środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 26

       Lena


       Od rana w domu panował wielki rozgardiasz. Ani ja ani Klaudia nagle, dziwnym sposobem pozapominałyśmy co gdzie leży i gdzie co zostawiłyśmy. Ona ubrana w szpilki, czarną spódnicę i białą koszulkę, a ja w sukience i granatowej marynarce. Nawet jeszcze butów nie miałam założonych. Z racji tego, że jestem w ciąży Robert, bardzo się troszczy i nie pozwala mi kategorycznie zakładać butów na obcasie, choć naprawdę lubi kiedy kobiety chodzą w tak zwanych "szpilkach". No tak. Zapomniałam wspomnieć, dlaczego my się wszyscy tak nieznośnie po tym domu krzątamy. Przez to całe zamieszanie nie wspomniałam, że dziś kończymy rok na uniwersytecie! Obie się cieszymy, że w końcu będziemy mogły mieć czas dla własnej osoby i bliskich, a nie tylko dla książek, encyklopedii i wykładowców. W końcu odetchniemy! Nie zastanawiając się szybko wpadłam do kuchni i chwyciłam za małą babeczkę, muffinkę jagodową, z resztą! Jak zwał tak zwał! Zjadłam ją w biegu, gdyż teoretycznie za 10 minut powinniśmy wyjeżdżać, a ja jeszcze nic nie zjadłam i nawet nie dokończyłam kręcenia włosów z jednej strony głowy. Ach, wyobrażacie sobie pannę Gilbert na zakończeniu roku akademickiego w pół prostych i pół kręconych włosach! Strasznie to wygląda, nie?! Wpadłam do łazienki na dole, gdzie przed lustrem malowała się młoda Dębkowska. Uderzyłam ją charakterystycznie "z biodra w biodro", robiąc sobie przy tym trochę wolnego miejsca. Chwyciłam za lokówkę i powróciłam do poprzedniej czynności. W nerwach nie mogłam zakręcić sobie włosów z tyłu, dlatego zrobiła to za mnie Klaudia. No oczywiście nie była to idealna fryzura, no ale tak to jest jak zaśpi się w tak ważny dzień jak dziś! Nasza łazienka nie była zbyt duża, dlatego obie co chwile o siebie uderzałyśmy w poszukiwaniu, spinki, rajstop, pudru, tuszu, a nawet stanika, gdyż wybranka Szczęsnego uznała, że ten który ma na sobie ją uwiera i musi go koniecznie zmienić! No a podobno to kobiety w ciąży są upierdliwe, a tu proszę! Wyszłam z łazienki z tuszem w ręku i pobiegłam do korytarza, w którym było lustro. Zapaliłam światło i poprawiłam stan swoich rzęs, przejeżdżając po nich kilkakrotnie czarną mazią z Max Factora. Po chwili drzwiach pojawił się wiecznie zakręcony bramkarz Arsenalu! Ach, o tym też zapomniałam wspomnieć!? Najwidoczniej takie są skutki uboczne ciąży. No, w każdym razie! Wielki Pan i władca przyjechał specjalnie zobaczyć swoją wybrankę na uroczystości zakończenia roku. Zaszczycił nas swoją obecnością wczoraj jakoś po 16. No i posiedzi u nas i pomoże Klaudii w przeprowadzce do Londynu. No niestety! Zabiera mi przyjaciółkę! PRZEGRAŁAM ZE SZCZĘSNYM, JEZU CO SIĘ Z DĘBKOWSKĄ STAŁO!? Paranoja... 
-Leeenuś!!-krzyknął stając u progu-Weź mi zrób z tym krawatem coś, bo za Chiny nie potrafię se go zawiązać!!-mamrotał, co chwile usiłując zawiązać artystycznie swój czerwony krawat, który był zakupiony właśnie na tę okazję, aby pasował do wspaniałych szpilek od Christiana Louboutin'a. Podbiegłam wręcz do niego i zaczęłam rozwiązywać problem Wojtka, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek. 
-PROOOSZĘ!!!-to nic, że stałam tuż koło drzwi, w przedpokoju. Musiałam się wydrzeć na całą japę, żeby mnie Lewy usłyszał. Tak to był Robert, który również chciał zobaczyć swoją dziewczynę odbierającą dyplom ukończenia pierwszego roku studiów. 
-Dzień Dobry!! Jak się ma moja CIĘŻARNA absolwentka pierwszego roku?-podszedł do mnie z kwiatami i rozłożył ręce, myśląc, że wpadnę mu w ramiona. Ja jedynie cmoknęłam go w policzek i pobiegłam szukać swojej kobaltowej torebki. Przeszukiwałam salon, kuchnię, przedpokój i dopiero jak zbiegłam do piwnicy to znalazłam ją w pralni! Jeju, jak ona się tam znalazła?! Mniejsza o to! Wbiegłam szybciutko po schodach i zabrałam z blatu w kuchni swojego nowego Iphone'a. No właśnie! Wzięłam go kilka dni temu, bo zmieniałam operatora sieci, żeby móc taniej rozmawiać z Lewandowskim, to tak na marginesie. Wrzuciłam go do torby, w której znalazło się jeszcze miejsce na portfel, chusteczki, saszetkę z kosmetykami i jeszcze jakimiś pierdółkami. Wbiegłam z powrotem do korytarza, w którym stał uśmiechnięty Wojtek, który zacięcie prowadził rozmowę z moim ukochanym , który trzymał kwiaty w ręce. 
-A dla kogo te kwiaty?!-zdziwiłam się. 
-No dla Ciebie, a dla kogo!?-podał mi ten bukiet a ja spojrzałam na niego zabójczo-Proszę! 
