z komputera i włożyłam część zgromadzonych informacji do swojego błękitnego folderu i zaczęłam się ubierać.
-Ale masz śliczną kurtkę!-odezwała się nagle.
-Dziękuję! Twoja również!-uśmiechnęłam się i chwyciłam za klamkę od szklanych drzwi. Caroline ruszyła tuż za mną. Obie przepchnęłyśmy się przez resztę zapracowanych pracowników i wsiadłyśmy do windy. Nacisnęłam przycisk, który zawiózł nas prosto na parter. Kiedy wysiadałyśmy z windy minęłyśmy się w drzwiach z jakimś wysokim brunetem, na którego widok Care, aż zapomniała o całym świecie i wpatrywała się intensywnie w jego oczy. Odwróciłam się kiedy spostrzegłam, że blondynka w ogóle nie słucha tego co do niej mówię, a nawet nie idzie za mną. Okazało się, że ta stała cały czas przy windzie i odprowadzała przystojnego mężczyznę wzrokiem.
-Kastner! Tu Ziemia!-pomachałam jej ręką przed twarzą-Żyjesz?!
-Widziałaś go?! Boże, spojrzał się na mnie!! I na dodatek uśmiechnął!! O Boże, nie wierzę!!-pisnęła i ruszyła przed siebie do wyjścia, a ja wędrowałam tuż obok niej.
-Kto to taki?-spytałam, wychodząc z wieżowca.
-Och, Lena, to największe ciacho w całym Dortmundzie!!!-spojrzała na mnie-To syn.... O JEZU! Mój autobus!! Na razie Lena, pogadamy potem, ale muszę pędzić, bo muszę odebrać samochód z warsztatu, a autobus zaraz mi odjedzie! Do zobaczenia!-przytuliła mnie na pożegnanie i w biegu jeszcze zdążyła pomachać, a ja zorientowałam się, że przecież mogłam zaproponować jej podwózkę. No ale dobra! Mogę usprawiedliwić się tym, że Caroline nawet nie dawała mi dojść do słowa! Cóż, niezła z niej gaduła, ale za to jaka sympatyczna! Coś czuję, że praca tutaj, zapowiada się bardzo interesująco....
________________
Aloha! ♥
Udało mi się napisać dla was rozdział, jej! Cieszę się, choć jakość tego czegoś powyżej nie zachwyca, ale naprawdę ciężko z czasem. Niebawem, 16 listopada jadę na turniej taneczny i spędzam na sali 6 godzin tygodniowo, a od tego tygodnia będę zostawała jeszcze dłużej i przychodziła w dni, w których normalnie nie mam zajęć, ale muszę ćwiczyć, bo występuję w tym roku w dwóch grupach. W średniej i najstarszej, więc jest ogrom pracy, bo muszę opanować jeszcze jeden układ i dopracować pozostałe z warsztatów. Ponad to, jeszcze tańczę duet z przyjaciółką, więc roboty dwa razy tyle. No i jeszcze szkoła!
Ach, i pochwalę się jeszcze! Ostatnio pisałam próbny egzamin gimnazjalny na podstawowym i rozszerzonym i z podstawowego miała 95%, a z rozszerzonego 80%, więc jak na mnie to tak przeciętnie, ale jeszcze mam rok nauki!
No i jeszcze kilka rzeczy dotyczących bloga! Będę starała się dodawać rozdziały CO TYDZIEŃ W NIEDZIELE, bo to jedyny dzień, w który nie mam zajęć, choć za tydzień muszę lecieć w niedzielę pół dnia przetańczyć z Freshem, dobra, nie ważne!
No i jak widzicie pojawiła się nowa bohaterka!:)
Dobra, nie zanudzam już!
Ech, no widzicie... Cały folder materiałów na ten tydzień... Zapowiada się 7 dni harówki!
Buziaki:*