-Nie mogłeś dać ich wcześniej!! Mamy tak mało czasu!!!-denerwowałam się, ale ponownie weszłam do kuchni, wyjęłam jakąś większą szklankę, bo szczerze to szkoda było mi poświęcać czas na szukanie odpowiedniego wazonu. Wypełniłam kubek wodą z kranu i wstawiłam do niego herbaciane kwiaty od Roberta. Postawiłam je na środku stołu w jadalni i ponownie pobiegłam do przedpokoju, w którym stała już również niziutka Klaudia. Jeju, ona w tych szpilach nawet była od Wojtka wiele, wiele niższa. W końcu ten dwu metrowy bramkarz, zaczął się troszkę niecierpliwić i marudzić. Przypomniał mi jeszcze, że za 10 minut musimy być na uczelni.-Trzymaj to!!-wepchnęłam w ręce Lewego moją sporą torbę i usiadłam na 'ławeczce', zakładając swoje buty na koturnach. 
-Ej, czy Lenuś, czy Ty....-zaczął Wojtek, ale dokończyć mu nie pozwoliłam. 
-Zamknij się Szczęsny i idź już do samochodu a nie pierdzielisz nie na temat!!-podirytowałam się. 
-Dobra, dobra spokojnie! Czyżbyś przechodziła właśnie przez miesiączkę, że tak się denerwujesz nadmiernie!?-zaczął żartować i śmiać się, a Lewandowski zrobił coś w stylu "Face Palm" i również wybuchł śmiechem. 
-Kurwa, Wojtuś!! Myślałam, że uważałeś na biologii, ale widocznie się myliłam!-zabrałam torebkę z rąk Lewego i otworzyłam drzwi, zapraszając resztę towarzystwa na zewnątrz, po czym zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do auta Lewego, na tylne siedzenie wraz z Klaudią, a nasi 'partnerzy' zasiedli z przodu, po czym szybko popędzili pod uczelnię. 







     Oczywiście nie obyło się bez spóźnienia i wielkiego wejścia przed gmach uczelni, gdzie odbywała się cała ta kameralna uroczystość. W sumie może to i dobrze, że się spóźniliśmy. Przynajmniej nie musieliśmy oglądać, jak wszyscy, którzy opuszczają właśnie uczelnie, zostają wyczytywani i dostają jakiś papierek, pewnie z życzeniami na temat powodzenia w dalszej karierze. No i jeszcze te ich przemowy... Dyrektorzy, wykładowcy. Jeju, wszyscy muszą tyle paplać? Serio, myślałam, że na studiach będzie inaczej i zakończenie roku trwać tyle nie będzie ale się myliłam i jest chyba jeszcze gorzej niż na zakończeniu roku w moim niedużym liceum w Mrągowie. A tu w Dortmundzie to po prostu paplanina bez końca.... Myślałam, że jajko tam zniosę! No ale w końcu usłyszałam swoje nazwisko i wyszłam do dyrektora, który pogratulował mi ukończenia tego roku z dobrymi "stopniami" i sukcesami na koncie. No i życzył mi powodzenia na stażu w siedzibie gazety "Stadtanzeiger". No tak! Nie wspomniałam o tym. Może ktoś już z nudów, zaczął liczyć o ilu rzeczach dziś nie wspomniałam... No więc, wtedy kiedy profesor Miller, powiedział mi, że spodobał mu się mój artykuł o historii tutejszego klubu, postanowił, że zadzwoni do swojego przyjaciela, który jest właśnie redaktorem naczelnym w tym Dortmundzkim brukowcu i na całe, moje szczęście mu również spodobała się owa tematyka i zaprosił mnie do współpracy, w ramach stażu i wiecie co jest najlepsze!? Że jeśli odbębnię rok tego całego stażu, to zaliczą mi z góry dwa lata studiów!! Och, tak, panna Gilbert ma trochę farta! Wyobrażacie sobie! Od października zero wykładów tylko praca! Jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądało ale na pewno lepiej niż jest teraz. Cała ta uroczystość skończyła się krótko po tym jak odebrałam wypełniony indeks. Z wielkim uśmiechem na ustach powróciłam do Wojtka i Roberta, którzy z niewiadomych mi powodów cieszyli swoje śliczne buźki. W sumie, ja też miałam powody do szczęścia, ale nie potrafiłam się cieszyć, wiedząc, że moja ukochana przyjaciółka za tydzień wraca do Londynu z Wojtkiem. Oczywiście, że cieszę się ich szczęściem tak samo jak ona moim i Lewego, ale będzie mi jej radości i pozytywizmu brakowało w domciu. Wyobrażacie sobie nasze skromne mieszkanko bez Dębkowskiej?! Jezu, ja też nie! 
-Gratulacje skarbie!-dostałam soczystego buziaka w usta od Roberta-Trzeba to uczcić!
-Co sugerujesz?-spojrzałam na niego, a potem wychyliłam głowę i zerknęłam na uśmiechniętego Szczęsnego.-Co wy żeście wymyślili?!-uśmiechnęłam się. 
-Wiesz Lenka....-podszedł do nas bramkarz Arsenalu Londyn i oparł swoje łokcie o nasze ramiona, wciskając się przy tym między nami.-Pomyślałem z Robertem... Dobra, nie będę taki skromny, sam to wymyśliłem-wyszczerzył się-Teraz zabieramy was, tj. Klaudię i Ciebie, mówię to żebyś wiesz... Zrozumiała, bo to, że masz tam coś w tym indeksie dobrego wpisanego, to może świadczyć, o tym, że nieźle bajerujesz wykładowców...-nie powstrzymał śmiechu i dostał ode mnie z łokcia w brzuch-No nie zabijaj wzrokiem, to żarty!! No ale wracając do tematu! Pójdziemy we czwórkę na obiad, a potem wieczorkiem rozkręcimy imprezę u was w domciu, wspaniała Klaudia się zgodziła, więc Ciebie o zdanie nie pytam, bo wiem, że się nie zgodzisz, bo nie chce Ci się sprzątać potem, bo jesteś wielkim leniem, dlatego stawiam Cię przed faktem dokonanym!-dał mi buziaka w policzek i zaśmiał się. 
-No fajnie... A gdzie zgubiliście Dębkowską?
-Poszła po jakieś dokumenty do sekretariatu, zaraz wróci.-skwitował Lewy i uwolnił się od swojego przyjaciela z reprezentacji i podszedł do mnie, złapał w talii i szepnął po raz kolejny "Gratulację, skarbie!", pieczętując to pocałunkiem. Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu nie wróciła do nas Klaudia. Od razu, poszliśmy do auta mojego chłopaka, do którego wpakowaliśmy się wszyscy, bardzo szybko, zważywszy na to, że Lewandowski przyjechał dziś swoją sporą Hondą, która mieści naprawdę sporo osób, a nie tym szybkim, czarnym, sportowym autem, którego nazwy nawet nie pamiętam. Chyba Ferrari, ale stu procentowej pewności nie mam. Zapięłam pasy i wyjęłam z torebki telefon, by włączyć w nim dźwięki, które wyłączyłam przed tym całym przedstawieniem. Zobaczyłam, że mam jednego nieodczytanego smsa, wiec szybko go otworzyłam i przeczytałam sobie w myślach tekst od operatora, który postanowił mi 'po spamować' jakimiś fałszywymi usługami wróżki. Od razu wyrzuciłam wiadomość do kosza, ale zanim to zrobiłam to troszkę się namęczyłam, bo totalnie nie ogarniam jeszcze tego Smartphone'a, serio! 
-Jesteśmy!-zakomunikowali chłopcy i otworzyli nam drzwi, pomagając wysiąść z samochodu. Staliśmy właśnie przed jakąś sporą, wykwintną restauracją. Na szczęście byłam ubrana na tyle elegancko, że nie było wstydu, przed pokazaniem się tam. Lewandowski wystawił rękę, za którą szybko się złapałam. To samo uczynił również Wojtulek z Klaudią. Weszliśmy pewnym krokiem do restauracji i zasiedliśmy przy jednym ze stolików z pięknym widokiem na pobliski Park. Tak, nasi "mężczyźni" złożyli wcześniej rezerwację, więc wszystko sobie już uknuli. Jestem ciekawa co zaplanowali na dalszy dzień świętowania "wolności", jak to ujął w słowa, a właściwie słowo wielce mądry i najbardziej zadziorny bramkarz świata. Chyba wiadomo o kim mowa!
-Słucham Państwa...-podeszła do nas młodziutka kelnerka o długich blond włosach, no i czymś o czym ja zawsze marzyłam. Długich, chudziutkich nóżkach! Oczywiście zrobiła maślane oczka do.... LEWANDOWSKIEGO! A co! To nic, że ja też tu jestem!
-Ja poproszę danie numer 24... Wojtek, Klaudia?-spojrzał się naprzeciw siedzących przyjaciół.
-My sałatkę grecką i risotto.-zabrał głos Szczęsny.
-Kochanie?-spojrzał na mnie pytająco. No proszę, jeszcze ktoś o mnie pamięta!
-To samo co Klaudia-nie spuściłam wzroku z tej uroczej blondyneczki. Ba! Wydaję mi się, że nawet jeszcze bardziej spiorunowałam ją moim przeraźliwym spojrzeniem,a ta nic sobie z tego nie zrobiła, tylko przeniosła swoje oczy na mojego chłopaka.
-A coś do picia panie Robercie?-przegryzła dolną wargę i przygotowała długopis do dalszego zapisywania naszego zamówienia. Myślałam, że zaraz wstanę i przypierdzielę jej w twarz.... TOREBKĄ!! No ewentualnie krzesłem... Na szczęście moja przyjaciółka znała mnie na wylot i dokładnie wiedziała co się święci jeśli ta dziewczyna stąd pobędzie tu jeszcze chwilę dłużej, dlatego przejęła pałeczkę.
-Cztery, zimne wody z cytryną, dziękujemy!-skwitowała i pożegnała kelnerkę z sarkastycznym uśmiechem, po czym ta obróciła się na pięcie i powędrowała na zaplecze idąc przy tym z pełną gracją i kręcąc swoim kościstym tyłkiem! Tak, fajnie, że jest ode mnie chudsza, już zrozumiałam, a teraz niech tu nie wraca!!
-Widziałeś jak się na Ciebie patrzyła!?
-Co?! Kto? Ona?!-wskazał kciukiem za siebie, nawet się nie odwracając.
-No ta kelnereczka...
-Kochanie przestań! Jesteś zazdrosna?!-zaśmiał się w moim kierunku i objął mnie swoim ramieniem, które szybko ściągnęłam ze swojego obojczyka.-Ty jesteś zazdrosna!! Ej no, Lenuś! Daj spokój! Wiesz, że kocham tylko Ciebie!-dwudziestodwuletni bramkarz to tam już kładł się ze śmiechu na stół jak obserwował naszą rozmowę.
-Weź te serwetki i zatkaj sobie nimi buźkę, Szczęsny!!-rzuciłam w jego stronę kilka serwetek i skrzyżowałam ręce na piersi, po czym dostałam buziaka od Roberta.
-No nie złość się, skarbie! Kocham Ciebie!
-Mnie?-raptownie zwróciłam swój wzrok na napastnika Borussi Dortmund, który zaśmiał się i mnie pocałował.
-Tak Ciebie, a teraz już wyluzuj.-puścił w moją stronę oczko i zaczął pić swoją wodę, którą na szczęście przyniósł jakiś ułożony facet koło trzydziestki. Trochę sobie porozmawialiśmy wszyscy i na serio troszkę napięcie opadło. Pożartowaliśmy i rozmawialiśmy o planach na przyszłe czasy. Mianowicie poruszyliśmy temat rozpoczynających się wakacji. Wszystko pięknie, ładnie ale po raz kolejny przy naszym stoliku pojawiła się blondynka, w kusej spódnicy i fartuchu, obwiązanym w talii. Najpierw podała dania dla siedzących naprzeciwko nas Wojtkowi i Klaudii, po czym podając mi półmisek z sałatką grecką nachyliła się tak, że Robert tuż przed oczami miał jej.... BIUST!! Myślałam, że zaraz wybuchnę. Wojtek znów miał ubaw po pachy, a Dębkowska, delikatnie nim potrząsała, aby ten powstrzymał swój napad śmiechu. Kiedy Robert dostał swój talerz, ta poprosiła go jeszcze o autograf uśmiechając się zalotnie.
-Żyłka Pani tu skacze...-wskazała palcem na swoją długą szyję i zwróciła się do mnie. O nie! Tego już za wiele! Przesadziła!!! I to solidnie!
-Przepraszam Cię bardzo, ale ogarnęłabyś troszkę ten nieład w Twojej główce?! Kto Cię wychował?! Szczęsny!? Najpierw robisz maślane oczka, potem świecisz biustem przed moim chłopakiem, a teraz jeszcze wtrącasz jakieś swoje głupie uwagi!! Lepiej stąd odejdź i się mi więcej nie pokazuj, no chyba, ze chcesz wyglądać jak skrzyżowanie salamandry plamistej z parapetem!!-ta tylko krzywo się na mnie popatrzyła i odeszła od naszego stolika. Chłopak Klaudii zagryzał swój palec, by nie śmiać się za głośno, ale mu to nie wychodziło, bo rżał gorzej niż zawsze.
-HAHAHAHHAHAHAH!!! Lencia, ale żeś pojechała tej lasce!! HAHAHAHA! Skrzyżowanie salamandry plamistej z parapetem?! Sam bym tego lepiej nie wymyślił!! Ciekawe jak to musi wyglądać!-nie zaprzestawał się śmiać. Serio. Wszyscy patrzyli się w naszym kierunku i to nie dlatego, że w restauracji siedzą sobie dwie gwiazdy reprezentacji Polski, tylko jedna z nich robi z siebie jakąś zdziczałą małpę!
-A patrzyłeś kiedyś w lustro?-ten pokiwał twierdząco głową i teraz już trochę się ogarnął i zaczął konsumowanie swojego jedzenia-No to masz odpowiedź...-ręce mi opadły i zabrałam się za swoje jedzenie.
-Laska miała tupet...-stwierdziła Klaudia i popiła swoją sałatkę wodą ze świeżą cytryną.






    Po obfitym obiadku, wszyscy z pełnymi brzuchami udaliśmy się na spacerek, by troszkę wyluzować się. Poszliśmy na starówkę, co nie koniecznie było udanym pomysłem, gdyż wokół było pełno 'hotek', które co chwile podchodziło do Lewego i Szczęsnego, prosząc o zdjęcia, autografy i inne takie. W prawdzie nie przeszkadzało mi to, aż tak bardzo z reguły, ale po tej dzisiejszej akcji z uroczą blond kelnereczką, to mam teraz jakąś schizę na te wszystkie fanki. Mniejsza o to! Zaczepiło nas też kilku dziennikarzy, a fotoreporterzy co chwile czaili się gdzieś wśród tłumu, w krzakach, za drzewami i ogólnie towarzyszyli nam na każdym kroku. Ok, jestem bardzo cierpliwą osobą, ale czy na serio ich, aż tak bardzo interesuje to z kim i gdzie piłkarze pójdą na spacer, do kina, restauracji, czy nawet z kim zostają w domu. Rozumiem ich pracę, bo na tym zarabiają, w porządku... No ale, po co od razu lądujemy wszyscy na okładkach każdych gazet!? Wielka mi sensacja! "Lewandowski i Szczęsny ze swoimi wybrankami na spacerze!". No co w tym takiego ciekawego!? Ok, zachować spokój... Udaliśmy się jeszcze na fontanny. Były one bardzo podobne, jak te w Warszawie, więc jeśli ktoś był to się orientuje, co nie co. Ja lubiłam takie miejsca. Można tu posiedzieć, pooglądać co chwile inne to 'wystrzeliwanie' strumienia wody z tego czegoś, małego, podobnego do jakiegoś zraszacza... Nie potrafię się wysłowić.... Posiedzieliśmy tam troszkę, zajadając się moimi ulubionymi lodami jogurtowymi od Grycana. Chłopcom chyba te silne promienie słoneczne coś uderzyły do głowy, bo wpadli na tak mega głupi pomysł, żeby wskoczyć do tych fontann! Niby ludzie sobie po nich chodzą, a dzieci pluskają się w nich, no ale oni są piłkarzami! Na każdym kroki czają się ludzie z pracy i na pewno zrobią im zdjęcia! Oni jednak mieli to totalnie w dupie i wskoczyli do tej dość ciepłej wody bardzo szybko. W mgnieniu oka Robert zdjął swoją czarną marynarkę i w jeansach i białym t-shirtcie wraz ze swoim przyjacielem z Reprezentacji chlapał się tą wodą, a ja z Klaudią siedziałyśmy i śmiałyśmy się z nich, bo zachowywali się totalnie jak dzieci. Jakby ich dopiero co z przedszkola wypuścili, serio!! Obie gadałyśmy troszkę i obserwowałyśmy naszych lubych, którzy w pewnym momencie spojrzeli na siebie znacząco i podeszli w naszą stronę. Lewandowski wziął mnie na ręce i zaczął prowadzić pod strumień, z którego żwawo wytryskiwała woda.
-Robert, ja jestem w sukience... DROGIEJ SUKIENCE!!-podkreśliłam i zaczęłam się śmiać z widoku wiszącej Klaudii, która przerzucona została przez ramię dwumetrowego piłkarza. Fakt, faktem, Klaudia była strasznie niziutka i przy wysokim jak drzewo Szczęsnym wyglądało to bardzo zabawnie.
-Oj nic Ci nie będzie, to tylko woda!!-śmiał się Lewandowski, który ochoczo chlapał mnie wodą i tańczył ze mną na rękach. To było coś jak taniec w deszczu, ale w fontannach... Cóż za porównanie....
-Rozmażę się i będzie wstyd się ze mną pokazać!-irytowałam się.
-Daj spokój, wiesz, że jesteś piękna i bez tej całej tapety, skarbie!-pocałował mnie namiętnie, a ja oddałam mu ten pocałunek, po czym jego usta powędrowały troszkę niżej na moją szyję.
-Ej, nie przy wszystkich!-upomniałam go i poprosiłam aby postawił mnie z powrotem na ziemię. W sumie już nie protestował. Mogłam spokojnie opuścić fontannę. Wyjęłam jeszcze swój telefon z torebki i uwieczniłam te piękne chwile na kilku, może kilkunastu zdjęciach. Potem jeszcze Robert poprosił Wojtka by zrobił nam zdjęcie jego Iphonem, więc Lewy pocałował mnie namiętnie w usta, a Szczęsny pstryknął wtedy kilka fotografii. Po jakiejś półgodzinnej zabawie w wodzie, wszyscy bardzo mokrzy załadowaliśmy się do auta mojego ukochanego. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, z resztą tak samo jak reszta towarzystwa. Wyjeżdżając z parkingu Wojtek włączył radio, w którym leciała piosenka Macklemore, którą wszyscy doskonale znaliśmy. Lubiliśmy ją śpiewać i się przy niej bawić, dlatego zaczęliśmy wszyscy ją śpiewać na cały głos. Pootwieraliśmy wszystkie okna, włącznie z tym górnym. Wojtek wystawił swoją piękną główkę na zewnątrz i śpiewał, a kiedy staliśmy na światłach to nawet ludzie podchodzili i przybijali mu piątki, a nie którzy prosili o autograf. Taa. zabawa trwała w najlepsze. Refren śpiewałam z Klaudią z tyłu i nieźle się przy tym bawiłyśmy. Wszyscy się śmialiśmy. Dawno nie było tak. Tak, żebym poczuła, że naprawdę w moim życiu jest dobrze. Że mam przyjaciół, ukochanego chłopaka, z którym się poprztykam, ale go kocham. No i Wojtusia, z którym kocham się przedrzeźniać, ale kochamy się jak rodzeństwo! To tak, po bratersku wyzywamy się od drewniaków, krzyworyjców, głupków, debili, idiotów, szopów i innych dziwnych stworzeń... Kiedy dojechaliśmy pod nasz dom, od razu po wejściu i przekroczeniu progu, panowie wskoczyli na kanapę, a my poleciałyśmy się przebrać. Ubrałam pierwsze co znalazłam w szafie i zeszłam na dół. Krzyknęłam tylko z kuchni kto co chce do picia i zaserwowałam wszystkim zimną wodę. Spojrzałam na okno, na którym stał termometr elektroniczny. Wskazywał 27 stopni. Nieźle jak na początek czerwca! Weszłam do salonu, w którym na sofie rozwalił się Szczęsny z Klaudią, a Robert siedział na fotelu. Postawiłam szklanki z napojem na stole i zamierzałam usiąść na drugim skórzanym fotelu, ale Robert złapał mnie za rękę i posadził na swoich kolanach. Pocałował mnie w policzek i zaczął rozmowę.
-Rozesłaliśmy z Wojtkiem smsy na dzisiejszą imprezę u was, z okazji tego całego zakończenia roku!-oparł się luźno o oparcie z wielką dumą, jakby zrobił coś bardzo istotnego.
-Szykuje się melanż roku!!-rzucił podekscytowany bramkarz.
-Ej, ej! Nie zapędzać się tak! My z Leną nie mamy zamiaru sprzątać jutro cały dzień po waszych wybrykach!
-I żeby mi nikt w moim pokoju z gości...-odchrząknęłam-no wiecie....
-Spokojnie, wyluzujcie skarby!-zaśmiał się Szczęsny-przyjdą tylko bliscy znajomi.
-Tak Wojtku, ale Ty nie masz zielonego pojęcia jak to jest imprezować z całą Borussią... Och, nie masz pojęcia...-odezwałam się i położyłam głowę na ramieniu Lewego, a ten pocałował mnie w czoło.
-Lenuś, coś przeczuwam, że musimy iść na zakupy... Lodówka pusta, a jak chcemy przyjąć Tu tych dzikusów, to wiesz...
-Ej wypraszam sobie!-zaśmiał się Robert.
-taa.... Trzeba, koniecznie po coś skoczyć. Oni jedzą bez umiaru!
-No to my z Lewym pojedziemy kupić jakieś balony, załatwić muzykę i inne rzeczy dekoracyjne, a Ty z Klaudią pojedziecie do jakiegoś marketu.
-W porządku-skwitowała Dębkowska-Ale wy zajmujecie się alkoholem!-obie wstałyśmy i udałyśmy się do korytarza w celu odziania się w obuwie. Założyłam seledynowe balerinki, a Klaudia kolorowe rzymianki.
-Robert, klucze zostawiamy wam na szafce w przedpokoju!-krzyknęłam na pożegnanie i zamknęłam za nami drzwi. Wsiadłyśmy do samochodu i odjechałyśmy do pobliskiego, dużego marketu.






-Ej przewieź to przez żyrandol!!-już od progu słychać było donośne głosy Wojtka.-Ale się nie spierdziel przy tym!!!
-Jak taki mądry to sam to zrób!!
-Daj, dziecinko bo Ty to jednak serio drewniak jesteś. Serpentyny nie umie powiesić... albo to wstążka... Kij tam, jedno i to samo!!-stanęłyśmy z Klaudią w przejściu i patrzyłyśmy na poczynania naszych partnerów, którzy siłowali się by przewiesić jakieś dekoracje przez lampę i byli tak zajęci, że nawet nie spostrzegli się, że już wróciłyśmy. W sumie, nieźle sobie poradzili. No oknach wisiały balony, na podłodze też było ich sporo... Na poręczu u kręconych schodów zaczepili jakiś materiał, a nad wyjściem do ogrody powiesili plakat z napisem "Wszystkiego Dobrego Dziewczyny! ♥". Londyński bramkarz, chwiał się na małej drabinie i usiłował zrobić coś z... z tą dekoracją... Klaudia nie mogła opanować swojego śmiechu, dlatego wybuchła nim i tym samym chłopcy dostrzegli naszą obecność.
-O Jesteście!
-...od 5 minut...-dokończyłam
-Pomóc wam coś?
-Nie, nie. Wy się zajmijcie swoją robotą, a my pójdziemy przygotować jakieś przekąski.-zabrałam ze sobą ciemnowłosą, niziutką wybrankę Szczęsnego i udałyśmy się do kuchni. Postawiłyśmy wszystkie torby z zakupami na blacie i zabrałyśmy się za przyrządzanie nuggetsów z sosami. To poszło nam szybko, bo same często przyrządzałyśmy tę przekąskę na obiad. Potem przygotowałyśmy frytkownicę i narobiłyśmy mnóstwo porcji tych usmażonych ziemniaków. Rozstawiłyśmy to na stole w jadalni, wsypałyśmy chipsy do miski, postawiłyśmy jeszcze ciastka i ulubione cukierki Hummels'a. Napoje wsadziłyśmy jeszcze na trochę do lodówki, żeby nasi 'goście' mogli się trochę ochłodzić. W pewnym momencie usłyszałyśmy jak chłopcy odpalili stereo i włączyli głośno muzykę. Ja w tym momencie pobiegłam na górę do sypialni, wybrałam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki, pięciominutowy prysznic. Owinęłam się w puchaty, spory ręcznik i podeszłam do lustra. Nałożyłam krem z garniera, umyłam zęby, nałożyłam podkład, tusz, puder i zrobiłam sobie delikatne kreski. Nie lubiłam nakładać na siebie tony 'tapety', dlatego wszystko zawsze wyglądało u mnie bardzo naturalnie. Ubrałam się,wysuszyłam włosy i lekko je podkręciłam. Gotowa już zeszłam na dół gdzie ku mojemu zdziwieniu było już sporo osób. Serio, musiałam się tam zasiedzieć. Kiedy schodziłam po schodach od razu napadła mnie pięknie ubrana Ewcia, która rzuciła mi się na szyje i pogratulowała mi tego ukończenia roku. Podziękowałam jej i zaprosiłam do salonu, gdzie jak się okazało było jeszcze więcej osób, niż się spodziewałam. Wszyscy już się bawili, sięgali po alkohol, tańczyli i rozmawiali w najlepsze. U progu złapał mnie Robert, który od razu porwał do tańca przy jakiejś szybkiej, radosnej piosence. W między czasie spojrzałam na godzinę. Było już trochę po 20, więc na prawdę trochę mnie ominęło. Po jakiś kolejnych trzech piosenkach "odbił mnie" Robertowi Mario, który za kilka tygodni wyprowadza się do Monachium. Tańczyliśmy razem dopóki nie podszedł do nas Kubuś i zaprosił mnie do tańca. Wszyscy zaczęli grać w tzw. "odbijańca". Tańczyłam kolejno z Łukaszem, Matsem, Ilkayem, Romanem, Wojtkiem, aż w końcu trafiłam w ramiona... Marco!! Akurat chłopcy przełączyli na wolnego, więc blondyn złapał mnie w talii a ja zarzuciłam mu ręce za szyje.
-Przyszedłeś...-zaczęłam.
-No jasne! W końcu to impreza dla Ciebie i Klaudii!-uśmiechnął się.
-Gdzie tam! To tak... Na rozpoczęcie wakacji...
-Gratuluję dobrych osiągnięć na studiach.
-Dzięki.
-A jak się trzymasz? Jak czujesz i te takie...-spytał pewnie.
-Dobrze. Wszystko ok. I ze mną i z dzieckiem!-uśmiechnęłam się w jego stronę. Tańczyliśmy jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu podszedł Lewy i z powrotem to z nim tańczyłam. Nic się nie zmieniło po za godziną, bo było już przed 22... Jak ten czas szybko leci, nie? W pewnym momencie Szczęsny stanął na nasz stolik do kawy i zakomunikował, że sobie teraz pośpiewamy karaoke... Widać już się chłopak zadomowił u nas, no i już bardzo dobrze czuł się w towarzystwie chłopaków z Borussi. Zebraliśmy się wszyscy przed telewizorem plazmowym w salonie i na środek wyszedł nieźle wstawiony Mario z Romanem, którzy zaczęli śpiewać jakiś singiel Rihanny. Było przy tym niemało śmiechu, serio! Wyobrażacie sobie jak dwie małpki śpiewają Rihannę?! Tak samo to wyglądało jak za mikrofony zabrali się mężczyźni. Wszyscy już nieźle wstawieni, tylko ja trzeźwa, bo za alkohol w ciąży się nie zabierałam. Nie wiem co we mnie wstąpiło ale po kilku takich amatorskich śpiewach różnych osób, Klaudia wyciągnęła mnie na środek i obie zaczęłyśmy śpiewać piosenkę Justina Biebera... Tak, totalnie nie wiem co nam się stało, ale darłyśmy się do mikrofonu, po czym wszyscy podziękowali wielkimi brawami i śmiechem! Nie obyło się również od śpiewu, a raczej pisków Szczęsnego, który zaśpiewał "Scheiße" Lady Gagi. Serio, przekomicznie to wyglądało, kiedy próbował śpiewać po niemiecku, a wychodziło mu z tego zwykłe mamrotanie alkoholowe.
     Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy cały czas tańcowali na dole, a co robiłam ja? Zostałam porwana przez swojego chłopka i zaciągnięta do swojej sypialni. No nie powiem, on nie był jeszcze jakoś mega upity, ale tylko jedno zawsze siedzi mu w głowie. ZAWSZE! Od razu zaczął mnie całować po szyi, dekolcie i zaczął dobierać się do mojej sukienki. Kiedy już znalazł suwak, rozpiął ją i ściągnął ze mnie. Ja nie pozostałam mu dłużna, tylko szybko zabrałam się za jego koszulkę, która po chwili leżała już gdzieś na biurku, albo na krześle... Lewandowski położył mnie z impetem na łóżko i leżąc nade mną, całował mój brzuch, uda, kość biodrową i inne partie ciała. Totalnie zapomnieliśmy o tym, że na dole imprezują nasi znajomi. Zatraciliśmy się w sobie.... Totalnie. Nie liczyło się nic po za nami...





   Po upojnej nocy z Lewandowskim, oboje szybko zasnęliśmy. Dziś obudziłam się pierwsza... No a przynajmniej wszystko na to wskazywało. Uniosłam wzrok do góry i patrzyłam na mojego ukochanego. Na tego człowieka, który sprawia, że się uśmiecham, że chce mi się żyć... Uszczęśliwia mnie, mimo, że tak bardzo się od siebie różnimy... Dokładnie się rozumiemy i potrafimy bez słowa się dogadać, mimo, że tak naprawdę czasem się kłócimy. Byłam i jestem szczęśliwa, że go mam przy sobie...
-Gapisz się...-odezwał się, nawet nie otwierając oczu. Jak on to robi, że wie kiedy na niego patrzę? ;)
-Przyglądam się...
-To przerażające.
-To romantyczne!-poprawiłam go, po czym on nałożył sobie poduszkę na twarz-Ej!-zaśmiałam się i po chwili byłam już nad nim, szarpiąc się z nim. On się najwidoczniej poddał, bo zaraz odsłonił twarz i rzucił sie na mnie z pocałunkami.-Klaudia i Wojtek, są w domu...
-To nic... Zrozumieją...-uśmiechnął się szyderczo i poruszył dwukrotnie brwiami.
-Ale będą mieli ubaw....-zaśmiałam się i uwolniłam się z uścisku Roberta. Wstałam z łóżka i otworzyłam okno na oścież. Po chwili poczułam jak delikatnie obejmuje mnie od tyłu mój luby i całuje moją szyje. Tak, to tak cholernie przyjemnie!! Potem pocałował mnie w policzek i oparł swoją głowę na moim ramieniu.
-Co robimy w te wakacje?
-Nie wiem... Nic nie planowaliśmy, chyba...-odparłam, cały czas patrząc przed siebie.
-No chyba na pewno... Dlatego musimy się gdzieś wybrać. Znaczy się, na pewno do Polski, bo mamy mecz z Mołdawią i zgrupowanie w Warszawie.
-No to pojedźmy do Warszawy. Za dwa dni mamy samolot, nie?
-No tak. I do Kiszyniowa też ze mną lecisz, skarbie.-pocałował mnie w kącik ust i znów położył głowę na moim ramieniu.
-To co Ty na to, żeby po powrocie do Polski pojechać na Mazury na kilka dni. Jesteśmy już prawie rok razem, a jeszcze nie poznałeś moich rodziców!-odwróciłam się do niego i popatrzyłam z iskierką w oczach. Szczerze? Miałam nadzieje, że mu się spodoba. Tęsknie za rodzicami trochę, za domem i tym spokojem w rodzinnym mieszkaniu.
-Jeśli tylko tego będziesz chciała myszko!-pocałował mnie w nos.
-I jeszcze musimy odwiedzić Twoją mamę.
-Koniecznie! I powiadomić wszystkich o ciąży!-pocałował mnie po raz kolejny i uśmiechnął się w moją stronę.



____________________________
Kochane, jest 26! Trochę dłuższy chyba wyszedł. A przynajmniej mam taką nadzieję. Chciałabym podziękować wszystkim za słowa otuchy i wsparcia z waszej strony pod ostatnim rozdziałem! Jesteście wielkie kochane!! ♥ Nie wiem co bym bez was zrobiła! 
Słuchajcie, ja wyjeżdżam w ten piątek nad morze i będziemy pomieszkiwać w jakimś apartamencie, niedaleko morza i nie wiem czy będę tam miała dostęp do Wi-Fi! Mam nadzieję, że tak, bo jeśli nie to najprawdopodobniej kolejny rozdział nie pojawi się w kolejną środę! :c Mam nadzieję, że uda mi się dodać za tydzień! 
A i jeszcze jedno! Dziś mecz Polska-Dania! Trzymamy mocno kciuki za Polaków i wierzymy, że wygramy! No i, że Robert trafi bramkę!! Buziaki kochane ;* 

28 komentarzy:

  1. Jejciu ! Jest boski :D
    lool Szczęsny jest jak połączenie salamandry z parapetem XDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow troche długi, ale to dobrze xD Ja po prostu nie mogłam ze Szczęsnego w kawiarni, tej blond kelenereczki i skrzyżowania salamandry plamiastej z parapetem xD Hahaha Booosz genialne! Fajnie, że chłopaki zrobili Lenie i Klaudii imprezę. Hah jak zawieszali te serpentyny czy coś hahah normalnie śmiałam się w głos! No i Lewy oczywiście musiał zaciągnąć Lenkę do sypialni.. Eh czasami myślę, że on jest jakiś nie wyrzyty xD No żeeby biedną, ciężarną Lenkę tak męczyć :/ hahah pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku :)
    P.S Trzymam kciuki za chłopaków :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział taki radosny i śmieszny. Myślałam, że Lena z tą blondyneczką się zaraz pobiją :D Widać jak Lencia go kocha i jest o niego zazdrosna. Wojtek swoim zachowaniem mnie rozwala, uwielbiam tego gościa. Nie mogę się doczekać ich wspólnych wakacji. I chyba widać, że Marco pogodził się, że nie będzie z Leną. Trzymamy kciuki i wierzymy, że chłopaki mogą wygrać. Bramka Lewego by się przydała. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział, taki wesoły! Wojtek mnie po prostu rozwala !
    Lewy zresztą też, niewyżyty on taki xD
    Poprawił mi humor ten rozdział. Czekam z niecierpliwością na nn. Buziaki kochana :-* :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. O BOSZ>>>> O BOSZ>>> !!!!
    Kochana!!! Wezwij karetkę, bo zawału dostałam !!! Ten rozdział jest genialny!! Cudo.. Miodek.. Malinka.. Cytrynka... I nie wiem co jeszcze! Powinnaś dostać nagrodę Nobla za to opowiadanie ! :)) Czytałam rozdział po meczu Polska-Dania :) Oczy mi się już zamykały, ale patrzę, że ty dodałaś rozdział, więc zaczęłam go czytać. I powiem ci skarbie, że to jest jeden z moich ulubionych rozdziałów na tym blogu!!! :)) CZAD!! Wjechałaś z buta jak Chuck Noris :D ( czy jak mu tam xD) Wojtek jest cudowną postacią! On zawsze wie, co zrobić, żeby było śmiesznie i wesoło ! :P
    Lenka jaka zazdrośnica... Hheheeh... Jak pogoniła ta kelnerkę :P Należało się babsztylowi ! Będzie się tu obnażać przed naszym kochanym Lewuskiem :D A Klaudia?? Jak to przyjaciółka :) Zna Lenkę na wylot i dobrze wiedziała co się święci :))
    Jeżeli chodzi o wczorajszy mecz.. Pff.. Jestem szczęśliwa, że wygrali (ponieważ dawno ego nie uczynili) Nie mniej jednak znowu zaczną wieszać psy na Lewandowskim za to, że nie strzelił gola :/ A ja się pytam jak on miał to uczynić!!!?? No jak? Nie miał podań, to nie strzelał ..
    Pragnę ci podziękować za to, że będziesz mnie wspierać na moim nowym blogu :)
    Dziękuję ci z całego serducha za wszystko :))
    Ps: Przepraszam, że ci tak długo nie odpisywałam, ale moje gg nie było aktywne, ponieważ nie było mnie w domciu ;/ Ale już wszystko nadrobiłam i odpisałam ! :))
    Pamiętaj, że ja cię kocham ! :***
    Buziole :*** <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Jeju, Maja nawet nie wiesz jak mi się ryjek uśmiecha jak czytam takie komentarze!! Bardzo Ci dziękuję za tak piękne słowa!! ♥

      Usuń
  6. HAHAHAHAHAHAHASHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHASHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHASHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
    Kochanie to jest zajebiste!
    Serio!
    Ej!
    Tak świetny rozdział, że prawie poryczałam się ze śmiechu, boże, jak ty mi mój zdupiały humor poprawiłaś.
    Rozmowy Wojtka i Roberta i ich dziecinne zachowanie to po prostu debeściacka komedia! Ta dwójka tak cudnie się dobrała! Maryjo!
    Myślałam, że umrę przy tej scenie w restauracji! Skrzyżowanie salamandry plamistej z parapetem.. Tak się śmiałam, że moja mama z innego pokoju zapytała czy wszystko ze mną w porządku :D
    Lenor dobrze zareagowała! Co to za publiczne obnażanki? Niech się baba opanuje jak nie chce poznać smaku pięści Gilbertowej ( jak mniemam niedługo Lewandowskiej ) w ustach ^^
    A Robert.. Boże, jaki niewyżyty, on tylko o jednym hahah :D
    Wspaniale mi się to czytało, jestem teraz nawalona pozytywną energią, serio! :D
    Uwielbiam ciebie i to zajebiste opowiadanie, czekam na nexta, buziakiii <33333 :*
    Sognante :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejuś, dziękuję!! Bardzo, z całego serca!! ♥

      Usuń
  7. Prawie padłam jak przeczytałam o Lenie.Zazdrośnica z niej i w sumie to dobrze że nagadała słodziutkiej blondyneczce bo też bym tak uczyniła.Rozdział jest cudny.

    OdpowiedzUsuń
  8. ubóstwiam tak długie rozdziały w Twoim wykonaniu !
    taki wesoły, romantyczny i w ogóle.
    aaa... Szczęsny ! uwielbiam go . te jego hasła, wszystko. sprawia że człowiek szczerzy się do monitora.
    a ta blondyneczka to mnie zdenerwowała jak nie wiem ! nie podrywa się zajętych mężczyzn nooo!
    już chyba nic więcej nie napiszę bo nie wiem co :D
    czekam na koleje wielkie dzieło
    pozdrawiam, Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  9. Wojciech jaki krejzolek xd
    Lenka jaka zazdrosna, lubię ją taką <3
    No jak nic umiesz zrobić przyjazną atmosferę :D
    Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Łoo Lenka pokazała pazurki;D hue hue. Hahahah cały Wojtuś ;PP Pisz jak najszybciej nowy rozdział<3

    Jak masz czas i ochotę to zapraszam do siebie;
    http://pilkarz-bvb-na-zawsze-w-moim-sercu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział, taki wesoły i radosny. Rozmowy Wojtka i Roberta i ich dziecinne zachowanie jest po prostu bajeczne. A ta blondynka w restauracji.. ech.
    No cóż czekam na następny wspaniały rozdział! Buziaki kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. kochana,ale sie porobiło! dawno mnie tu nie było, dawno nie komentowałam...wiem,przepraszam,ale totalny brak czasu. ominęłam chyba kilka rozdziałów bo wyczuwam lekkie luki,ale jutro wszystko nadrabiam i będę zawsze,aż ci sie znudze! :) rozdział meeeeeeega uroczy,lubie taką sielanke,romantyczną z odrobiną pazura. :D
    dzięki kochana,że jesteś u mnie zawsze,to dla mnie naprawde wiele znaczy! kc,buziaki i jeszcze raz dzieki! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Lenka pokazała na co ją stać ;**
    Genialny rozdział <33
    Zapraszam do mnie http://wakacjemogazmienic.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowne! Cudowne! Cudowne! No, ale to jest już w Twoim zwyczaju! :D
    Czekam na następny rozdział! :*
    + Postanowiłam wyróżnić Twoje opowiadanie i nominowałam je do Liebster Award. zapraszam do odpowiedzi na moje pytania, które znajdują się w odpowiedniej zakładce u mnie na blogu ;>
    http://smierc-to-poczatek-czegos-niezwyklego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń